Wojtunik zadał pytanie Kamińskiemu. "To nie była odpowiedź, to było wiadro pomyj"

Spotkanie wyborców z Kamińskim Wojtunik zadał pytanie. To było wiadro pomyj
Spotkanie wyborców z Kamińskim, Wojtunik zadał pytanie. "To było wiadro pomyj"
Źródło: tvn24

W czasie niedzielnego spaceru po Białobrzegach wszedł na spotkanie otwarte z wiceprezesem PiS, koordynatorem służb specjalnych Mariuszem Kamińskim i zadał pytanie o nagrody w rządzie. Były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Paweł Wojtunik w dogrywce "Jeden na jeden" w tvn24.pl opowiedział o reakcji Kamińskiego. - To nie była odpowiedź, to było wiadro pomyj i generalnie sprowadzało się do tego, że jestem niegodny - powiedział.

W niedzielę w kilkunastu miastach w Polsce odbyły się spotkania z wyborcami polityków Prawa i Sprawiedliwości, między innymi z premierem Mateuszem Morawieckim, prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim i marszałkiem Sejmu Markiem Kuchcińskim.

W niedzielę po południu z mieszkańcami Białobrzegów (w województwie mazowieckim) spotkał się wiceprezes PiS, minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński.

Na spotkaniu pojawił się były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Paweł Wojtunik.

"Wiadro pomyj"

Wojtunik w dogrywce "Jeden na jeden" w tvn24.pl powiedział, że razem z żoną pochodzą z Białobrzegów i w niedzielę usłyszeli z ambony kościelnej komunikat o organizowanym po południu spotkaniu z Kamińskim w tym mieście. Jak mówił, w czasie popołudniowego spaceru "poszli tam z czystej ciekawości".

- Nie zamierzałem zadawać tam żadnych pytań, natomiast na spotkaniu były poruszane miałkie problemy finansowe dotyczące takich codziennych problemów ludzi i uznałem, że zadam pytanie, czy pan minister Kamiński poinformował o fakcie otrzymywania premii, czy zauważył w ogóle cokolwiek niestosownego i podjął jakieś działania - relacjonował.

Jak dodał, on sam zareagowałby, gdyby zobaczył "jakieś przelewy" na koncie.

Pytany, co Kamiński mu odpowiedział, stwierdził, że "nie jest w stanie tego powtórzyć". - To nie była odpowiedź, to było wiadro pomyj i generalnie sprowadzało się do tego, że jestem niegodny, żeby w ogóle na ten temat [mówić - przyp. red.], że nie mam prawa zadawać pytań, choć deklaracja na spotkaniu była taka, że jest to spotkanie otwarte dla wszystkich obywateli i minister odpowie na każde pytanie - powiedział.

- Doświadczyłem tego, jak politycy mogą budować nienawiść i napięcie - podkreślił Wojtunik w tvn24.pl.

Spotkanie z wyborcami, pada pytanie od Wojtunika

W niedzielę w czasie zadawania pytania przez Wojtunika kilkukrotnie wysiadało nagłośnienie.

Wojtunik, zabierając głos w czasie spotkania, stwierdził, że "ludzie żyją nadal problemem premii". - Chciałem zadać pytanie: czy pan minister informował pana prezesa [Jarosława - przyp. red.] Kaczyńskiego o tym, że otrzymuje premię, ponieważ pan prezes Kaczyński twierdzi, że o tym nie wiedział - powiedział. Pytał także, czy Kamiński "zgadza się z zaleceniem zwrotu premii" i prosił o ujawnienie kwoty wysokości otrzymanej nagrody.

Wojtunik na spotkaniu z wyborcami zapytał Kamińskiego o nagrodę

Wojtunik na spotkaniu z wyborcami zapytał Kamińskiego o nagrodę

Kamiński odpowiada Wojtunikowi: wiem, jak pan walczył z korupcją

Koordynator służb specjalnych w odpowiedzi na pytanie nie poruszył tematu nagród dla ministrów. - Znamy się dosyć dobrze i wiem, co pan robił, jak pan walczył z korupcją w naszym kraju - odparł, zwracając się do Wojtunika.

Kamiński, który kilkukrotnie w czasie odpowiedzi został nagrodzony brawami, zarzucił Wojtunikowi, że "żyje z pieniędzy brukselskich". Nawiązał w ten sposób do tego, że Wojtunik od 2016 roku jest doradcą premiera Mołdawii do spraw antykorupcyjnych z ramienia Unii Europejskiej.

- To pytanie strasznie długo tutaj nie padło, rozumiem, że to było tutaj podstawą - powiedział Kamiński, komentując pytanie byłego szefa CBA.

"Pan nie ma moralnego prawa pouczać mnie"

Kamiński stwierdził także, że w 2009 roku, kiedy ówczesny premier Donald Tusk "wyrzucił" go ze stanowiska szefa CBA "za sposób, w jaki walczył w korupcją", to zastąpił go Wojtunik . - Dla mnie było to oczywiste, że jest to odwet z wykrycie i ujawnienie afery hazardowej - podkreślił. Stwierdził także, wskazując na Wojtunika, że "tan pan, który ma tutaj czelność zadawać tak pytania w imieniu lokalnej społeczności", choć - jak stwierdził - "wpadł tutaj z Brukseli", "chciał, abym milczał".

Przekonywał, że mimo zwolnienia w 2009 roku co miesiąc otrzymywał pensję szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego, którą - jak stwierdził - za każdym razem odsyłał. Miał także otrzymać list podpisany przez Wojtunika, w którym ten "zabraniał mu jakiejkolwiek wypowiedzi publicznej" na temat CBA.

Kamiński mówił także, że otrzymał od Biura przelew na 130 tysięcy złotych rocznej pensji. Tego samego dnia - jak powiedział - "odesłał wszystko na Caritas" na pomoc dla powodzian, a w kolejnym roku zapłacił od tej kwoty kilka tysięcy złotych podatku.

- Pan nie ma moralnego prawa pouczać mnie, ani kogokolwiek, co to są pieniądze publiczne - podkreślał Kamiński i pytał, zwracając się do byłego szefa CBA: - Pan, panie Wojtunik, ma pan czelność patrzeć mi w oczy, kiedy pan wysyłał zawiadomienia do prokuratury na mnie i funkcjonariuszy za to, że ścigaliśmy ukryty majątek byłego prezydenta [Aleksandra - red.] Kwaśniewskiego?

- Wracaj, pan, do Brukseli. Tam są pieniądze dla pana - powiedział.

Kamiński odpowiada Wojtunikowi: wracaj pan do Brukseli

Kamiński odpowiada Wojtunikowi: wracaj, pan, do Brukseli

"Podstawa do sporządzenia raportu na ręce premiera"

Były szef CBA Paweł Wojtunik, pytany w dogrywce "Jeden na jeden" w tvn24.pl o przyznanie przez byłą premier Beatę Szydło kilkudziesięciotysięcznych premii ministrom i samej sobie, powiedział, że sprawę można "rozpatrywać w kategorii niecelowych wydatków" lub "niegospodarności" i na pewno "w kategoriach obchodzenia prawa".

Powiedział, że gdyby on był aktualnym szefem Centralnego Biura Antykorupcyjnego i dowiedziałby się o premiach, to sprawa premii "stanowiłaby podstawę do sporządzenia raportu analitycznego na ręce premiera i poinformowania go o zagrożeniach z tego wynikających, choćby zagrożeniach korupcyjnych".

"Do dzisiaj mają do mnie pretensje"

Wojtunik powiedział, że problem z "historycznie olbrzymimi premiami" zastał w 2009 roku, kiedy objął kierownictwo nad Centralnym Biurem Antykorupcyjnym. Wyjaśnił, że chodzi o okres, kiedy szefem CBA był Mariusz Kamiński, który "rozdawał" premie w wysokości 20-30 tysięcy za sprawy, które potem - jak ocenił gość dogrywki "Jeden na jeden" - były "powodem do problemów".

Wojtunik, który - jak twierdzi - zaprowadził w CBA "surową politykę premiową", powiedział, że agenci wciąż mają mu ją za złe. - Do dzisiaj mają do mnie pretensje. Mówią: "wiesz co, teraz pracy jest mniej (...), robota lżejsza, a znowu mam dużo pieniędzy, tak jak było poprzednio" - wyjaśniał.

"Umacnianie układu kumoterskiego"

Przyznał też, że funkcjonariusze powinni przyzwoicie zarabiać, ale sprzeciwił się przyznawaniu nagród. - Natomiast budowanie na podstawie premii, umacnianie układu kumoterskiego pomiędzy tym, kogo nazywamy patronem a klientem, i wiązanie w ten sposób ludzi? Premia przyznawana bezpodstawnie buduje niewłaściwe relacje - powiedział.

Wojtunik stwierdził, że szef CBA powinien mieć kontakty z politykami, ale "powinny one być właściwe" i "polegać na pewnym dystansie".

OGLĄDAJ CAŁY ODCINEK DOGRYWKI "JEDEN NA JEDEN"

Autor: pk//now / Źródło: tvn24

Czytaj także: