Ustawa śmieciowa nie weszła jeszcze w życie, a już wzbudza spore kontrowersje. Gminy poprzez deklaracje śmieciowe chcą wiedzieć kto i gdzie śmieci. Pytania nie dotyczą tylko liczby osób w gospodarstwach domowych, ale i wzajemnych relacji domowników. - Nie dość, że będziemy segregować śmieci, to będziemy segregować jeszcze ludzi - uważa sołtys wsi Kolonia Benedykt Kwidzynski.
Osoby składające do urzędów deklaracje śmieciowe narzekają, że formularz nie ogranicza się do jednej kartki i jednego pytania o liczbę osób.
Mnogość pytań
- Ile głów jest w domu? Po co więcej? Urząd ma to wszystko. Urząd chce wiedzieć, kto z kim śpi i czy się wyspał - uważa mieszkanka Kartuz Henryka Antczak.
Olga Goitkowska z kartuskiego urzędu miasta poinformowała natomiast, że nie ma obowiązku wypełniania wszystkich rubryk deklaracji. - Jeśli ktoś ma opór, to nie musi tego robić - podkreśla urzędniczka. Informacja o takiej możliwości nie została umieszczona na deklaracji.
Segreguje nie tylko śmieci?
Krytycznie o deklaracjach wypowiada się sołtys wsi Kolonia - Nie dość, że będziemy segregować śmieci, to będziemy segregować jeszcze ludzi - stwierdził Benedykt Kwidzynski. Najwięcej kontrowersji wzbudził załącznik, w którym trzeba podać dokładne personalia i stopień pokrewieństwa wszystkich domowników. Mieszkaniec wsi Kolonia Marek Łojko uważa, że takie pytania mogą mieć negatywne skutki. - Dzieci mogą w szkole wytykać i na ulicy. Różnie bywa, szczególnie w małych wioskach - podkreśla.
Do Generalnego Inspektora Danych Osobowych trafia coraz więcej sygnałów na temat danych zbieranych przez urzędy, a nie mających ze śmieciami nic wspólnego. Wojciech Wiewiórski zauważył, że zbierane dane nie wynikają z realizacji tzw. ustawy śmieciowej, ale służą do oceny rynku.
Autor: adsz//gak/k / Źródło: "Fakty" TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN