Borne-Sulinowo, trzytysięczne miasteczko, w którym stacjonowali radzieccy żołnierze pełne jest pocisków i niewybuchów. Na jednej tylko działce znaleziono ich 15.
Gdy jeden z przedsiębiorców kupił działkę i rozpoczął pracę przy budowie zakładu rehabilitacji bardzo się zdziwił. – Najpierw znalazł jeden niewybuch. Pomyślał, że to przypadek. Kiedy odkrył kolejne, zgłosił się do gminy z informacją, że ponosi straty, nie prowadzi działalności, bo tam jest niebezpiecznie – powiedziała "Rzeczpospolitej" burmistrz Sulinowa Renata Pietkiewicz-Chmyłkowska.
Gmina dostała co prawda od państwa 80 tys. złotych na rozbrojenie terenu, ale to wystarczyło tylko na oczyszczenie kilku działek. – A praktycznie na całym obszarze miasta są pociski, granaty ręczne, miny. Będziemy więc występowali o kolejne dotacje. Chcę przeczesać całe miasto - zapowiedziała burmistrz.
Nie lepiej jest w okolicznych lasach – Znaleźliśmy 170 tys. sztuk materiałów niebezpiecznych – powiedział gazecie leśnik Ryszard Szatkowski. Zdjęcia pokazują, że wśród "znalezisk" znajdują się granaty, miny, rakiety i granatniki przeciwpancerne. Choć nadleśnictwo dostało już na oczyszczenie terenu milion złotych a kolejne 800 tys. jest w drodze, to i tak za mało.
– Przed nami do sprawdzenia jeszcze przynajmniej 3 tys. hektarów – mówi Szatkowski. Jednak pieniądze wystarczą na przeszukanie tylko około 240 ha.
Borne-Sulinowo położone na Pomorzu Zachodnim było w trakcie II wojny światowej bazą wojsk niemieckich, a później stacjonowali tam Rosjanie. Kiedy wycofali się w 1992 roku, ludzie zaczęli ściągać do miasta, bo były tu tanie mieszkania do wzięcia "od zaraz". Pewnie niewielu spodziewało się takiej bombowej niespodzianki.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24