Dyskusja z antyszczepionkowcami przypomina dyskusję z sektą. Jeżeli ktoś wygłasza, że chorują wyłącznie osoby szczepione, a nieszczepieni nie chorują, to po prostu nie chce mu się czytać - ocenił we "Wstajesz i wiesz" wirusolog profesor Włodzimierz Gut. Komentował między innymi wykrycie dwóch ognisk odry pod Warszawą. - Mnie nie jest szkoda tych, którzy podjęli decyzję o niezaszczepieniu. Jeżeli oni chorują, ich sprawa. Trochę bardziej szkoda dzieci - mówił.
W piątek rano liczba potwierdzonych zachorowań na odrę na Mazowszu wzrosła do 11. Wcześniej stacja sanitarno-epidemologiczna w Pruszkowie podała, że zostało potwierdzonych dziesięć zachorowań na odrę wśród dzieci jednej ze szkół podstawowych oraz wśród członków ich rodzin.
Drugie ognisko odry odnotowano w Piastowie. Kolejne może być w Nadarzynie.
"Modne jest przeciwstawianie się"
Profesor Włodzimierz Gut we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 w piątek powiedział, że problem ze szczepionkami trwa od samego początku, od pierwszych szczepionek.
- Odkąd pamięć sięga - podkreślił wirusolog. - Modne jest przeciwstawianie się i powoływanie na wszystko, na wolność, na religię, na zbrodniczość przedmiotów, co jest fikcją literacką, na całe mnóstwo różnych rzeczy - wymieniał.
Odniósł się także do jednego z argumentów antyszczepionkowców, że szczepionki powodują autyzm. - Po pierwsze nie ma jednego autyzmu, po drugie powstają [autyzm - przyp. red.] jeszcze w łonie matki, po trzecie teoria cała powstała dla celów, delikatnie mówiąc, komercyjnych - skomentował.
"Dyskusja z antyszczepionkowcami przypomina dyskusję z sektą"
Pytany, czy zatem z antyszczepionkowcami należy w ogóle dyskutować, odparł: - Bezpośrednio z nimi dyskusja przypomina dyskusję z sektą. Jeżeli ktoś wygłasza, że chorują wyłącznie osoby szczepione, a nieszczepieni nie chorują, to po prostu nie chce mu się czytać - podkreślił wirusolog.
Na uwagę, że w Pruszkowie osoby, u których potwierdzono zachorowanie na odrę, to osoby, które nie były szczepione, profesor Gut ironizował: - Ależ nie. Stacja sprzedała się firmom farmaceutycznym i dlatego. Nawet jeżeli ktoś kocha spiskowe teorie, powinien zachować logikę - kontynuował.
- Czy firmy są zainteresowane w likwidacji chorób, czy w ich utrzymaniu? Jeżeli w utrzymaniu, to nie ta strona dostaje pieniądze - zaznaczył profesor Gut.
"Pokpiwam, że moje wnuki z odrą będą walczyć"
Profesor ocenił jednocześnie, że problem odry nie zniknie. - Pada następna data. Kiedy był ustalany cały program zwalczania odry i różyczki (lata 2003-2005), to naprawdę było bardzo realne, że w 2010 roku ten problem zostanie zamknięty. To był okres, kiedy jedno zachorowanie w Stanach [Zjednoczonych - przyp. red.] to był wzrost 100 procent, można było wszystko na temat tego chorego zbadać. Ja mówiłem, że więcej jest badających niż chorych. Zapowiadało się wszystko pięknie i prawdopodobnie by się skończyło, gdyby nie pewne akcje, które się rozpoczęły wtedy na Zachodzie i w 2009-2010 roku był pierwszy skok. Program został przesunięty na rok 2015 - wyjaśniał.
- Teraz mamy kolejną datę. Mogę powiedzieć, że w 2020 roku też nie skończymy, a nawet sobie w tej chwili pokpiwam, że moje wnuki z odrą będą walczyć - dodał.
"Szkoda mi dzieci"
Jak podkreślił, część ruchów antyszczepionkowych powołuje się na wolność, na swobodę wyboru.
- Nie ma wolności, jest wolność do, wolność od, ale istnieje drugi człowiek, czy jego wolno zmuszać do przechorowania, zwłaszcza jeżeli jest to człowiek bezradny? - argumentował profesor Gut. - Mnie nie jest szkoda tych, którzy podjęli decyzję [o niezaszczepieniu - przyp. red.]. Jeżeli oni chorują, ich sprawa. Trochę bardziej szkoda dzieci, bo się wpiszą w tak zwaną Nagrodę Darwina - dodał.
- Trzeba zdawać sobie sprawę, że świnka dla dziecka to [ryzyko - red.] 1-2 procent zapalenia mózgu, trochę głuchoty, trochę różnych historii, ale do przeżycia. Dla 17-18 latka - to będzie z punktu widzenia biologii eliminacja z populacji, bo bezpłodność - wyjaśniał wirusolog.
Pytany, jak szybko może rozprzestrzenić się odra, odpowiedział, że "są tak zwane współczynniki szerzenia". - Czyli mniej więcej, ile osób może się zarazić od jednej osoby - wskazywał. - Dla grypy i dla odry są nieporównywalne. Grypa ma co najmniej czterokrotnie niższy współczynnik niż odra, mimo że sam wirus jest bardzo wrażliwy, ale potrafi w środowisku rozprzestrzeniać się na drodze kropelkowej - wyjaśniał.
"Praktycznie nie mają szansy, żeby nie zachorować"
Pytany, czy jeżeli w szkole w Pruszkowie pod Warszawą, gdzie zostało potwierdzonych dziesięć zachorowań na odrę, jest więcej osób, które nie były zaszczepione, to ryzyko zachorowania przez nich jest wysokie, odpowiedział, że te osoby "praktycznie nie mają szansy, żeby nie zachorować".
- W 2013 roku w takim ośrodku były osoby, które nie były szczepione z powodów medycznych, wybuchła epidemia, wszystkie osoby tam przechorowały, ale zachorowały też osoby mieszkające przy drodze, którą chodziły te dzieci - tłumaczył wirusolog.
Zapytany, kiedy po raz pierwszy powinniśmy zaszczepić się przeciwko odrze, odpowiedział, że "teoretycznie do szóstego miesiąca [dziecko - przyp. red.] zabezpiecza matka" i wówczas szczepienie jest "nieskuteczne".
- Później jest ten okres, kiedy można zaszczepić, ale nie uzyskuje się trwałej odporności. Trwałą odporność, wtedy, kiedy ona sięga powyżej 90 procent, uzyskuje się dopiero po 12. miesiącu życia - mówił.
- Równocześnie musimy się spieszyć z drugiego powodu: jest taki zespół - chorobowe podostre stwardniające zapalenie mózgu. Ten zespół łączy się z przechorowaniem odry od końca drugiego roku życia i następnie kontaktem z aktywnym wirusem w populacji. Ponieważ to pierwsze przechorowanie jest nieskuteczne, wirus dociera do mózgu, ale tam uzyskuje stan defektywny, czyli sam siebie nie może namnożyć, potrzebny jest mu pomocnik - i wtedy następuje rozpad mózgu. To jest w 100 procentach śmiertelne - podkreślił.
Wzrost liczby zachorowań na odrę
Odra jest jedną z najbardziej zaraźliwych chorób. Zakażenie szerzy się drogą kropelkową i przez bezpośrednią styczność z wydzieliną jamy nosowo-gardłowej chorej osoby.
Objawy choroby to gorączka, mocny kaszel, wysypka plamisto-grudkowa, zapalenie spojówek, światłowstręt i nieżyt błony śluzowej nosa. Dość częste są powikłania po odrze. Te lżejsze to na przykład zapalenie ucha środkowego i zakażenie żołądkowo-jelitowe. Poważniejsze - to między innymi zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych.
Eksperci wskazują, że szczepienie przeciw odrze ma bardzo dużą skuteczność. Po podaniu pierwszej dawki szczepionki odporność uzyskuje około 95-98 proc. zaszczepionych. Podanie drugiej dawki pozwala uzyskać niemal stuprocentową odporność.
Zaniepokojenie wzrostem liczby zachorowań na odrę wyraziła w sierpniu Komisja Europejska. Wcześniej, w kwietniu przedstawiła projekt rekomendacji między innymi w sprawie wprowadzenia rutynowych kontroli statusu szczepień i wspólnej elektronicznej karty szczepień, która miałaby zastosowanie transgraniczne.
Europejskie Centrum do spraw Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) podawało, że w ubiegłym roku w 30 europejskich krajach zanotowano 14 451 przypadków zachorowań na odrę, podczas gdy w 2016 roku były to 4643 przypadki. Epidemiolodzy oceniają, że utrzymujące się rozprzestrzenianie odry w Europie wynika z niedostatecznej liczby zaszczepionych. Spośród wszystkich zgłoszonych przypadków odry w 2017 roku, które wystąpiły u osób o znanym statusie zaszczepienia, aż 87 proc. dotyczy osób niezaszczepionych.
Obowiązkowe, bezpłatne, bezpieczne
Szczepionka przeciw odrze występuje w postaci połączonej (skoniugowanej) jako szczepionka przeciw odrze, śwince i różyczce (tak zwanej MMR). Szczepienie jest obowiązkowe i bezpłatne. Wykonuje się je w 13-14 miesiącu życia dziecka, powtarza się w 10. roku życia.
Szczepionka typu MMR jest szczepionką bezpieczną.
"Przed wprowadzeniem szczepień przeciw odrze w dzieciństwie chorowała prawie każda osoba. W Polsce zanim wprowadzono obowiązkowe szczepienia przeciwko tej chorobie (lata 1965-1974) liczba rejestrowanych przypadków kształtowała się od 70 000 do 130 000 w latach pomiędzy epidemiami oraz od 135 000 do 200 000 w latach epidemicznych. Umierało 200-300 dzieci, a tysiące miało ciężkie powikłania wymagające długotrwałej hospitalizacji. Obecnie w Polsce każdego roku występuje od 60 do 130 zachorowań" - podaje Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Warszawie.
Autor: kb//now / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24