Sąd Apelacyjny w Lublinie utrzymał wyrok 25 lat więzienia dla Jolanty K. - matki z Czerniejewa (lubelskie), która zamordowała pięcioro noworodków. Jej mąż, Andrzej K., został uznany winnym współudziału w jednym z zabójstwie. Ma odsiedzieć osiem, a nie jak wcześniej orzekł sąd - 12 lat. Zwłoki dzieci znaleziono latem 2003 r. w beczce po kiszonej kapuście.
Było to trzecie rozstrzygnięcie Sądu Apelacyjnego w tej sprawie. W poprzednich dwóch sprawa wracała do ponownego rozpoznania do Sądu Okręgowego. Poniedziałkowy wyrok jest prawomocny.
Pierwszy wyrok zapadł w 2006. Kobietę skazano na dożywocie. Jej męża i ojca dzieci uniewinniono. Doszło do apelacji. Wyrok zapadł latem 2009: Ona 25 lat więzienia, on 12. Znowu odwołanie.
Przyznała się
Jolanta K. (siedzi w więzieniu), przyznała się do zabicia dzieci. Całą piątkę, jak wówczas zeznała, po kolei (od 1992 do 98 roku) rodziła w łazience, nie podwiązywała pępowin, przytrzymywała w wodzie aż przestaną oddychać i chowała do zamrażarki.
Rozkładające się zwłoki dzieci znalazły w upalny sierpniowy dzień 2003 roku dwie córki Jolanty K. Sąd pierwszej instancji nie miał wątpliwości. Skazał kobietę na dożywocie za brutalne morderstwa. Biegli orzekli, że w chwili popełniania zarzucanych jej czynów miała pełną świadomość ich znaczenia i kierowania swoim postępowaniem.
Mąż też winny?
- Przyczyną tej tragedii było jej życie małżeńskie. To przez nie doszło do zbrodni – mówił Jerzy Muchorowski, adwokat Jolanty K. Wnosił, żeby sąd uwzględnił szczególne okoliczności, co przewiduje kodeks karny w przypadku dzieciobójstwa. I obciążał męża kobiety Andrzeja.
Poznali się gdy ona miała 17 lat. Był kilka lat starszy od niej. Mieszkali w tej samej wsi. - Pracowity, przystojny, uczynny: złego słowa powiedzieć nie można - kręcą głowami w sklepie w Czerniejowie (lubelskie). - Jak to się mogło stać? O tym, że mąż miał się nad nią znęcać, Jolanta pierwszy raz powiedziała już po aresztowaniu. Uchodzili za przyzwoite małżeństwo. Do 1992 roku urodziło im się czworo dzieci: dwóch chłopców, dwie dziewczynki. On pracował w gospodarstwie rodziców, potem prowadzili sklep w Lublinie, potem pieczarkarnie w Czerniejowie.
Powodziło im się raz lepiej, raz gorzej, ale w końcu dorobili się najokazalszego domu w całej wsi. W sumie mieli dziewięcioro dzieci.
Gdy odkryto zawartość beczki, za Andrzejem stanęła murem cała jego rodzina. - Jolka zamiast pilnować męża i dzieci pałętała się po Polsce, sprzedała nawet komunijną pamiątkę jednej z dziewczynek, alkohol piła pod sklepem - oskarżała Jolantę K. szwagierka.
"Bił mnie, żądał seksu"
Oskarżona mówiła przed sądem: - Bił mnie od czasu urodzenia najmłodszej córki, nie chciał więcej dzieci. Za to seksu tak, brał mnie siłą. Gdy pytałam, co będzie jak zajdę, kazał mi te dzieci wyrzucić "na śmietnik, jak obierki".
Wciąż kłóciliśmy się o pieniądze. Nie jest też prawdą, że nie wiedział o ciąży, kiedyś uderzył mnie w brzuch: "Znów zaskoczyłaś, kurwo".
Sprzeczne orzeczenia
Sąd Okręgowy, w dwóch procesach, po przeprowadzeniu konfrontacji małżonków, dał wiarę jemu: że o ciążach nie wiedział, bo go to nie obchodziło, a żona była otyła. Sąd wykluczył, że Jolanta działała w szoku poporodowym.
Jednocześnie sędzia uznał, że zeznania Jolanty K. są sprzeczne - choć ona wersję o przemocy domowej podtrzymywała podczas całego procesu. Za motyw zabójczyni uznał szczęście, jakiego doznawała będąc w ciąży, a potem niechęć do ponoszenia jego konsekwencji. - Z psychologicznego punktu widzenia to bzdura. Z ludzkiego też - komentuje psycholog Tamara Tarasiewicz.
Walka o spokój
Wyrok wzbudził protesty organizacji broniących praw kobiet. Sąd Apelacyjny w Lublinie uchylił wyrok. Odesłał sprawę do ponownego rozpatrzenia. Przedostatni wyrok, z lata zeszłego roku to 12 lat dla Andrzeja K. i 25 dla Jolanty K. Prokuratura, której zależało na uznaniu winy ojca już nie protestowała. Odwołali się za to obydwoje oskarżeni.
W Czerniejowie sądom się nie dziwią. Ludzie mówią wprost, że tego, kto na ile zawinił, nie sposób dowieść. - Niech to już się wreszcie skończy - wzdycha Piotr Starczyk z Lublina, znajomy obydwojga K. - Przede wszystkim ze względu na te żyjące dzieci. To już dorośli ludzie, niech chociaż oni sobie życie poukładają.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24