W nocy do karetki stającej przed Kociewskim Centrum Zdrowia w Starogardzie Gdańskim (woj. pomorskie) wtargnął mężczyzna. Był pijany, dotkliwie pobił ratownika medycznego i uciekł. Medyk ma złamaną stopę i poobijaną twarz.
- Zobaczyłem mężczyznę, to wszystko trwało powiedzmy dwie sekundy, który wszedł na stopień i uderzył mnie w twarz - wspomina Rafał, ratownik medyczny. - Przymroczyło mnie, byłem zaskoczony. Myślałem, że jest wielu napastników dookoła, bo nie widziałem. Z karetki nie widać, co się dzieje dookoła - dodał.
- Myślę sobie nad tym, co by się stało, gdyby ten człowiek miał nóż i na przykład wybił oko - mówi Rafał.
"Wyżył się na karetce"
Do ataku doszło podczas weekendowego dyżuru. Ratownik medyczny ma obrażenia twarzy i uszkodzoną kość śródstopia. - Wpierw wyżył się na karetce, uderzając karetkę pięściami - powiedział Patryk Ronczkowski, ratownik medyczny. - Później podszedł do drugiej karetki, gdzie mój kolega z pracy został zaatakowany przez owego pana - dodał.
Napastnik zniknął z miejsca zdarzenia przed przybyciem policji, ale daleko nie uciekł. - W trakcie gdy policjanci sprawdzali i kontrolowali teren przyległy do szpitala, otrzymaliśmy kolejne zgłoszenie o tym, że mężczyzna ponownie wrócił w rejon szpitala, gdzie został ujęty przez ratowników medycznych - poinformował asp. sztab. Marcin Kunka z Komendy Powiatowej Policji w Starogardzie Gdańskim.
Napadu na ratownika nikt nie widział, w tym miejscu nie też ma kamer monitoringu. - W związku z tymi zdarzeniami, które miały miejsce w tym roku, planujemy także dodatkowe kamery na zewnątrz budynku - powiedziała Magdalena Jankowska z Kociewskiego Centrum Zdrowia.
Nie pierwsza taka sytuacja
Agresywny mężczyzna, który zaatakował pana Rafała, pozostaje na wolności. Został wylegitymowany przez policję, która również sprawdziła jego stan trzeźwości. Ma zostać przesłuchany, za atak grozi mu do pięciu lat więzienia. Według pracowników szpitala agresywne zachowanie pacjentów i członków ich rodzin jest coraz częściej spotykanym zjawiskiem w szpitalnych oddziałach ratunkowych. - Często są to osoby pobudzone, agresywne, wulgarne w stosunku do personelu - wyjaśnił Bartosz Gracz, ratownik medyczny. - Są to nasi pacjenci, wszystkich traktujemy jednakowo. Nie mniej jednak jest to trudna praca, ponieważ często jest tak, że takim pacjentem muszą zajmować się nawet 3-4 osoby - dodał.
W tym samym szpitalu w lutym tego roku ratownik medyczny został zaatakowany przez znajomych pacjenta. Ratownik medyczny został wtedy uderzony pięścią w twarz.
Autor: mart/ja / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24