Wchodzą po niego, rzucają na ziemię i zakuwają w kajdanki. Ale on się nie poddaje. I znów wchodzi na radiową wieżę, by w ten sposób ściągnąć uwagę urzędników na swój problem. A nazywa się on "błoto". Pan Jan od lat walczy o to, żeby droga, która prowadzi do jego gospodarstwa wyglądała jak droga, a nie grzęzawisko. Celu nie osiągnął, ale jest bliżej. O 140 metrów.
Dla mieszkańców podtarnowskiego Rychwaldu, w którym mieszka Jan Warzecha jest jak Don Kichot. Tyle że jego walka ma sens, choć rzeczywiście przypomina walkę z wiatrakami. Od lat są nimi urzędnicy gminy, których mężczyzna bezskutecznie prosi, by zadbali o drogę prowadzącą do wsi. Kiedy spadnie zaledwie kilka kropel deszczu zamienia się ona w grzęzawisko i przejście nią (nie mówiąc już o przejechaniu) graniczy z cudem.
Starsi boją się o zdrowie, młodsi o ubranie
- Nie dla siebie walczy, ale dla dzieci i sąsiadów. Dlatego poszedł na wieżę - tłumaczy żona pana Jana. A on sam dodaje: - Gdyby to była moja droga zrobiłbym ją sobie sam. Ale nie jest i w tym cała rzecz.
Młodsi wychodząc do szkoły zabierają ze sobą spodnie na zmianę, starsi martwią się, że kiedy będą potrzebowali pomocy, ta utknie w błocie. Ich obawy potwierdza sytuacja, w jakiej znalazła się teściowa pana Jana. Karetka jechała do niej dwie godziny. Oczywiście błotnistej drogi nie pokonała. Dopiero straż wyciągnęła pojazd. Lekarze do domu pana Jana docierali pieszo. Nie zdążyli - kobieta zmarła.
- Jestem w ciąży i jeśli spadnie odrobina deszczu, a konieczny będzie przyjazd karetki, to ona tu nie dotrze - martwi się Katarzyna Góral, sąsiadka państwa Warzechów. - Tylko on jeden ze wszystkich postawił się, żeby wywalczyć tę drogę - dodaje.
140 metrów na wieży
Część drogi mi zroblili: 140 m wywalczyłem przez tę wieżę. Jan Warzecha
Urzędnicy z gminy Pleśna twierdzą, że nie uciekają od problemu, ale walka Warzechy nie ma - według nich - większego sensu. Dlaczego? - Bo w pierwszej kolejności musimy dbać o poprawę dróg gminnych - zaznacza Józef Knapik, inspektor gminy ds. drogownictwa. Sporny odcinek to tymczasem tak zwana droga wewnętrzna. Do jej zniszczenia miały przyczynić się badania prowadzone przez krakowską Geofizykę. - Mamy obiecane przez firmę, że będzie tam wysypany tłuczeń kamienny, który poprawi parametry tej drogi - podsumowuje Knapik.
Ciężko jednak oczekiwać, że pan Jan zrezygnuje z upominania się o nią z wieży radiowej. Bo - jakkolwiek absurdalnie by to nie zabrzmiało - jego walka z wysoka przynosi pewne owoce. - Część drogi mi zroblili: 140 m wywalczyłem przez tę wieżę - przyznaje rychwaldzki "błędny rycerz".
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24