Nie podzielam poglądu, że te wybory, które odbędą się w niedzielę, są jeszcze ważniejsze niż te z 1989 roku - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 były premier Leszek Miller. - Ale są ważne z kilku powodów. Po raz pierwszy idziemy do wyborów w sytuacji, w której zmienił się konstytucyjny porządek państwa. Dzięki temu PiS się obwarował w swoim obozie w taki sposób, żeby utrudnić albo uniemożliwić przejęcie władzy, nawet gdyby opozycja wygrała - mówił. Jak dodał, kolejnym czynnikiem, dla którego te wybory są ważne, "jest niezwykły stopień aferalności".
Do wyborów parlamentarnych zostały dwa dni. W niedzielę 13 października wybierzemy skład Sejmu i Senatu. W piątek, ostatni dzień kampanii wyborczej, gościem "Rozmowy Piaseckiego" w TVN24 był były premier Leszek Miller.
"Żaden sondaż nie pokazuje, że PiS otrzyma konstytucyjną większość"
- Wszystkie sondaże wskazują, iż to będzie zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości, ale żaden sondaż nie pokazuje, że PiS otrzyma konstytucyjną większość - skomentował Miller.
Jak zwrócił uwagę, "bardzo możliwe, że PiS będzie potrzebował koalicjanta i to jest fascynujące pytanie, kto nim będzie". Zdaniem byłego premiera "jeżeli PiS będzie potrzebował koalicjanta, to sobie znajdzie" lub będzie "wyłuskiwał posłów z innych partii".
Z najnowszego sondażu Kantar dla "Faktów" TVN i TVN24 wynika, że poparcie dla PiS wynosi 40 procent. Na Koalicję Obywatelską wskazało natomiast 26 procent respondentów. Do Sejmu z trzeciego miejsca dostałaby się Lewica. Do parlamentu weszłaby także Konfederacja i kandydaci z listy Polskiego Stronnictwa Ludowego.
"Nie podzielam poglądu, że te wybory są jeszcze ważniejsze niż te z 1989 roku"
Na pytanie, czy wierzy w wariant, że w sytuacji, gdyby Prawo i Sprawiedliwość nie zyskało 231 mandatów sejmowej większości, wszystkie pozostałe ugrupowania mogłyby się sprzymierzyć przeciwko PiS-owi i objąć władzę, Miller odparł: - Nie bardzo wierzę, dlatego że przy prezydencie, który jest rzecznikiem Prawa i Sprawiedliwości, przy Trybunale Konstytucyjnym - takim, jakim on jest - to rządzenie takiej większości byłoby koszmarem.
- Ja nie podzielam poglądu, że te wybory, które odbędą się w niedzielę, są jeszcze ważniejsze niż te z 1989 roku, ale są ważne z kilku powodów - podkreślił były premier.
- Po raz pierwszy idziemy do wyborów w sytuacji, w której zmienił się konstytucyjny porządek państwa. Dzięki temu PiS się obwarował w swoim obozie w taki sposób, żeby utrudnić albo uniemożliwić przejęcie władzy, nawet gdyby opozycja wygrała. I kolejny czynnik to jest niezwykły stopień aferalności. Mam na myśli zwłaszcza sprawę pana [Mariana - przyp. red.] Banasia - wymieniał.
Odniósł się w ten sposób do pytań i wątpliwości w sprawie kamienicy należącej do prezesa Najwyższej Izby Kontroli, ukazanych w reportażu "Superwizjera".
W tym wszystkim - jak dodał gość "Rozmowy Piaseckiego" - "najbardziej zastanawiające jest to, że następuje widoczna patologizacja rządzenia przez obóz władzy i to nie robi wrażenia".
Ocenił jednocześnie, że "jest coraz więcej cynizmu między wyborcą a politykiem". - Do tej pory zwykle się mówiło, że to politycy wykorzystują wyborców, ale teraz trzeba powiedzieć, że wyborcy wykorzystują też polityków. Wyborcy mówią: "podwyższyliście nasz byt, dopóki dajecie nam pieniądze, wszystko wam wybaczamy" - skomentował.
Pytany, jak to się stało, że Prawo i Sprawiedliwość w ostatnich latach stało się tak silną partią, odparł: - Tłumaczę to sobie w ten sposób, że tacy my jesteśmy, takie jest polskie społeczeństwo. Te pokłady silnego konserwatyzmu, zabarwionego takim dosyć prymitywnym katolicyzmem, takiej wrażliwości na podrzucanie tezy o wielkości (...) to zawsze w Polsce, w społeczeństwie, drzemało i PiS to obudził, dlatego ma taki sukces - skomentował Leszek Miller.
Autor: kb//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24