Donald Tusk twierdzi, że "rozdzielenie wizyt" w Katyniu w 2010 roku to termin "publicystyczny" albo "polityczny", bo skoro nie była planowana wspólna wizyta premiera i prezydenta, to nie można jej było rozdzielić. Problem w tym, że o planach wspólnej wizyty obu polityków i jej rozdzieleniu mówili świadkowie w prokuratorskim śledztwie, świadomi odpowiedzialności karnej.
Tusk zeznawał w poniedziałek 23 kwietnia przed warszawskim Sądem Okręgowym jako świadek w sprawie karnej byłego szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Tomasza Arabskiego. O zaniedbania w przygotowaniu lotu do Smoleńska, zakończonego katastrofą prezydenckiego samolotu 10 kwietnia 2010 roku, oskarża Arabskiego część rodzin ofiar.
Zeznania byłego premiera
Pytany w poniedziałek, czy pojawiła się możliwość wspólnej wizyty jego oraz prezydenta w Katyniu, Donald Tusk zeznał, że nie miał "takiego sygnału" od Lecha Kaczyńskiego.
- Powiem otwarcie: nie spodziewałem się, aby tego typu inicjatywa ze strony prezydenta miała miejsce, też z racji doświadczeń, jeśli chodzi o tę momentami dość trudną kohabitację - mówił były premier.
- W moich planach i z tego, co pamiętam, w planach prezydenta Kaczyńskiego, nie było wspólnej wizyty - oświadczył Tusk, który dziś pełni funkcję szefa Rady Europejskiej.
Dopytywany o kwestię "rozdzielenia wizyt" odpowiedział, że to termin publicystyczny i polityczny, służący "zdyskredytowaniu mnie i mojego urzędu", który dość skutecznie od lat "pełni funkcję raczej propagandową niż wyjaśniającą cokolwiek z tego, co zdarzyło się na początku 2010 roku".
Sprawdziliśmy, jak zeznanie byłego premiera ma się do powszechnie znanych faktów i dokumentów Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, która bezpośrednio po katastrofie prowadziła śledztwo w sprawie domniemanego niedopełnienia obowiązków przez urzędników przygotowujących lot prezydenta do Smoleńska. Zeznania świadków i postanowienie o umorzeniu śledztwa są publicznie dostępne.
Trudna kohabitacja
Nazwane w poniedziałek przez Tuska "trudną kohabitacją" współrządzenie krajem przez premiera i prezydenta było znaczone między innymi rywalizacją o pierwszeństwo w prowadzeniu polityki zagranicznej.
Już w 2008 roku wybuchła tak zwana wojna o krzesła i samolot. W 2008 roku prezydent Kaczyński poleciał na szczyt Unii Europejskiej w Brukseli samolotem wyczarterowanym od LOT-u, bo - jak twierdziła jego kancelaria - Kancelaria Prezesa Rady Ministrów odmówiła udzielenia prezydentowi rządowej maszyny. W Brukseli okazało się, że przy stole obrad jest za mało miejsc, by pomieścić dwie polskie delegacje - prezydencką i rządową. "W sali zabrakło miejsca dla ministrów Radosława Sikorskiego i Jacka Rostowskiego" - relacjonował korespondent TVN24.
Spór o to, kto ma kierować polską polityką zagraniczną i reprezentować państwo na forach międzynarodowych, trafił do Trybunału Konstytucyjnego. W 2009 roku TK wydał salomonowe rozstrzygnięcie, że prezydent może uczestniczyć w dowolnym szczycie Unii Europejskiej, ale to premier ma prawo przedstawiać tam oficjalne stanowisko Polski.
Szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Sławomir Nowak skomentował ten wyrok jako "remis ze wskazaniem na premiera", co najtrafniej oddaje stan stosunków na linii Tusk - Kaczyński. Remis ze wskazaniem jest pojęciem ze świata boksu.
Przygotowania do wizyty
W takiej atmosferze rozpoczęły się przygotowania do obchodów 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. Prowadziły je niezależnie od siebie aż trzy ośrodki: Kancelaria Prezydenta, Kancelaria Prezesa Rady Ministrów oraz Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa (ROPWiM).
Z dokumentów prokuratury wynika, że przepływ informacji zainicjowała Kancelaria Prezydenta. 27 stycznia minister Mariusz Handzlik wysłał pisma w sprawie obchodów do szefa MSZ Radosława Sikorskiego, wiceministra Andrzeja Kremera oraz szefa ROPWiM Andrzeja Przewoźnika.
Poinformował w nich, że prezydent planuje "oddać hołd ofiarom na Polskim Cmentarzu Wojennym w Katyniu w kwietniu br." oraz że ewentualna "formuła udziału Prezydenta RP i Premiera RP wymaga dopracowania".
Przełomowy telefon Putina
11 lutego 2010 roku z inicjatywy wiceministra Kremera doszło do spotkania Kremera z Handzlikiem (obaj zginęli w katastrofie smoleńskiej). Z notatki ze spotkania wynika, że wiceszef MSZ poinformował prezydenckiego ministra, iż 3 lutego premier Władimir Putin (cytat z ustaleń prokuratury) "zatelefonował do Premiera Donalda Tuska z zaproszeniem do wspólnego udziału w uroczystościach katyńskich. Zaproszenie miało charakter ustny i było zaskoczeniem dla Kancelarii Prezesa Rady Ministrów".
Na spotkaniu z Handzlikiem Kremer zaprezentował też scenariusz, który przewidywał wspólny udział prezydenta i premiera w obchodach w Katyniu, "ale zdaniem Andrzeja Kremera jest to mało prawdopodobne ze względu na stanowisko strony rosyjskiej".
O planach dotyczących wspólnej wizyty mówił w zeznaniach były szef wydziału politycznego ambasady RP w Moskwie Tomasz Turowski. "W trakcie konsultacji w styczniu 2010 roku Andrzeja Kremera z wiceministrem Spraw Zagranicznych Rosji Titowem mowa była o jednej wspólnej wizycie w Katyniu 10 kwietnia 2010 roku. 3 lutego po rozmowie telefonicznej Premiera Tuska z Premierem Putinem zapadła decyzja o osobnym spotkaniu Premierów, ale nie zapadła decyzja co do terminów" - streszcza jego zeznania prokuratura.
Współpracująca z Turowskim Justyna Gładyś z ambasady w Moskwie zeznała, że podczas wizyty w Rosji Andrzeja Przewoźnika w lutym uczestniczyła w roboczym śniadaniu, gdzie "rozważana była wersja z jedną wspólną wizytą Premiera i Prezydenta, chociaż w pewnym momencie Andrzej Przewoźnik wyraził obawę, że mogą to być dwie odrębne wizyty" - czytamy w prokuratorskim uzasadnieniu umorzenia śledztwa.
"Było oczywiste, że jedzie Premier i Prezydent razem"
Wśród przesłuchanych urzędników Kancelarii Prezesa Rady Ministrów najobszerniej prokuratura opisuje zeznania Dominiki Cieślak, która miała za zadanie przygotować warunki pracy dziennikarzom w czasie wizyty.
Cieślak twierdziła, że w styczniu 2010 roku "było oczywiste, że jedzie Premier i Prezydent razem, planowano wspólną wizytę. Nie było jeszcze ustalonego terminu".
W czasie jednego ze spotkań, w którym uczestniczyła Cieślak, "Andrzej Przewoźnik poinformował, że strona polska, czyli on i strona rosyjska pracują nad uzgodnieniem programu wizyty, czyli wizyty Premiera i Prezydenta".
Zamiar zorganizowania wspólnej wizyty prezydenta Kaczyńskiego i premiera Tuska w Katyniu przewijał się przez rozmowy w trójkącie Kancelaria Prezydenta - Kancelaria Prezesa Rady Ministrów - ROPWiM jeszcze kilkukrotnie. "Podczas drugiego spotkania w Radzie nadal aktualny był plan wspólnego wyjazdu Premiera i Prezydenta. Na drugim albo na trzecim spotkaniu w Radzie świadek [Dominika Cieślak - przyp. red.] dostała od Andrzeja Przewoźnika wstępny projekt scenariusz uroczystości, który wynikał z polskich oczekiwań i nie był konsultowany z Rosjanami. Była to jedna wersja programu wizyty z udziałem Prezydenta i Premiera" - piszą prokuratorzy.
W innej części zeznań Dominiki Cieślak pojawia się informacja, że "kiedy był planowany wyjazd Tomasza Arabskiego do Rosji, były planowane jeszcze wspólne uroczystości".
I w kolejnych dwóch miejscach:
1. "Na kolejnym spotkaniu w Radzie, dość szybko po konferencji Tomasza Arabskiego, Andrzej Przewoźnik poinformował wszystkich obecnych o rozdzieleniu wizyt".
2. "Kiedy doszło do rozdzielenia wizyt, pojawiły się dwa scenariusze obchodów, jeden z udziałem Prezydenta, a drugi z udziałem Premiera" - wynika z dokumentów prokuratury.
Wspólny udział "poważnie rozważany"
O wspólnej wizycie zeznawali też pracownicy Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Maciej Jakubik, były prezydencki urzędnik Biura Spraw Zagranicznych mówił, że "w Kancelarii Prezydenta był poważnie rozważany wspólny udział Prezydenta RP razem z Premierem Tuskiem i Premierem Putinem".
Z zeznań wiceszefa kancelarii Jacka Sasina wynika, że powiedział "stanowczo" Przewoźnikowi, iż "Prezydent wyraża wolę uczestniczenia i nie widzi pola do ewentualnych problemów i powołał jako przykład udział we wspólnych uroczystościach na Westerplatte".
Warto przypomnieć, że w obchodach 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej odbywających się 1 września 2009 roku na Westerplatte brali udział jednocześnie prezydent Kaczyński, premier Tusk i premier Putin.
Do uroczystości na Westerplatte odwoływała się również Małgorzata Bochenek, minister w Kancelarii Prezydenta. Prokuratorzy tak streszczają tę część jej zeznań: "Przed zaproszeniem Premiera Tuska [przez Putina - red.] Kancelaria Prezydenta była przekonana, że Prezydent będzie uczestniczył w uroczystościach razem z Premierem, pewna była udziału Prezydenta i nie miała żadnej informacji, aby Premier nie jechał do Katynia".
"Rozważano wspólny lot" i analizowano przepisy
Janusz Strużyna, wówczas dyrektor Zespołu Obsługi Organizacyjnej Prezydenta RP, "podał, że w czasie przygotowań rozważano wspólny lot Prezydenta i Premiera, ale potem pojawił się termin 7 kwietnia i oddzielna wizyta w Katyniu". W jego zeznaniu wyraźnie pojawia się wątek rozdzielenia wizyt. Z zeznań Strużyny wynika również, że rozważając wspólną wizytę prezydenta i premiera w Katyniu, zastanawiano się, czy mogą lecieć jednym samolotem.
W prokuratorskim protokole przy zeznaniach dyrektora Strużyny odnotowano, iż "nie ma przepisów zabraniających Prezydentowi i Premierowi podróżować jednym środkiem transportu".
Maciej Łopiński, minister w Kancelarii Prezydenta Kaczyńskiego, zeznał, że "Prezydent wyrażał chęć wzięcia udziału w uroczystościach już po zaproszeniu Premiera Tuska przez Premiera Putina, kiedy nie pojawił się jeszcze termin 7 kwietnia. Ministrowie z Kancelarii Prezydenta, Władysław Stasiak czy Mariusz Handzlik, sygnalizowali dążenia do tego, aby była to jedna uroczystość. Strona rządowa postawiła Kancelarię Prezydenta przed faktem dokonanym, informując, że będą to odrębne uroczystości, które zaplanowano później na 7 i 10 kwietnia".
"Nie było mowy". "Idea teoretyczna"
Jedynym świadkiem, wśród cytowanych przez prokuraturę w jawnym postanowieniu o umorzeniu, który kwestionuje zamiar wspólnej wizyty w Katyniu, jest Jarosław Bratkiewicz, wówczas dyrektor Departamentu Wschodniego MSZ. Zeznał, że "nie było mowy o wspólnym wyjeździe Premiera i Prezydenta na obchody rocznicy katyńskiej w Katyniu".
Podsumowując zeznania świadków i konfrontując je z innymi dowodami, prokuratorzy Józef Gacek i Michał Machniak formułują następujący wniosek:
"Pomimo deklaracji, składanych przez urzędników z poszczególnych Kancelarii, iż wspólny udział w uroczystościach Prezydenta i Premiera nie stanowi problemu, idea wspólnego udziału w obchodach w Katyniu Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i Prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska, przed dniem 23 lutego 2010 roku, rozważana była tylko teoretycznie. Po tej dacie nie wracano już więcej do tego rozwiązania".
Propozycje były dwie
Informacje o planowaniu wspólnej wizyty i późniejszym rozdzieleniu tych planów znajdują się również w innych źródłach.
To, kiedy i gdzie zapadła decyzja, badała tak zwana komisja Jerzego Millera (Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego), która zajmowała się badaniem przyczyn katastrofy smoleńskiej. Z jej raportu wynika, że "formę realizacji wizyt" przygotowywał sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik.
Maciej Lasek, były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, prezentując omówienie raportu komisji, pokazywał slajd zatytułowany "Kto i kiedy podjął decyzję o rozdzieleniu wizyty Prezydenta i Premiera w Smoleńsku?". Wypunktowano tam następujące fakty:
"W lutym 2010 r. Sekretarz Generalny ROPWiM przedstawił stronie rosyjskiej dwie koncepcje:
- zorganizowanie obchodów z jednoczesnym udziałem Premiera i Prezydenta
- dwóch uroczystości - pierwszej 7.04, z udziałem Premierów Polski i Rosji, drugiej, 10.04 z udziałem Prezydenta RP.
Strona rosyjska stwierdziła, że wariant osobnych wizyt Premiera i Prezydenta RP byłby najbardziej korzystny".
"Ważny i dobry krok"
Po tym, gdy było już wiadomo, że dojdzie do rozdzielenia wizyt, komentował ten fakt minister Handzlik.
- To, że do Katynia udaje się premier Tusk z osobną wizytą i że w trakcie tych wydarzeń w Lesie Katyńskim będzie obecny premier Federacji Rosyjskiej, to ważny i dobry krok - powiedział wówczas prezydencki minister do telewizyjnych kamer.
Autor: jp//now / Źródło: tvn24.pl