- Politykę z kobietami robi się zupełnie inaczej, skupia się na tematach merytorycznych (...). Z kobietą-politykiem nie pójdzie się na wódkę - powiedziała w "Faktach po Faktach" Joanna Mucha, która jest zdecydowaną zwolenniczką wprowadzenia parytetów na listach wyborczych. Przeciwnego zdania jest Beata Pawlikowska. - Mnie się wydaje, że to będzie tworzenie kolejnego stereotypu - oceniła.
O wprowadzeniu parytetów na listach wyborczych stało się głośno podczas Kongresu Kobiet Polskich, podczas którego uczestniczki postulowały, by ugrupowania oddawały kobietom połowę miejsc na listach wyborczych do Sejmu, Parlamentu Europejskiego i samorządów. Pomysł ten - według opublikowanego w piątek, przez "Gazetę Wyborczą" sondażu - popiera aż 61 proc. badanych.
Parytet - same zalety
Wynik ten zaskoczył posłankę Platformy Obywatelskiej - Joannę Muchę. Podróżniczkę i dziennikarkę Beatę Pawlikowską - już nie. Panie nie zgadzają się również co do słuszności parytetów.
Według Muchy wprowadzenie "równouprawnienia na listach" niesie za sobą niemalże same zalety. Po pierwsze - i co najważniejsze - ułatwi kobietom wstęp do polityki. - Znam politykę i to jest jedyny mechanizm, żeby zmusić panów, żeby je do tej polityki wpuścili (...). Politykę z kobietami robi się zupełnie inaczej, skupia się na tematach merytorycznych (...). Z kobietą-politykiem nie pójdzie się na wódkę - oceniła.
Posłanka argumentowała także, że kolejne lata przyniosą niekorzystne zmiany demograficzne - przede wszystkim obniżenie liczby urodzeń, co spowoduje trudności w wypłacaniu różnych świadczeń socjalnych, np. emerytur. Trendowi temu - jak uważa Mucha - można zapobiec, jeśli kobiety będą mogły godzić różne role, tj. karierę z życiem rodzinnym. - Wpuszczenie kobiet do polityki jest jedynym sposobem, by w polskim prawie pojawiły się takie zmiany, które będą szły na przeciw kobietom, żeby mogły pracować i aktywnie żyć, jeśli taki model będą chciały przyjąć - zastrzegła.
Sztuczny twór czy równość szans?
Do pomysłu tzw. parytetów wyborczych sceptycznie podchodzi jednak Beata Pawlikowska, która uważa, że ich wprowadzenie zamiast obalać stereotypy, stworzy kolejne. - Myślę, że obróci się to przeciwko kobietom. Stworzymy wrażenie, kobiety nie są wystarczająco dobre i silne, by konkurować z mężczyznami bez żadnej pomocy - skomentowała.
Dla podróżniczki bowiem nieważne jest, czy reprezentuje ją kobieta czy mężczyzna, lecz "chce coś zrobić dla Polski". Dlatego uważa, że odgórne wyznaczenie kobietom 50 proc. na listach może w przyszłości sugerować, że "kobieta trafiła na listę, bo jest kobietą, a mężczyzna - dlatego, że ma coś do powiedzenia".
Joanna Mucha starała się jednak perswadować i tłumaczyła: - Równość szans - 50 proc. na listach wyborczych to tylko równość szans.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24