Sąd kazał zagazować pszczoły. Przeszkadzają sąsiadom. "Nie spotkałem się z takim draństwem"

Panu Mieczysławowi pozwolono zachować jedynie kilka uli
Panu Mieczysławowi pozwolono zachować jedynie kilka uli
Źródło: tvn24

Pszczoły Mieczysława Jamróza najprawdopodobniej czeka śmierć przez zagazowanie. Pozwolono mu zachować jedynie sześć z obecnych 30 uli. Taki wyrok wydał sąd, gdy sąsiedzi poskarżyli się, że owady im przeszkadzają. Latają, bzyczą, wpadają do napojów, topią się w basenach... Materiał "Blisko ludzi" TTV.

Problemy 82-latka zaczęły się kilka lat temu, kiedy musiał przenieść swoje ule z sąsiedniej miejscowości. Tam pszczoły nikomu nie przeszkadzały, ale teren trzeba było oddać pod budowę zapory wodnej, która ratuje dziś okolicę przed zalaniem. Ule przeniósł na swoją działkę w Jaszczurowej, którą odziedziczył po rodzicach.

Pechowe przenosiny

Wtedy jednak zaprotestowali nowi sąsiedzi, sprawa trafiła do sądu, a ten był dla pszczół bezlitosny. Zgodził się ze skargą i uznał, że owadów jest zdecydowanie za wiele.

Na działce pszczelarza znajduje się ok. 80 uli, ale większość z nich jest pusta - zasiedlonych jest jedynie 30. 82-latek dochował również wszystkich reguł bezpieczeństwa dotyczących hodowli pszczół. Dlatego nie może się pogodzić z decyzją sądu. Po swojej stronie ma również środowisko pszczelarzy.

- Działka jest ogrodzona, zabezpieczona przed dostępem osób postronnych, obsadzona kilkumetrowymi krzewami - podkreśla Przemysław Szeliga z Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy w Krakowie.

Zbyt dużo pszczół?

- Nie spotkałem się jeszcze z takim draństwem - mówi wzburzony pan Mieczysław. Pszczelarz tłumaczy, że nie stać go na przeniesienie uli w inne miejsce, poza tym, dla osoby w jego wieku, byłoby to zadanie karkołomne. Nie pozostanie mu więc nic innego, jak pszczoły zagazować na śmierć.

W okolicy jest więcej pasiek, powstaje więc pytanie, w jaki sposób sąd ocenił, że to pszczoły akurat z działki pana Mieczysława są tak uciążliwe.

- Istnieje prawo sąsiedzkie, które mówi, że nikt nie może ze swojego prawa robić ponadprzeciętnego użytku - tłumaczył Waldemar Żurek z sądu okręgowego w Krakowie.

Najpierw wyrok, później apelacja

- Ta uciążliwość musi być ponad społecznie przyjętą miarę - ripostuje Przemysław Szeliga.

Niezadowoleni z pasieki sąsiedzi pszczelarza są w ten sprawie mało rozmowni albo odmawiają rozmowy w ogóle. Na jakiej podstawie biegły uznał, że pszczół jest za wiele? Miał je policzyć. - Te pszczoły są głodne w niektórych okresach i to powoduje ich agresję - argumentuje Waldemar Żurek. Nie zgadzają się z tym pszczelarze, przekonują, że pszczoły pana Mieczysława nie są ani głodne, ani agresywne. - Można je pogłaskać - mówi i pokazuje Przemysław Szeliga.

- Ten zapach, i miód, to jest jak narkotyk - mówi pan Mieczysław. - Jak je zagazować, jak te pszczoły są niewinne? - dodaje z goryczą. 82-latek będzie się jeszcze ubiegał o kasację prawomocnego wyroku, zanim jednak złoży wniosek, najpierw musi wykonać wyrok.

Autor: mm//rzw / Źródło: tvn24

Czytaj także: