Wypadek Beaty Szydło. Nie da się odzyskać nagrania z uszkodzonej płyty

Wypadek Beaty Szydło. Nie da się odzyskać nagrania z uszkodzonej płyty
Wypadek Beaty Szydło. Nie da się odzyskać nagrania z uszkodzonej płyty
Źródło: tvn24

Nie da się odzyskać danych z uszkodzonej płyty będącej dowodem w sprawie wypadku rządowej kolumny Beaty Szydło, do którego doszło w lutym 2017 roku w Oświęcimiu - poinformowali sąd eksperci z Biura Ekspertyz Sądowych z Lublina, którzy zbadali płytę. Znajdowały się na niej nagrania z monitoringu miejsca położonego 300 metrów od trasy przejazdu rządowej kolumny.

Jak dowiedziała się reporterka TVN24, Biuro Ekspertyz Sądowych z Lublina zbadało uszkodzoną płytę z nagraniem z monitoringu i przekazało wnioski do sądu w Oświęcimiu.

Eksperci stwierdzili, że dane zostały utracone bezpowrotnie. Uszkodzenie płyty było mechaniczne.

Prokurator twierdzi, że "dowód nie ma żadnego znaczenia"

Prokurator okręgowy z Krakowa Rafał Babiński powiedział, że "od początku było wiadomo, że ten dowód nie ma żadnego znaczenia dla dalszego sprawy, bo to nagranie nie obejmuje miejsca zdarzenia przejazdu kolumny".

- To jest nagranie z budynku, który znajduje się kilkaset metrów od miejsca zdarzenia, ale obok, na równoległej ulicy - stwierdził prokurator.

Dowód nie ma żadnego znaczenia dla sprawy

"Dowód nie ma żadnego znaczenia dla sprawy"

Obrońca tłumaczy, że "prawdopodobnie utraciliśmy możliwość ustalenia bezpośredniego świadka"

Władysław Pociej, obrońca Sebastiana Kościelnika, kierowcy seicento uczestniczącego w wypadku z limuzyną z kolumny rządowej ówczesnej premier ocenił, że "jest wysoce prawdopodobne, jeśli nie graniczące z pewnością, że na tym nagraniu musiał być zarejestrowany samochód, który zatrzymał się bezpośrednio za Sebastianem tuż przed wypadkiem, a później na polecenie funkcjonariuszy ówczesnego BOR został przekierowany do natychmiastowego odjazdu w ulicę Orzeszkowej".

- Musiał zatem dojechać do skrzyżowania 300 metrów dalej, które było objęte tym monitoringiem. Być może jest inaczej i nie mam racji, ale w moim przekonaniu bardzo prawdopodobne jest, że utraciliśmy możliwość ustalenia kierowcy tego samochodu, bezpośredniego świadka zdarzenia - tłumaczył mecenas.

Komunikat prokuratury a wypowiedź prokuratora

W czwartkowym komunikacie prokuratury czytamy, że "nieprawdziwe są twierdzenia, jakoby uszkodzony materiał dowodowy zawierał zapis dokumentujący przejazd kolumny przewożącej premier Beatę Szydło".

Jednak prokurator Rafał Babiński w rozmowie z "Rzeczpospolitą" przyznał, że "przez moment widoczny jest na nim jeden z samochodów rządowej kolumny, ale tylko zarys sylwetki tego pojazdu".

- To nagranie z okolic ulicy Prusa, odległego około 300 metrów od miejsca wypadku. Przez moment widoczny jest na nim jeden z samochodów rządowej kolumny, ale tylko zarys sylwetki tego pojazdu. Na nagraniu widoczny jest głównie budynek przedszkola. Z dowodowego punktu widzenia ten zapis nie ma więc żadnej wartości - przekonuje prokurator Babiński.

Jak mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą", istnieje szansa na uzyskanie kopii nagrań.

PO-KO zapowiada zawiadomienie do prokuratury

Posłanka Agnieszka Pomaska z klubu Platformy Obywatelskiej - Koalicji Obywatelskiej, odnosząc się do informacji o bezpowrotnym, mechanicznym uszkodzeniu płyty z nagraniem z monitoringu, poinformowała w czwartek w Sejmie, że jej ugrupowanie złoży "zawiadomienie do prokuratury na działania prokuratury, na niedopełnienie obowiązków przez prokuraturę".

- Doszło do rzeczy niebywałej, skandalicznej, brakuje słów - podkreślała Pomaska. Jak dodała, "tutaj chodzi o konkretną osobę, młodego człowieka, Sebastiana [Kościelnika, kierowcę seicento - przyp. red.], któremu chce się złamać życie".

- Ale chcemy wyraźnie powiedzieć. W starciu z państwem PiS, każdy w Polsce może być na miejscu 21-letniego Sebastiana - zaznaczyła parlamentarzystka opozycji.

PO-KO zapowiada zawiadomienie do prokuratury

PO-KO zapowiada zawiadomienie do prokuratury

Uszkodzone dowody w sprawie wypadku

O uszkodzonych płytach z nagraniami wideo poinformował w połowie czerwca portal tvn24.pl. Na jednej z nich znajdował się zapis z kamer monitoringu z ulicy Prusa, a na drugiej materiał programu "Czarno na białym" TVN24 dotyczący wypadku.

14 czerwca Prokuratura Okręgowa w Krakowie przekazała w komunikacie, że prokuratura przesłała do sądu "wszelkie dowody zgromadzone w tej sprawie, łącznie z różnorodnymi nagraniami, wszelkie nośniki były nieuszkodzone i zdolne do odtworzenia". Dodano, że "prokuratura została poinformowana, że dwie spośród przesłanych do sądu płyt zostały uszkodzone".

Niespełna dwa tygodnie później - 26 czerwca - ta sama prokuratura w komunikacie przyznała, że biegli z Laboratorium Kryminalistycznego nie odtworzyli nagrania z powodu uszkodzenia jednej z płyt.

"W dniu 15 marca 2017 roku Prokuratura Okręgowa w Krakowie uzyskała opinię biegłych, w zakresie zadanych pytań, w treści której - w części wstępnej - wskazano, iż płyta DVD z zapisem z monitoringu z ulicy Prusa posiada uszkodzenie w postaci pęknięcia w jej centralnej części, co skutkowało odstąpieniem przez biegłych od odczytania jej zawartości" - czytamy w komunikacie.

Wypadek Beaty Szydło w Oświęcimiu i proces

10 lutego 2017 roku w Oświęcimiu doszło do wypadku samochodowego, na skutek którego ucierpiała premier Beata Szydło. Rządowy pojazd - pancerne audi A8 z 2016 roku - którym jechała ówczesna szefowa rządu, zderzył się z fiatem seicento kierowanym przez 21-letniego Sebastiana Kościelnika, po czym uderzył w drzewo.

Szydło oraz dwaj funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu - kierowca i szef ochrony szefowej rządu - zostali ranni. Premier została przebadana w szpitalu w Oświęcimiu, następnie przetransportowano ją do Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie.

Wypadek Beaty Szydło. RAPORT TVN24.PL

Sebastian Kościelnik został oskarżony o nieumyślne spowodowanie wypadku. Nie przyznał się do winy. Śledczy powoływali się na opinie biegłych, według których - niezależnie od tego, czy pojazdy z kolumny uprzywilejowanej używały bądź nie sygnałów dźwiękowych - wyłącznym i bezpośrednim sprawcą zdarzenia był kierowca fiata, który nie rozeznał się prawidłowo w sytuacji na jezdni.

Jak informowaliśmy w tvn24.pl, z takim finałem śledztwa nie godził się zespół trzech prokuratorów, którzy sprawę prowadzili od początku. Złożyli oni wnioski o wyłączenie ich ze śledztwa i nie podpisali aktu oskarżenia.

W procesie dotyczącym wypadku przesłuchano już wszystkich kilkudziesięciu świadków. Tylko jeden z nich zeznał, że rządowe samochody miały włączone światła i sygnały dźwiękowe. Pozostali utrzymywali, że sygnałów nie było.

Autor: ads,tmw,kb//now,adso / Źródło: tvn24.pl, Rzeczpospolita

Czytaj także: