Przy drodze z Gdańska do Elbląga stoi równy rząd ekranów akustycznych. Za nimi kryją się popegieerowskie gospodarstwa i troski zwykłych ludzi. Mieszkańcy Starych Babek od lat żyją z wyrokiem, który na wieś wydali drogowcy. Decyzja o tym, że ich domy zostaną zrównane z ziemią, by ustąpić miejsca ekspresowej S7, zapadła jeszcze w 2008 roku. Miejscowi ciągle jednak nie wiedzą, jak zostaną wycenione ich gospodarstwa i jak mogą planować sobie życie.
– Pamiętam jak na początku było tu strasznie. Przez błoto nie dało się dojechać ciągnikiem do PGR-u. Potem wszystko się zmieniło. Ludzie w czynie społecznym układali chodniki. Dbaliśmy o to miejsce, bo było nasze – opowiada pani Mieczysława, która do Starych Babek sprowadziła się 54 lata temu, jeszcze jako siedmioletnia dziewczynka. - Teraz z mężem jesteśmy już emerytami. Myśleliśmy, że doczekamy tu śmierci, ale okazuje się, że nie - dodaje.
Jak na szpilkach
Wspomina, że o przebudowie drogi pierwszy raz usłyszeli jakieś osiem lat temu. Wtedy przebieg S7 nie był jeszcze przesądzony. Rozważano warianty omijające wieś. Kto się trochę znał na rzeczy, nie miał jednak wątpliwości - najtaniej będzie wyburzyć gospodarstwa w Starych Babkach i poszerzyć wyremontowaną niedawno drogę krajową.
- Myśmy w to na początku nie wierzyli. Nerwówka była taka, że nie wiem – przypomina sobie pani Mieczysława.
Drogowcy długo trzymali mieszkańców w niepewności, ale w lipcu 2008 roku potwierdzili ich najgorsze obawy. Oznajmili, że S7 pójdzie przez Stare Babki, a ponad 20 domów zostanie zrównane z ziemią. Budowa miała ruszyć w 2011 roku.
"Miałam być twarda"
- Mówiłam sobie, że będę twarda i nie będę płakać. Przecież to tylko dom i część mebli, które tu zostaną. Ale, im bliżej wyprowadzki, tym bardziej człowieka coś łapie za gardło – nie ukrywa Mirosława Górska.
Państwo Górscy oprowadzają nas po swoim domu. Pokazują kuchnię, w której dawniej wisiał wielki bojler. Dziś wszystko jest wyremontowane, nie ma śladu po rurach, które mogły szpecić mieszkanie.
Odwiedzamy też ogródek i garaż, który jest nie tylko pełen rzeczy, ale i wspomnień. - O tutaj stoi jeszcze nasza ślubna komoda - pokazuje pani Mirosława. Z kolei jej mąż Stanisław z uśmiechem na twarzy patrzy na stare wędki wiszące na ścianie. - Większość z tych rzeczy na pewno tutaj zostanie, bo, gdzie możemy to zabrać. Wszystkiego nie da się spakować - tłumaczą.
Wybudują, czy nie wybudują?
Stare Babki do wizyt podobnych do naszej zdążyły się już przyzwyczaić. Gdy zapadła decyzja o budowie S7 przyjmowały dziennikarzy kolejnych redakcji. Mieszkańcy zwierzali im się ze swoich obaw i potem czytali nagłówki, które brzmiały jak wyrok: "Wieś zniknie z powierzchni ziemi!".
Nieoczekiwanie wyrok jednak zawieszono. Budowa nie ruszyła, bo zabrakło pieniędzy. Rząd musiał ciąć wydatki na inwestycję drogowe i odłożył budowę S7 na przyszłość.
- Z roku na rok, to się przeciągało, więc może dlatego to do nas nie docierało. Myśleliśmy: ucichło, może nic z tego nie będzie – wspomina pani Mieczysława.
Boją się, czy wystarczy pieniędzy
Teraz muszą się liczyć z tym, że jednak będzie. 30 maja GDDKiA znów wystąpiła o pozwolenie na budowę S7.
Górscy zaczęli już szukać mieszkania na jednym z osiedli w Nowym Dworze Gdańskim. Na starość będą mieli blisko do lekarza, kościoła i do sklepu. Poza tym mieszka tam już córka, zięć i wnuczka. - Mamy na oku jedno mieszkanie, ale nie wiemy, czy wystarczy nam pieniędzy. Wciąż nic nie wiadomo jak będą wyceniać nieruchomości – żalą się.
Muszą żyć z tą niepewnością od kilku lat. Już, kiedy pierwszy raz usłyszeli o budowie zaczęli się zamartwiać. Jak dużo zapłacą im za przejęte domy? Czy wystarczy na kupno nowego mieszkania lub działki? A, jeśli nawet, to czy stać ich będzie na czynsz? I tak zima, wiosna, lato, jesień w oczekiwaniu na ostateczne decyzje.
Tak ma wyglądać nowa ekspresówka z Gdańska do Elbląga (Stare Babki na 32 kilometrze, od 2:52):
Metr metrowi nie równy
Domy mają wypieszczone, ale ich wartość rynkowa nie jest duża. Metr w Starych Babkach metrowi w Nowym Dworze nie jest równy. Realna cena nieruchomości to kilkadziesiąt tysięcy złotych. A co dziś można za to kupić?
- Martwimy się, że na mieszkanie zabraknie pieniędzy - mówi pani Mieczysława. Według Górskich należy im się tyle pieniędzy, by kupić mieszkanie, które przynajmniej ma podobny standard do ich domu.
Czy dorobek życia będzie trzeba zamienić na ciasną klitkę? Wojewoda obiecał, że nie. Zapewniał, że zostanie zastosowana zasada korzyści dla wywłaszczonego i domy zostaną wykupione po wyższej cenie. Ale rok temu drogowcy mówili co innego. Komu wierzyć w tej sprawie, w której przez lata było tyle zwrotów akcji?
Wycena mieszkań ma ruszyć kiedy inwestor otrzyma pozwolenie na budowę, czyli prawdopodobnie na jesieni. - Na razie trudno nam spekulować jak będzie wyglądała kwestia wycen nieruchomości. Wojewoda obiecał mieszkańcom, że nie będą poszkodowani – informuje Roman Nowak, rzecznik wojewody.
Nie tylko ludzi żal
Większość mieszkańców nie ma złudzeń, że ze Starymi Babkami trzeba się powoli żegnać. Czego najbardziej będzie im brakować? - Ludzi i tego miejsca - mówią zgodnie Górscy. To tutaj się wychowali i znają wszystkich sąsiadów, na których zawsze można było liczyć. - Wszyscy będą gdzieś porozrzucani. Tak to człowiek każdego odwiedzał, a teraz nie wiadomo jak to będzie w nowym miejscu - mówi pani Mieczysława.
Górscy ożywiają się, gdy wychodzimy na ganek. Ochoczo pokazują mały stoliczek, krzesła i wiszące suficie. Kiedy tylko jest ciepło, to tutaj jedzą śniadania i kolacje oraz piją kawę. - Tego też nam będzie brakowało - dodają patrząc na ganek.
"Mam chorego męża. Wyprowadzka nie jest taka prosta"
Sąsiedzi Górskich rozstanie z wsią przeżywają jeszcze mocniej: - Nie wiadomo, jak to będzie w obcych stronach. Nawet nie wiemy, gdzie byśmy mogli zamieszkać. Działki, które sprzedaje gmina są drogie. Na mieszkania w Nowym Dworze Gdańskim też nas raczej nie stać – mówi Renata Zaremba, która w Starych Babkach mieszka od 33 lat.
Pani Renata opiekuje się chorym mężem, który po udarze mózgu porusza się już tylko na wózku inwalidzkim. Dla nich przeprowadzka oznaczałaby duże zmiany i kłopoty. - Tutaj w domu wszystko dostosowałam do męża. Teraz może będę musiała szukać mieszkania i to na parterze, znowu trzeba będzie wszystko przebudować - tłumaczy Zaremba.
Problemem jest też załatwienie wszelkich spraw związanych z wyceną mieszkań i kupnem nowych. Mieszkańcy mają nadzieję, że znajdzie się jakiś prawnik, który w ramach wolontariatu lub za niewielką opłatą zająłby się ich sprawą. – Przychodzą do nas kolejne pisma, wiele spraw jest do załatwienia, a my się nie znamy na tych kruczkach prawnych. Pozostaje nam tylko czekać – dodaje Zaremba.
"Nie dam się wyrzucić"
Są też tacy, którzy wciąż nawet nie chcą myśleć o przeprowadzce. Czują się też zostawieni samym sobie. - Ja mam prawie sto lat, gdzie ja się wyprowadzę? Mam teraz kupować mieszkanie albo budować dom? - mówi Zofia Lichnerowicz.
Jak twierdzi pani Zofia, od dawna wiadomo o budowie drogi, za to nikt nic nie robi, żeby pomóc ludziom. Uważa także, że w Starych Babkach powinno być więcej spotkań informacyjnych dla mieszkańców. - Wystarczyłoby, gdyby zbudowali kilka domów i dali w nich mieszkania. Wtedy od razu mogę się przeprowadzić – mówi Lichnerowicz.
Andrzej Gabrysiak też "nie da się wyrzucić" z rodzinnego domu, który należał do jego ojca. Ten zmarł rok temu i nie zdążył przepisać mieszkania na syna. Gabrysiak mieszka jeszcze z trojgiem krewnych, ale nikt z nich nie pracuje. Pracy nie ma, więc wszyscy utrzymują się z renty socjalnej. - Nie mam pieniędzy, żeby załatwić te sprawy związane z przepisaniem domu. Nie wiem co będzie jak tego nie załatwię. Wszyscy mnie tu straszą, że ktoś przyjedzie i mnie wyrzuci. No i może odszkodowania nie dostanę - opowiada Gabrysiak.
Pan Andrzej stanowczo mówi, że wyrzucić się nie da, chyba że dostanie jakieś małe mieszkanie socjalne, ale na to gmina nie ma pieniędzy. - To jest moje prywatne mieszkanie. Nie ruszę się stąd, zobaczymy co będzie - dodaje Gabrysiak.
Stare Babki na zdjęciach:
Tutaj są Stare Babki:
Tak będzie przebiegała nowa S7 przez Stare Babki:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: Aleksandra Arendt //kka / Źródło: TVN 24 Pomorze