31-letni multirecydywista zwabił do mieszkania 22-letnią kobietę i zgwałcił ją. Przerażona, naga ofiara uciekła, wyskakując z okna na pierwszym piętrze. Po schwytaniu oprawcy szybko okazało się się, że to przestępca skazany na 13 lat m.in. właśnie za gwałt, korzystający z przerwy w odbywaniu kary. Materiał programu ”Blisko Ludzi" w TVN24.
Do zdarzenia doszło 17 stycznia. W tym tygodniu, po otrzymaniu wyników kontroli, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zdymisjonował dyrektora i wicedyrektora zakładu karnego w Kluczborku. Jednak - jak ustalił reporter "Blisko Ludzi" TVN24 Rafał Stangreciak - w tej sprawie mógł zawinić nie tylko zakład karny.
Groźny przestępca seksualny na wolności
Mężczyzna, który w czasie przerwy w odbywaniu kary dopuścił się gwałtu, został skazany w 2010 roku za pobicia, rozboje i gwałt na 13 lat więzienia. Wyrok był surowy, bo skazany dopuścił się przestępstw kolejny już raz w swoim życiu. Po pięciu latach odsiadki, z powodu stwierdzonej jaskry i potrzeby poddania się operacji, wyszedł na trzy miesiące na wolność. Zgody na taką przerwę w odbywaniu kary udziela sąd na wniosek dyrektora zakładu karnego.
Przestępca zamiast się leczyć, zwabił do swojego mieszkania 22-latkę, zgwałcił ją. Przerażona, naga ofiara uciekła, wyskakując z okna na pierwszym piętrze.
Według późniejszych ustaleń, przestępca miał już zorganizowany wyjazd za granicę. Gdyby nie zgwałcił kobiety i nie schwytała go policja, nie wróciłby do więzienia, żeby odsiedzieć resztę kary. Jak potwierdza rzeczniczka zabrzańskiej policji, mężczyzna przygotowywał się do wyjazdu w ramach zatrudnienia przez pośrednika pracy.
Bezsilność policji
Policja w Zabrzu zdawała sobie sprawę, że groźny przestępca seksualny wyszedł na wolność i przebywa na ich terenie, jednak nikt go nie pilnował. - Skazany ma swoje prawa i wolności. Jeżeli nie zostaną one ograniczone na mocy ustawy i wydanych dyspozycji przez sąd, my nie możemy nic w tej sprawie zrobić - mówi st. sierż. Agnieszka Żyłka, oficer prasowy Policji w Zabrzu.
Na lekkomyślność decyzji sądu, który wypuścił bez żadnego nadzoru groźnego bandytę, zwraca uwag również rzeczniczka służby więziennej w Opolu. - We wniosku były wyraźne informacje. Sąd zdawał sobie sprawę, że to nie była przypadkowa osoba. Były wszystkie artykuły, wszystkie zarzuty, sposób odbywania kary, całe akta - wyjaśnia por. Katarzyna Idziorek, rzecznik Służby Więziennej w Opolu.
Lekkomyślność sądu
Jak to się stało, że sąd wypuścił gwałciciela recydywistę bez żadnego nadzoru? Na to pytanie odpowiada rzecznik Sądu Okręgowego w Opolu. - To nie jest tak, że bez żadnego nadzoru - przekonuje sędzia Waldemar Krawczyk. Jednak na pytanie, czy oprócz powiadomienia policji zastosowano jakikolwiek nadzór nad groźnym przestępcą, rzecznik stwierdza, że przepisy kodeksu karnego wykonawczego nie nakładają żadnych obowiązków na tego skazanego.
Jednak kodeks karny wykonawczy (art. 151 par. 4) daje sędziemu możliwość zobowiązania skazanego między innymi do zgłaszania się we wskazanej jednostce policji w określonych odstępach czasu. Mimo to rzecznik sądu cztery razy przed kamerą zapewniał, że sędzia, poza rutynowym zawiadomieniem policji, nie mógł w tej sprawie nic zrobić.
Po emisji materiału w studiu odbyła się dyskusja, w której udział wzięli: Sebastian Kaleta (rzecznik Ministerstwa Sprawiedliwości), Ignacy Sołtys (przewodniczący Wydziału Penitencjarnego Sądu Okręgowego w Opolu), Maciej Lisowski (dyrektor Fundacji Lex Nostra) oraz Marta Rotkiel (psycholog, terapeuta).
Po programie w studio "Blisko ludzi" odbyła się dyskusja:
Autor: tmw//rzw / Źródło: tvn24