Żywność, woda, środki opatrunkowe, koce i artykuły higieniczne. To wszystko już trafia do tych, którzy potrzebują pomocy - mówił na antenie TVN24 Michał Mikołajczyk, prezes Polskiego Czerwonego Krzyża na Mazowszu. Zachęcał, aby pomagać dalej i pamiętać, że to nie koniec, bo "ten konflikt nie skończy się ani dziś, ani jutro, a jego konsekwencje będą bardzo długie".
Michał Mikołajczyk, prezes Polskiego Czerwonego Krzyża na Mazowszu i członek zarządu głównego PCK, przyznał w poniedziałek rano na antenie TVN24, że pierwszy raz widzi tak ogromną mobilizację i chęć pomocy, jaka trafia do osób z Ukrainy. - Bardzo za nią dziękuję. Ja jestem w Czerwonym Krzyżu od lat 80. ubiegłego stulecia, brzmi to niebywale, ale zacząłem w szkolnym kole. Pamiętam powódź w 1997 roku, pamiętam inne wydarzenia międzynarodowe, COVID, pomoc na Białorusi, ale takiej fali pomocy, tego humanitaryzmu i empatii - liczonego w milionach gestów i setkach tysięcy kilogramów darów - nie pamiętamy - mówił.
Dodał, że obecnie bardzo ważne są wszystkie propozycje transportu i znalezienia miejsca do spania dla osób przekraczających granicę.
Przedstawiciel PCK: sytuacja zmienia się z dnia na dzień
- Jeden gorący apel, żebyście cały czas to, co robicie, robili w sposób jak najbardziej konkretny i skoordynowany. W wielu miejscach, i za to dziękuję także państwa stacji, publikowane są informacje dotyczące miejsc, zbiórek rzeczowych czy finansowych, informacje dotyczące konkretnego, potrzebnego wsparcia. Ta sytuacja zmienia się z dnia na dzień, to, co jest potrzebne i w jaki sposób możemy pomagać - tłumaczył Mikołajczyk.
Dodał, że przedstawiciele PCK są w kontakcie z Ukraińskim Czerwonym Krzyżem i z Międzynarodowym Czerwonym Krzyżem. - Mamy to szczęście być taką sieciową organizacją, więc na ile pozwala nam łączność, na tyle rozmawiamy. To nie jest powódź, to jest wojna. My kontaktujemy się z naszymi przyjaciółmi z Ukraińskiego Czerwonego Krzyża wtedy, kiedy na przykład wyjdą ze schronu. To też są ludzie, też obowiązują ich zasady wojenne i oni informują, co jest potrzebne - przekazał.
Mikołajczyk: za momencik pojawią się ludzie, którzy będą wymagali zaopatrzenia
Mikołajczyk podkreślił, że cieszy się, że uruchomiono piesze przejścia graniczne.
- Nasi wolontariusze PCK mogą przekroczyć granicę i przekazać państwa dary ukraińskiemu Czerwonemu Krzyżowi, by zaopatrzyć ludzi stojących w kilometrowych kolejkach - żywność, woda, środki opatrunkowe, koce, artykuły higieniczne. To wszystko już trafia do tych, którzy potrzebują pomocy - powiedział Mikołajczyk.
Przypomniał również, że pomocy na granicy jest już bardzo dużo. - To (dary - red.) nie musi pojechać na granicę. To może zostać w państwa miejscach zamieszkania, bo za momencik tam pojawią się ludzie, którzy będą wymagali zaopatrzenia i wsparcia - mówił na antenie TVN24. - Pamiętajmy, że ten konflikt nie skończy się ani dziś, ani jutro, a jego konsekwencje będą bardzo długie. Potrzebna będzie pomoc prawna, potrzebne będzie zaopiekowanie się dziećmi, znalezienie pracy, stabilnego mieszkania - tłumaczył.
Apelował również o wpłacanie pieniędzy, które szczególnie przydadzą się w nadchodzącym okresie.
- Wszystkie szczegóły są na stronach internetowych pck.pl, na profilach społecznościowych. Tam jest wszystko aktualizowane po to, aby każdy wasz, niebywały, odruch serca był jak najbardziej efektywny - dodał.
Czytaj też: Pomoc medyczna i prawna dla obywateli Ukrainy
Sytuacja na granicy w Medyce. Wolontariuszka: magazyny są pełne
Z panią Lidią - wolontariuszką przemyskiego oddziału Związku Ukraińców w Polsce - rozmawiał w poniedziałek rano, przy przejściu granicznym w Medyce, reporter TVN24 Jerzy Korczyński. Kobieta mówiła, jak wygląda teraz zbiórka i czego potrzebują najbardziej.
- Zachęcałabym, jeżeli macie państwo chęć i możliwości pomocy Ukrainie, proszę wpłacać pieniądze, proszę nie przywozić już rzeczy, ponieważ w Przemyślu mamy problemy, nie mamy tego już gdzie przetrzymywać. Magazyny są pełne, oprócz tego, ta odzież za jakiś czas już będzie do wyrzucenia. Leży tutaj i moknie - mówiła pani Lidia.
Relacja tvn24.pl: Atak Rosji na Ukrainę
Przyznała, że potrzebne są teraz przede wszystkim pieniądze, telefony i baterie. - Zachęcam jednak do wpłacania pieniędzy, ponieważ ludzie, którzy organizują zbiórki wiedzą konkretnie, jakie są potrzeby i na co te pieniądze wydawać, więc to jest optymalny wariant - tłumaczyła wolontariuszka.
Pani Lidia dodała, że chociaż warunki są bardzo złe, to osób do pomocy jest dużo.
- Stanie w godzinach nocnych na granicy, przy mrozie, nie jest niczym fajnym. Natomiast mamy dużo wolontariuszy, mamy niesamowicie wielki odzew w Przemyślu tak że z całego serca dziękuję wszystkim w Polsce za pomoc, za to, że jesteście z nami - mówiła.
Wolontariuszka na koniec przyznała, że obecnie na przejściu granicznym brakuje transportu, żeby zabrać osoby, które uciekły z Ukrainy.
Atak Rosji na Ukrainę - oglądaj program specjalny w TVN24
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24