Kandydaci walczą o glosy, drogowcy o to, żeby przy okazji nie szpecono miasta. W stolicy plakaty, które zawieszono w niedozwolonych miejscach trafiają do jednego z magazynów Zarządu Dróg Miejskich. Stamtąd komitety wyborcze wzywane są do ich odebrania. Jeśli tego nie zrobią, naliczane są kary. Do ich wymierzenia droga jest jednak daleka.
W niektórych częściach Warszawy nielegalne plakaty to już plaga. Codziennie drogowcy zrywają ich około dwustu.
Stołeczny Zarząd Dróg Miejskich narzeka zwłaszcza na plakaty wiszące na latarniach i słupach, czyli miejscach niedozwolonych.
Trudno zapłacić
Trzy złote za metr kwadratowy, razy powierzchnia, razy dziesięciokrotność. Czyli wychodzi kilkaset złotych za jeden plakat. Taka kara może spotkać komitet wyborczy. Jednak do jej wymierzenia droga jest daleka.
- Wzywamy komitety wyborcze, aby zgłosiły sie po te plakaty, a następnie naliczamy kary zgodne z taryfą - tłumaczy Karolina Gałecka z ZDM.
A jeżeli, kandydat przyjedzie i zerwie ten plakat, to co wtedy? - Mamy wówczas według kodeksu wyborczego prawo odstąpić od przeprowadzenia postępowania administracyjnego - dodaje Gałecka.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24