55-letnia pielęgniarka jest winna nieumyślnego narażenia życia noworodka, który zadławił się smoczkiem w łódzkim szpitalu - uznał sąd. Dziecko na szczęście przeżyło, a kobieta będzie musiała zapłacić rodzicom 2,5 tys. zł.
Sąd grodzki w Łodzi pielęgniarkę za winną, ale umorzył warunkowo postępowanie wobec niej na dwa lata. Sąd zdecydował także, że Krystyna G. ma zapłacić 2,5 tys. zł tytułem częściowego naprawienia szkody rodzicom niemowlęcia oraz ponad 700 zł kosztów sądowych.
Rozprawa odbyła się w trybie uproszczonym i za zamkniętymi drzwiami, a sąd wyłączył jawność na wniosek oskarżycieli posiłkowych, rodziców dziecka. Także uzasadnienie wyroku było niejawne.
O krok do tragedii
Do wypadku doszło 4 czerwca tego roku w szpitalu im. Madurowicza w Łodzi. Według prokuratury pielęgniarka Krystyna G., aby uspokoić płaczące dziecko, podała mu smoczek od butelki. Noworodek zadławił się nim. Pielęgniarka próbowała wraz z jedną z lekarek ratować dziecko, ale smoczka nie udało się wyjąć.
Smoczek usunęli lekarze ze szpitala przy ul. Spornej, gdzie chłopczyk trafił w ciężkim stanie. Na szczęście nie doszło do poważniejszego uszkodzenia zdrowia dziecka.
Kobieta nie przyznała się do winy
Pielęgniarce przedstawiono zarzut nieumyślnego narażenia noworodka na niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślnego spowodowania u dziecka średnich obrażeń ciała. W śledztwie kobieta nie przyznała się do winy i odmówiła składania wyjaśnień.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu