Do stołecznego sądu wpłynął akt oskarżenia wobec całego byłego zarządu najważniejszej kolejowej spółki PKP SA - dowiedział się portal tvn24.pl. To efekt niemal trzech lat śledztwa prowadzonego przez dwie kolejne prokuratury. Sprawa ta przetrąciła kariery dwóch szefów służb specjalnych, Biura Ochrony Rządu i Agencji Wywiadu, choć oni sami nie zasiedli na ławie oskarżonych.
Akt oskarżenia dotyczy umowy o wartości 2,3 miliona złotych, którą wiosną 2016 roku podpisał prezes zarządu PKP SA.
- Zarzutami objęliśmy w sumie jedenaście osób, w tym ówczesnych członków zarządu PKP SA i wykonawców usługi - powiedział tvn24.pl rzecznik prokuratury okręgowej dla Warszawy Pragi Marcin Saduś.
Szkody wielkich rozmiarów
Najpoważniejszy zarzut usłyszał były prezes Mirosław P., któremu ster spółki matki polskich kolei powierzył minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. Ten sam minister odwołał Mirosława P., gdy jesienią 2016 roku ruszyło śledztwo prokuratury i Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Teraz byłemu prezesowi grozi nawet dziesięć lat więzienia za wyrządzenie szkody "wielkich rozmiarów" w majątku powierzonej mu spółki.
- Umowa, którą podpisał z tajemniczą spółką Sensus była fikcją służącą wyprowadzeniu pieniędzy do znajomych - tłumaczył portalowi tvn24.pl jeden ze śledczych, którzy zajmowali się sprawą.
Rzecznik praskiej prokuratury Marcin Saduś użył innych słów. Jak nam przekazał, prokurator prowadzący sprawę doszedł do wniosku, że "umowa z zewnętrzną spółką była zbędna - całą zleconą Sensus pracę mogli wykonać pracownicy i tak zatrudnieni na kolei".
Spółka, która nie działała
Umowę prezes Mirosław P. i jego zastępczyni Cecylia L. podpisali wiosną 2016 roku. Na jej mocy spółka Sensus za 2,3 miliona złotych miała się zająć ochroną antyterrorystyczną dworców na czas Światowych Dni Młodzieży.
- Tyle, że jeszcze w trakcie posiedzenia zarządu PKP SA, na którym przedstawiono pomysł umowy z Sensusem wyszło na jaw, że taka spółka tak naprawdę nie istnieje - powiedział tvn24.pl jeden z uczestników zarządu, również objęty aktem oskarżenia.
Dokumenty ze stołecznego sądu gospodarczego potwierdzają: w momencie forsowania umowy przez Mirosława P. na "ochronę antyterrorystyczną" dworców, Sensus był w rzeczywistości firmą reklamową, która od ponad dekady nie prowadziła żadnej działalności. Jej założycielem był nieżyjący już Andrzej Urbański, były wiceprezydent Warszawy i bliski współpracownik również nieżyjącego prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
- Po co pani kupiła udziały w Agencji Informacyjno-Autorskiej Best sp. z o.o.? - zapytał, według dokumentów, oficer CBA formalną właścicielkę.
- Pan Andrzej Urbański, który był udziałowcem w tej spółce miał zostać wiceprezydentem stolicy. Chciał się pozbyć udziałów w spółce, która już nie funkcjonowała. Zaproponował mi zakup - odpowiedziała księgowa partii Prawo i Sprawiedliwość na przesłuchaniu w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym.
Ludzie PiS
Księgowa PiS przez wiele lat nie robiła nic ze spółką, aż w 2016 roku sprzedała wszystkie udziały Sławomirowi W. Był on wtedy emerytowanym funkcjonariuszem Agencji Wywiadu, w stopniu pułkownika.
Na emeryturze był wspólnikiem w spółce, którą prowadził wraz z kilkoma osobami, które doszły do władzy po wygranych wyborach przez PiS - wynika z akt, które czytał dziennikarz tvn24.pl.
Wśród współpracowników Sławomira W. był generał Andrzej Pawlikowski, który dzięki decyzji premier Beaty Szydło został szefem Biura Ochrony Rządu a także Grzegorz Małecki, który za jej sprawą objął ster w Agencji Wywiadu.
Dymisje
Gdy "Gazeta Wyborcza", a także tvn24.pl ujawniły, że PKP SA powierzyło ochronę dworców podczas Światowych Dni Młodzieży firmie, która nie była nawet agencją ochrony, ruszyło śledztwo CBA oraz prokuratury. Teraz, po niemal trzech latach postępowania, śledczy uznali, że umowa była fikcją.
- Chodziło o wyprowadzenie pieniędzy do Sławomira W. Jego Sensus nie potrafił wykonać żadnego zadania, dlatego musiał wynająć kolejne trzy firmy. Ich prezesi także są objęci aktem oskarżenia - wyjaśniła nam osoba, która brała udział w śledztwie.
Według oficjalnych odpowiedzi, które dostał tvn24.pl, w związku z tą sprawą zdymisjonowano szefa Biura Ochrony Rządu generała Andrzeja Pawlikowskiego (na początku 2017 r.) a także szefa Agencji Wywiadu (jesień 2016 roku).
Tajne śledztwo
Jak oficjalnie nam potwierdził rzecznik praskiej prokuratury okręgowej, wysłanie aktu oskarżenia wobec 11 osób nie kończy jeszcze śledztwa.
- Prokurator wyłączył niektóre wątki do oddzielnego śledztwa - przekazał Michał Saduś.
Jak nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, jeden wątek dotyczy byłego szefa BOR generała Andrzeja Pawlikowskiego.
- Nie tylko był znajomym oraz wspólnikiem w biznesach Sławomira W., ale także jako szef BOR oddelegował mu funkcjonariusza BOR do pracy nad zabezpieczeniem antyterrorystycznym Światowych Dni Młodzieży. Byłego szefa Agencji Wywiadu pułkownika Małeckiego nie obciąża nic, poza znajomością z prezesem firmy Sensus - uważa pragnący zachować anonimowość rozmówca tvn24.pl z organów ścigania.
Jak ustaliliśmy w warszawskim sądzie okręgowym, pierwsza rozprawa w tej sprawie spodziewana jest najwcześniej za pół roku.
Autor: Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl) / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24