Liczne dokumenty, a także dyski komputerów wyniosło CBŚ z gabinetu wiceministra finansów Jacka Kapicy. Ma to związek z aferą hazadrową - podaje dziennik.pl. I dodaje, że minister musi się liczyć z tym, że będzie przesłuchany i może nawet usłyszeć zarzuty. Prokuratura jednak tego nie potwierdza.
CBŚ - jak wyjaśnił dziennikowi pl. jeden z śledzych, działali na podstawie wystawionego przez prokuratora "żądania wydania rzeczy", co dawało im prawo nawet do siłowego przejęcia żądanych dokumentów.
CBŚ nie napotykał jednak oporu ze strony Kapicy, ani pięciu innych dyrektorów w resorcie finansów.
Wszystkie zabezpieczone dokumenty zostały przewiezione do siedziby wydziału przestępczości zorganizowanej i korupcji w białostockiej Prokuraturze Apelacyjnej.
Całą akcję nadzorowali bisłostoccy prokuratorzy ze specjalnej grupy śledczej badającej kulisy afery "jednorękich bandytów".
Wyjaśniają oni, jak w krótkim czasie Polskę zalały dziesiątki tysięcy automatów. Zgodnie z prawem mogły one zezwalać jedynie na grę o minimalne stawki, a w rzeczywistości umożliwiały grę o dowolne pieniądze.
Zatrzymanie zastępcy Jacka Kapicy
Jak powiedział jeden z rozmówców dziennika.pl, "przeszukanie u ministra oznacza, że będzie on też przesłuchiwany". - Na tym etapie śledztwa nie jest wykluczone, że postawione zostaną mu zarzuty karne - mówi rozmówca dziennika.pl
Dziennik pl. informuje też, że przed wigilią zarzuty karne usłyszał zastępca ministra Jacka Kapicy - Anna C.
- Podejrzewamy, że urzędnicy resortu finansów tolerowali rozrastanie się plagi jednorękich bandytów, na których miliardy tracił budżet państwa. W śledztwie są również inne wątki. Ich oceną zajmie się sąd - mówi rozmówca dziennika.pl.
Nie ma policji
Rzeczniczka resortu finansów Wiesława Dróżdż tłumaczyła w piątek rano w TVN24, że resort "niemal codziennie dostarcza dokumenty, które są niezbędne do wyjaśnienia różnych spraw". - Między innymi spraw dotyczących tak zwanej hazardówki. Natomiast nie ma żdanych przeszukań, a na pewno w tym momencie w ministerstwie nie ma policjantów - powiedział rzeczniczka.
Dodała, że policjantów nie ma też w biurach innych urzędników resortu. Poinformowała natomiast, że policjanci byli w ministerstwie w czwartek koło południa i zostały im przekazane dokumenty.
Co z Kapicą?
Informacje o działaniach CBŚ potwierdził TVN24 prokurator Krzysztof Wojdakowski z wydziału przestępczości zorganizowanej i korupcji Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku. Zastrzegł jednak, że nie było przeszukania w gabinecie wiceministra Kapicy. - To było żądanie wydania dokumentów - dodał Wojdakowski. Dziennikarz tvn24.pl zapytał go, czy Jackowi Kapicy zostaną postawione zarzuty. - Na dzisiaj nie ma ku temu żadnych wskazań - odpowiedział prokurator Wojdakowski. Zastrzegł, że to jest jego zdanie, a decyzję podejmuje prokurator prowadzący sprawę.
O tym, że Kapica może mieć postawione zarzuty informował dziennik.pl i RMF FM.
Prowadzone przez Prokuraturę Apelacyjną w Białymstoku śledztwo dotyczy organizowania gier na automatach - wbrew przepisom i bez stosownych zezwoleń - ale także ukrywania dochodów z tej działalności oraz ich legalizacji, czyli prania brudnych pieniędzy.
Cały proceder opierał się na tym, że automaty rejestrowane jako maszyny dające niskie wygrane, można było nielegalnie przeprogramować, by dawały także wyższe wygrane.
Wśród podejrzanych jest m.in. kilkunastu biegłych rzeczoznawców. Według prokuratury mieli oni niezgodnie z prawdą poświadczać, że automatów do gier losowych nie można przeprogramować, by dawały wysokie wygrane (powyżej 15 euro); w rzeczywistości było to możliwe. Kolejna duża grupa osób podejrzanych, to przedstawiciele podmiotów, które organizowały gry na automatach. Maszyny były rejestrowane jako dające niskie wygrane, podczas gdy w rzeczywistości możliwe były - niezgodnie z przepisami - wyższe wygrane.
W listopadzie 2010 roku zarzut przekroczenia uprawnień przy rejestracji tych automatów prokuratura postawiła urzędniczce z kierownictwa jednego z departamentów Ministerstwa Finansów. Wojdakowski powiedział, że w tym zakresie śledztwo powinno się zakończyć w ciągu dwóch, trzech miesięcy.
Cztery lata śledztwa
Śledztwo trwa czwarty rok. W kwietniu 2009 r. funkcjonariusze CBŚ zabezpieczyli w całym kraju ponad trzysta automatów, tzw. jednorękich bandytów, co do których były podejrzenia, że możliwe były na nich wysokie wygrane. Automaty dające wysokie wygrane mogą być używane jedynie w kasynach i salonach gier, a były podejrzenia, że właśnie takie urządzenia stawiano np. w pubach czy na stacjach benzynowych jako automaty umożliwiające niskie wygrane. Policja i prokuratura oceniają, że straty Skarbu Państwa mogły sięgać nawet kilku miliardów złotych, ze względu na różnicę w opodatkowaniu automatów o niskich wygranych i o wysokich wygranych. Dokładna wysokość strat budżetu państwa nie jest jednak znana. Po zmianie przepisów ustawy o grach hazardowych, pozwolenia na automaty o niskich wygranych używane w takich miejscach, jak puby czy stacje benzynowe, będą obowiązywały jedynie do 2016 roku. W praktyce nie są wydawane nowe, a jedynie obowiązują dotychczasowe.
Autor: mn/ola / Źródło: dziennik.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: MF