Niezależny działacz szamorządowy z okolic Grudziądza doznał szoku, gdy dowiedział się, że Platforma Obywatelska bez jego wiedzy wpisała go na swoją listę kandydatów w najbliższych wyborach samorządowych. Henryk Zalewski tak sobie ceni swoją polityczną niezależność, że po otrzymaniu tej informacji, niemal nie dostał zawału, pisze "Gazeta Pomorska".
Zalewski pełni funkcję sołtysa Mełna (woj. Kujawsko-Pomorskie) oraz radnego ziemskiego powiatu grudziądzkiego. Cztery lata temu dostał się do tego gremium z listy Obywatelskiego Forum Samorządowego. Jak pisze "Gazeta Pomorska", również w nadchodzących wyborach planował startować z listy tego ugrupowania. Jak się okazało PO miała względem jego osoby inne plany.
Radny z łapanki
W rozmowie z gazetą działacz samorządowy powiedział, że bez jego wiedzy znalazł się na liście PO jako kandydat do Rady Powiatu. Nie wiadomo jak długo żyłby w nieświadomości tego faktu, gdyby nie znajoma jego żony.
- W środę, do mojej żony, która pracuje w sklepie. przyszła nasza znajoma. Miała listę kandydatów PO, na której znalazła moje nazwisko - tłumaczy na łamach "Gazety Pomorskiej" Zalewski. Żona niezwłocznie zadzwoniła do męża i przekazała mu zaskakującą nowinę. Mężczyzna mówi, że kiedy tylko dowiedział się o swoim starcie w wyborach z ramienia PO, niemal dostał zawału serca.
- Przecież nie podpisywałem żadnej zgody! Tłumaczyłem sobie, że być może to po prostu zbieżność nazwisk - mówi gazecie radny.
Przyczyny nieznane
Kilka godzin po szokującym przeżyciu Zalewskiego, zadzwonił do niego Paweł Kapusta, asystent prezydenta miasta i zapytał czy nie zgodziłby się na startowanie w wyborach z ramienia PO. Jak pisze "Gazeta Pomorska", radny odmówił i snuje przypuszczenia, że PO wpisała go na listę, aby dzięki jego popularnemu w gminie nazwisku łatwiej zbierać pod nią podpisy.
Zalewski przyznaje, że kilka tygodni temu odbył "luźną rozmowę" z przedstawicielem Platformy, który proponował mu start w wyborach z listy tej partii. - Powiedziałem, że to rozważę - mówi radny.
Szef powiatowych struktur PO, Robert Malinowski powiedział "Gazecie Pomorskiej", że kiedy tylko dowiedział się o sprawie, skreślił Zalewskiego z listy. - Pytałem swoich współpracowników, kto go na nią wpisał. Nikt nie chce się przyznać, ale przeprowadzę śledztwo. - powiedział gazecie.
Według Sławomira Michalaka, dyrektora Delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Toruniu, Zalewski ma podstawy aby zawiadomić policję. Sprawa mogłaby trafić do sądu, gdyby udało się udowodnić, że komitet wyborczy PO zastosował podstęp aby zbierać podpisy pod listą wyborczą.
Źródło: Gazeta Pomorska
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia