Prezes Trybunału Julia Przyłębska mówi, że sprawa Lecha Morawskiego jest zamknięta. Jednak to nie ucina wątpliwości dotyczących roli sędziego Morawskiego w Trybunale Konstytucyjnym. Reporter programu "Polska i Świat" TVN24 rozmawiał z dziekanem wydziału prawa Uniwersytetu Oksfordzkiego, który prowadził słynną już dyskusję.
Profesor Timothy Endicott zaprosił prof. Lecha Morawskiego do Oksfordu, to on moderował debatę o kryzysie konstytucyjnym w Polsce.
Dziekan wydziału prawa Uniwersytetu Oksfordzkiego, prof. Timothy Endicott, szczególnie zapamięta jeden z paneli, na którym siedział między prof. Tomaszem Gizbertem-Studnickim z Uniwersytetu Jagiellońskiego a prof. Lechem Morawskim, sędzią Trybunału Konstytucyjnego. - Będę starał się zaprezentować stanowisko tak krytykowanego rządu oraz jego opinie - powiedział wtedy prof. Morawski. - Moją pierwszą reakcją była konsternacja, naprawdę starałem się zrozumieć, co on mówi - powiedział Endicott w rozmowie z TVN24.
Konsternacja tylko się powiększyła, gdy Morawski również na jedno z pytań z sali odpowiedział, że reprezentuje zarówno Trybunał Konstytucyjny jak i rząd.
Endicott woli teraz wyciągać wnioski z pisemnej części wystąpienia, w której Morawski przedstawił wizję dwóch tradycji interpretowania konstytucji - liberalnej, reprezentowanej przez opozycję, oraz republikańskiej, która zawiera w sobie argumenty reprezentowane przez obecny polski rząd. - Myślę, że miał na myśli, że należy do pewnej tradycji intelektualnej, a nie, że jest przedstawicielem rządu, ale to pozostało dla mnie niejasne - ocenia profesor z Oksfordu.
"Zastanawiałem się, w którym kierunku wszystko to się potoczy"
Podobnie było ze stawianymi przez Morawskiego zarzutami o korupcję wśród polityków oraz sędziów, w tym także Trybunału Konstytucyjnego i Sądu Najwyższego. Morawski powiedział w Oksfordzie, że ma na nią niezbite dowody, ale ich nie przedstawił, a później tłumaczył, że chodziło mu o inne znaczenie słowa "korupcja". Dla Endicotta kontekst tej wypowiedzi był niejasny. Natomiast zupełnie niezrozumiała była dla niego uwaga Morawskiego o "ekstremalnej polskiej tolerancji". Chodziło o słowa Polaka, że obecny rząd jest niechętny homoseksualistom, ale nikt wobec nich nie wszczyna postępowania.
- Jeśli istnieje kraj, w którym tolerancja przejawia się poprzez wstrzymywanie się od egzekwowania prawa, to można uznać, że coś w nim nie zadziałało i albo powinno się w nim zacząć to prawo egzekwować, albo je zreformować - stwierdził Endicott.
Dziekan wydziału prawa, pytany, czy nie czuł się zażenowany padającymi podczas debaty uwagami, stwierdził, że "nie". - Zastanawiałem się co prawda, w którym kierunku wszystko to się potoczy i czy w którymś momencie nie zrobi się kłopotliwie lub żenująco, czy ktoś nie straci panowania nad sobą w sposób, którego wszyscy moglibyśmy pożałować - dodał. Na sali czuć było rosnące napięcie, chociaż i tak nieporównywalne z emocjami, jakie te wypowiedzi miały wywołać później w kraju. - To niezwykła sytuacja, że seminarium z teorii konstytucji w Oksfordzie staje się powodem debaty politycznej w innym kraju. A ja dzięki debacie dużo się dowiedziałem - wyznał Endicott.
Autor: tmw\mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24