W najbliższą niedzielę mija 10 lat od ataku terrorystycznego na nowojorskie wieże. Na miejscu jest już reporter TVN24 Marek Osiecimski, który w strefie Zero spotkał się z polską architekt, od lat projektujacą wieżowce. 11 września też była pod World Trade Center.
Strefa Zero na Dolnym Manhattanie, miejsce, które dosłownie i w przenośni, dźwiga się po atakach z 11 września. Reporter TVN24 odwiedził je razem z Katarzyną Zwierko-Hausbrandt, mieszkającą od trzydziestu lat w Stanach Zjednoczonych architektką. I wspominał to, co się stało 10 lat temu.
11 września 2001 r. kobieta, jak codzień jechała do pracy. - Nagle zaczęły lecieć papiery, jakby ktoś śmietnik wywalił. Jakiś człowiek powiedział, że pali się kondygnacja WTC - wspomina.
Jej samej wydawało się, że doszło do wybuchu transformatora, a nie takiej tragedii. - I wtedy nastąpił ten koszmarny huk - mówi Katarzyna Zwierko-Hausbrandt. - Bo to był ten drugi samolot, który praktycznie ściął cały róg tej drugiej wieży - dodaje.
Mimo że samolot wleciał w górną część wieży, siła wybuchu była tak duża, że fala uderzeniowa zaczęła zmiatać wszystko i wszystkich w promieniu kilku przecznic. Katarzyna Zwierko-Hausbrandt próbowała przytrzymać się rusztowań, ale i tak szybko znalazła się pod innymi ludźmi.
- Minęło 10 lat i znowu są rusztowania - wskazuje miejsce, gdzie była w czasie ataku na WTC.
Potem wraz z przyjacielem ewakuowała się w górę Manhattanu. Stamtąd widziała coś, w co nikt nie mógł uwierzyć. Tym bardziej architektka, która wcześniej wielokrotnie rozmawiała z kolegami po fachu, o bezpieczeństwie takich konstrukcji.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24