Niektórzy twierdzą, że pierwszy milion trzeba ukraść - na szczęście jednak nie w Polsce. U nas wystarczy zostać na chwilę komisarzem Warszawy, a dalej już pójdzie z górki. Mirosław Kochalski zrezygnował z tej funkcji na rzecz Kazimierz Marcinkiewicza - ale opłaciło się. Od tamtej pory zarobił już ponad 6 mln zł - donosi "Dziennik".
Tę niebagatelną sumę, chwilowy komisarz Warszawy, zarobił w spółce Ciech, której blisko 40 proc. akcji należy do Skarbu Państwa.
Od lipca 2006 r., kiedy został szefem spółki, zarobił przeszło 5 mln zł. Choć już szefem nie jest, kolejny milion ma wpłynąć jeszcze w tym roku na jego konto z tytułu zakazu konkurencji - czytamy w "Dzienniku".
Skąd tyle kasy
Jak dowiedzieli się dziennikarze, na tę wysoką kwotę składają się pensje prezesa zarządu, premie, nagrody wypłacane z zysku firmy oraz wynagrodzenia za pracę w radach nadzorczych spółek zależnych Ciechu. Sam Mirosław Kochalski nie chciał rozmawiać na temat swoich zarobków. - Wszystkie informacje na temat mojego uposażenia znajdą się w sprawozdaniach rocznych, które do publicznej informacji zostaną podane za kilka miesięcy. Sam nie mogę ich ujawnić, gdyż wiąże mnie tajemnica - powiedział "Dziennikowi" Kochalski.
Część danych na temat zarobków polityka znalazła się w sprawozdaniach giełdowych, jakie co roku musi składać Ciech. Według nich, Kochalski tuż po objęciu funkcji w 2006 r. zarobił blisko pół miliona. Rok później jego uposażenie było znacznie wyższe i wyniosło już ponad 2,1 mln. Według danych, do których dotarł "Dziennik", ponad 2,6 mln zł Kochalski zarobił w 2008 r. Choć ze stanowiska prezesa firmy odszedł w sierpniu tego roku, to jeszcze w roku 2009 kasa Ciechu zarezerwowała dla niego ponad milion zł na odprawy i odszkodowania w ramach klauzuli o zakazie konkurencji.
Ciech łakomym kąskiem
- On miał rzeczywiście tak świetnie zabezpieczony gigantyczny kontrakt, że czy go wypełnił do końca, czy nie, to i tak miał zagwarantowaną wypłatę uposażenia - powiedział dziennikarzom wysoki rangą urzędnik z resortu skarbu.
Astronomiczne zarobki KochalskiegoS nikogo jednak nie dziwią, bo Ciech jest spółką, na której niejeden polityk zbił fortunę. Przed Kochalskim Ciechem kierował Ludwik Klinkosz, blisko związany z politykami SLD. On również otrzymał sowite odszkodowanie po dymisji w 2006 roku. Z kasy spółki wypłacono mu blisko 900 tys. zł.
Źródło: Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: TVN24