Dziś ten pomysł nie powinien być w ogóle rozważany. To jest tragedia, że tracimy czas, energię, siły i pieniądze na zajmowanie się tą kwestią - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 immunolog i ekspert do spraw zakażeń, doktor Paweł Grzesiowski, odnosząc się do możliwości przeprowadzenia wyborów prezydenckich 10 maja. Zwracał uwagę, że nie można organizować imprez masowych, a wybory "są taką imprezą".
Premier Mateusz Morawiecki przedstawił w czwartek etapy stopniowego łagodzenia niektórych zarządzonych wcześniej restrykcji. Pierwszy etap zmian, który zacznie obowiązywać od 20 kwietnia, dotyczy przede wszystkim funkcjonowania sklepów, kościołów, a także możliwości przemieszczania się w celach rekreacyjnych. Kolejne etapy przewidują stopniowe otwieranie sklepów w galeriach handlowych, lokali gastronomicznych, zakładów fryzjerskich i salonów kosmetycznych.
"Tam gdzie jest tłok, tam jest niebezpieczeństwo"
Do tych zapowiedzi odniósł się w "Faktach po Faktach" w TVN24 immunolog i ekspert do spraw zakażeń, doktor Paweł Grzesiowski. Pytany był o to, które branże powinny w pierwszej kolejności wracać do normalnego funkcjonowania. - Na pewno istotne są warunki, w jakich to się odbywa. Tam gdzie jest tłok, tam jest niebezpieczeństwo. Wszystkie gałęzie przemysłu, gdzie są ludzie pracujący na konkretnym stanowisku i nie są otoczeni wianuszkiem klientów, są zdecydowanie branżami bezpieczniejszymi - wskazywał. - Jeżeli to jest na przykład monter, spawacz, osoba wykonująca jakieś czynności techniczne, to nie jest to osoba, która zagraża bezpośrednio swojemu koledze z pracy, jeżeli będzie w odpowiednim dystansie - dodał.
- Musimy w pierwszej kolejności uruchomić ten obszar, gdzie ludzie będą mogli wyjść na zewnątrz, zwłaszcza że pogoda temu sprzyja, bo również aktywność na świeżym powietrzu poprawia odporność. Natomiast trzeba to zrobić w sposób bezpieczny, bez organizowania imprez masowych na świeżym powietrzu - tłumaczył.
"Dziś uważam, że to już nie jest tragifarsa, to jest tragedia"
Grzesiowski był także pytany o bezpieczeństwo przeprowadzenia wyborów 10 maja.
- Dziś uważam, że to już nie jest tragifarsa, to jest tragedia. W momencie, kiedy zaczniemy rozmawiać o organizacji jakichkolwiek masowych przedsięwzięć, musimy zacząć planować grupowanie się ludzi - mówił. Jak wskazywał, nie powinno się organizować "jakichkolwiek imprez masowych, a wybory są taką imprezą masową".
- To nie jest tylko kwestia doniesienia czy rozniesienia kart do głosowania, ale to jest też kwestia liczenia potem (głosów - red.) w komisjach - zwracał uwagę. - To są tysiące osób, które po prostu muszą przebywać w małych pomieszczeniach (...) Nie chcę sobie wyobrażać tego masowego zdarzenia, które musi się odbyć w krótkim czasie. Bo gdybyśmy mogli te wybory rozciągnąć na przykład na miesiąc, to pewnie moglibyśmy je zorganizować w jakiś sposób zabezpieczający tych pracowników - kontynuował.
- Dziś uważam to medycznie za pomysł szalony i nie powinien być on w ogóle rozważany. To jest tragedia, że tracimy czas, energię, siły i pieniądze na zajmowanie się tą kwestią - podkreślił gość TVN24.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24