W czwartek odbędzie się posiedzenie nieuznawanej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych w Sądzie Najwyższym w sprawie ważności wyborów parlamentarnych z 15 października. Jak mówili w "Faktach po Faktach" profesor Krzysztof Rączka i Jerzy Stępień, nie można uznać, że wyroki izby "wchodzą do obrotu prawnego". - Przyjmuje się w teorii, że wybory korzystają z domniemania ważności i ewentualnie można to podważyć (...) orzeczeniem sądu. Jeśli powiemy, że tę decyzję podejmuje izba niewłaściwa, to znaczy, że nie doszło do podważenia ważności - tłumaczył Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego.
Gośćmi "Faktów po Faktach" byli prof. Krzysztof Rączka, sędzia Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego i Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego.
W czwartek o godzinie 11.00 rozpocznie się posiedzenie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego w sprawie ważności wyborów parlamentarnych z 15 października. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej stwierdził, że izba "nie jest niezawisłym i bezstronnym sądem".
Stępień: można podważyć domniemanie ważności wyborów orzeczeniem sądu
Prof. Krzysztof Rączka zapytany o to, czy można spodziewać się orzeczenia, w którym izba nie uzna ważności ostatnich wyborów parlamentarnych z 15 października 2023 roku, odpowiedział, że "to, co się dzieje w Polsce ostatnio, upoważnia do przyjęcia każdej myśli". - Zacznę od sprawy zasadniczej. Izba Kontroli Nadzwyczajnej (i Spraw Publicznych - red.) nie jest sądem, nie może sprawować wymiaru sprawiedliwości w Polsce. W związku z tym, cokolwiek by ona nie orzekła, to nie ma znaczenia prawnego, ponieważ to orzeczenie nie wchodzi do obrotu prawnego. Dlatego nie ma znaczenia, co orzeknie ta izba - powiedział sędzia.
Jerzy Stępień zgodził się z prof. Rączką, że to nie Izba Kontroli Nadzwyczajnej powinna orzekać w sprawie wyborów. - Przyjmuje się w teorii, że wybory korzystają z domniemania ważności i ewentualnie można podważyć to domniemanie ważności wyborów orzeczeniem sądu. Jeśli powiemy, że tę decyzję podejmuje izba niewłaściwa, to znaczy, że nie doszło do podważenia ważności wyborów - mówił Stępień.
Tłumaczył, że izbą uprawnioną do orzekania w tej sprawie jest Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego. Wyjaśnił jednak, czym mogłaby skutkować decyzja izby o nieważności wyborów, którą uznałby prezydent Andrzej Duda. Mówił, że gdyby Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN orzekła o nieważności wyborów i prezydent uznałby ten wyrok za słuszny, Duda musiałby podjąć decyzję o skróceniu kadencji Sejmu i ogłosić nowe wybory.
Prof. Rączka: skandal polega na tym, że prezydent przyjmuje przestępców urzędniczych
Skazani prawomocnie Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik zostali zatrzymani we wtorek na terenie Pałacu Prezydenckiego. Przewieziono ich do komendy policji, a następnie do aresztu śledczego.
- Cały skandal polega na tym, że prezydent przyjmuje przestępców urzędniczych. W żadnym cywilizowanym kraju nigdy by się nie wydarzyło to, co się wczoraj wydarzyło. My nawet nie zdajemy sobie sprawy z wagi tego. To jest sygnał, jak demoralizowane jest społeczeństwo - komentował prof. Rączka pojawienie się Kamińskiego i Wąsika na terenie Pałacu Prezydenckiego, na zaproszenie Andrzeja Dudy.
"Każdy przyzwoity prawnik wie, że było to ułaskawienie wadliwe"
Rączka odniósł się też do sprzecznych komentarzy w sprawie ważności ułaskawienia Kamińskiego i Wąsika przez prezydenta Dudę w 2015 roku po nieprawomocnym wyroku sądu. - Każdy przyzwoity prawnik wie, że to było ułaskawienie wadliwe. Przedstawiciele dzisiejszej opozycji, a do niedawna rządzących, cały czas nam kłamali w oczy (...) Poczucie wstydu wpadło do studni bez dna - mówił sędzia.
Stępień zwrócił z kolei uwagę na "ciekawą koincydencję zdarzeń" w 2015 roku. - Z jakiegoś powodu pan Kamiński musiał zostać członkiem rządu pani Szydło. Dla mnie była ciekawa ta koincydencja zdarzeń, bo tego samego dnia ogłoszono z pewnym opóźnieniem powstanie rządu i informację o tak zwanym ułaskawieniu - mówił były prezes TK.
Czym była afera gruntowa
W 2007 CBA, którym kierował wtedy Mariusz Kamiński (Maciej Wąsik był jego zastępcą) zorganizowało prowokację, która miała uderzyć w ówczesnego ministra rolnictwa Andrzeja Leppera. Podstawieni agenci Biura mieli zaproponować urzędnikom kilkumilionową łapówkę za odrolnienie działki na Mazurach. Na skutek przecieku nie doszło do przekazania pieniędzy, akcja CBA zakończyła się niepowodzeniem. W efekcie Lepper został zdymisjonowany przez Jarosława Kaczyńskiego (był wtedy premierem). Polityczne trzęsienie ziemi doprowadziło do rozpadu koalicji PiS-Samoobrona- LPR i do przedterminowych wyborów, w wyniku których władzę przejęła koalicja PO-PSL.
Sędzia Anna Bator-Ciesielska, która ogłaszała w grudniu 2023 roku prawomocny wyrok w sprawie Kamińskiego i Wąsika, mówiła, że ich działanie przed laty, gdy stali na czele CBA, "dalece rozmijało się" ze standardem działania organów ścigania w ramach kontroli operacyjnej i prowokacji. - Opisane w wyroku czynności podejmowane przez oskarżonych były nie tylko działaniami bezprawnymi (...) Nie były to działania zmierzające do wykrycia przestępstw, lecz kreujące to przestępstwo - wskazała sędzia.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24