Ewentualne wyjście Polski z Unii Europejskiej było jednym z tematów programu "Fakty po Faktach" w TVN24. Sprawę komentował profesor Marek Belka. - Jest jednym wielkim kłamstwem porównywanie sytuacji, która zaistniała w naszym kraju do sytuacji na przykład w Niemczech - ocenił. Wypowiedział się także na temat wysokiej inflacji. Ta we wrześniu wyniosła 5,9 procenta.
Profesor Marek Belka, były premier i były prezes NBP, obecnie eurodeputowany w "Faktach po Faktach" w TVN24 pytany był o sytuację wokół prounijnych demonstracji po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który opozycja i część opinii publicznej uznała za wstęp do wyjścia Polski z Unii Europejskiej. Przedstawiciele rządu i politycy PiS zaprzeczają wizji polexitu. Powtarzają, że podobne orzeczenia wydawały trybunały w innych państwach UE.
- Przede wszystkim jest jednym wielkim kłamstwem porównywanie sytuacji, która zaistniała w naszym kraju do sytuacji na przykład w Niemczech - skomentował. - Niemiecki Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe miał wątpliwości, czy pewne działania Europejskiego Banku Centralnego nie przekraczają traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. W swoim orzeczeniu kilkakrotnie podkreślał, że prawo europejskie ma prymat nad prawem krajowym. W końcu sprawa została wyjaśniona - przypomniał.
Belka mówił dalej, że "można powiedzieć, że taka teza propagandowa, którą przesyła rząd do społeczeństwa, że my nie możemy być dyskryminowani, że przecież inne kraje też (tak orzekają - red.), to jedno, wielkie wierutne kłamstwo".
- Nasza sytuacja jest całkowicie inna. Nikt jeszcze, i to jeszcze rząd, nie podważył prawomocności traktatów unijnych i ich zgodności z konstytucją - stwierdził. Według niego sytuacja ta "to jest spuszczenie bomby atomowej na system prawny Unii Europejskiej". - Z tym wiążą się możliwe, bardzo dotkliwe konsekwencje dla Polski - zauważył.
Belka o inflacji. "Przekształciła się w spiralę cenowo-płacową, którą będzie bardzo trudno zatrzymać"
Belka został także zapytany o wysoką inflację. - Oczywiście, że się martwię. Po pierwsze dlatego, że (inflacja - red.) już jest bardzo wysoka - przyznał. Powiedział, że "nie ma żadnych pozytywnych skutków w inflacji, nawet dwu-, trzy-, czteroprocentowej, ale też kiedy inflacja jest dwuprocentowa, to nie można mówić o wielkich stratach, szkodach". - Tak niewielka inflacja nie dezorganizuje życia gospodarczego - zwrócił uwagę.
- Ale już sześcioprocentowa, a zdaje się, że zbliżamy się w górne rejony jednocyfrowej inflacji, to wtedy mamy do czynienia z olbrzymimi, negatywnymi skutkami, szczególnie dla działalności inwestycyjnej - mówił.
W piątek Główny Urząd Statystyczny poinformował, że ceny towarów i usług konsumpcyjnych we wrześniu wzrosły rok do roku o 5,9 procenta.
Były prezes NBP mówił także, że obawia się, że inflacja w Polsce "nie ma już w przeważającej mierze charakteru inflacji kosztowej", która "nie zależy od działań Narodowego Banku Polskiego". - Ona już się przekształciła w proces, w spiralę cenowo-płacową, którą będzie bardzo trudno zatrzymać. Zatrzymać będzie można tylko twardymi środkami polityki pieniężnej, ale także polityki budżetowej - tłumaczył.
- Tu nie można obciążać obowiązkiem zejścia z inflacją na niższe poziomy tylko NBP. Współdziałać w tym zakresie będzie musiał także polski rząd - zaznaczył.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24