|

Bileciki do kontroli. Nie ma? Nie zapominamy! Katarzyna dług odsiedziała w areszcie

Gapowicze są winni przedsiębiorstwom komunikacyjnym 513,8 mln zł.
Gapowicze są winni przedsiębiorstwom komunikacyjnym 513,8 mln zł.
Źródło: loannis7 / Shutterstock

Katarzyna z Zielonej Góry trafiła na dwa tygodnie do aresztu za niespłacone kary za jazdę bez biletu. Rekordzista ze Śląska winny jest przedsiębiorstwu komunikacyjnemu aż 120 tysięcy złotych. Bez biletu jeździ od 17 lat. Długi gapowiczów wynoszą już 513,8 miliona złotych, a windykatorzy nie odpuszczają. Potrafią dzwonić nawet w nocy.

Artykuł dostępny w subskrypcji

- To było już po studiach. Pewnego dnia do domu mojej babci przyszli policjanci. Powiedzieli, że szukają wnuczki. Babcia próbowała dowiedzieć się, o co chodzi, ale nie chcieli nic wyjaśnić. Zadzwoniła do mnie. Pomyślałam, że to coś poważnego, więc na drugi dzień poszłam na komisariat. Tam dowiedziałam się, że jestem poszukiwana listem gończym i mam do odbycia karę więzienia za to, że trzy razy w ciągu roku jechałam bez biletu. Zatkało mnie, a potem się nerwowo śmiałam. Nie mieściło mi się to w głowie - mówi Katarzyna.

Mandaty przychodziły do Katarzyny za przejazdy z czasów studiów. Jechała bez biletu więcej niż dwa razy w ciągu roku, nie zapłaciła mandatów. Dopuściła się więc wykroczenia, które nazywa się szalbierstwem. Policja przesłuchała Katarzynę w tej sprawie, ale potem długo nic się nie działo. Po studiach zmieniła miejsce zamieszkania, a listy przychodziły na poprzedni adres. O narastających należnościach i kolejnych ponagleniach od windykatorów nawet nie wiedziała. Tak jak o wyroku sądu za szalbierstwo.

- Nic nie dało się zrobić - opowiada, choć proponowała, że zapłaci należności, które wynosiły 300 zł - Policjanci też nie dowierzali, ale musieli wykonywać swoją pracę. Tłumaczyli, że wyrok już zapadł, a ja mam status osoby poszukiwanej. Pojmali mnie tak, jak stałam, i odwieźli do więzienia w Krzywańcu. Przesiedziałam tam dwa tygodnie - wspomina Katarzyna.

- Najpierw trafiłam do jednej celi, a potem przenieśli mnie na tak zwany półotworek, czyli obszar półotwarty. Kobieta, która była ze mną w celi, powiedziała, że siedzi za morderstwo. Nie wiem, czy mówiła prawdę. Bałam się. W nocy wciąż paliło się światło, wył alarm, bo w celach dochodziło do bójek. Więźniarki mówiły mi, że mogę zostać dłużej, jeśli będzie "dolewa" - wspomina Katarzyna.

Co to znaczy? - Podobno jak już siedzisz, to sprawdzają, czy nie masz innych postępowań, by dołożyć kolejny wyrok do odsiadki. Wizyta listonosza w więzieniu to był dla wszystkich stres. Jak mówiłam, że siedzę za bilety, więźniarki szeptały, że był to pewnie pretekst, bo mam na koncie poważniejsze przestępstwa - opowiada Katarzyna.

Do dziś boi się widoku listonosza.

W dorosłe życie z długiem

A dlaczego jeździła bez biletu? - Chyba wydawało mi się, że kilka złotych za przejechanie dwóch przystanków to dużo - mówi Katarzyna.

I przestrzega przed jeżdżeniem na gapę. - Windykatorzy nie odpuszczają i ścigają za przedawnione mandaty sprzed wielu lat. Ostatnio konto mojej znajomej zajął komornik. Też za jazdę na gapę. Ma ściągnąć aż 13 tysięcy złotych za jakieś stare należności. Moja odsiadka to już rodzinna anegdota, ale pozostawiła we mnie naprawdę traumatyczne wspomnienie - mówi.

Według prawa przewozowego dług za jazdę na gapę przedawnia się już po roku, ale to nie znaczy, że roszczenie przestaje istnieć. Wierzyciel nadal może dochodzić zapłaty, bo dług wcale nie zostaje anulowany. Dłużnik sam musi wtedy wykazać, że termin spłaty należności minął.

Dziś bez biletu jeździ coraz więcej młodych, takich, którzy nie skończyli 18. roku życia. W Krajowym Rejestrze Długów ich liczba w ciągu pięciu lat wzrosła aż 140-krotnie i wynosi 2525 osób. W dorosłe życie wchodzą więc z długiem.

Śląsk wprowadził zasadę zero tolerancji dla gapowiczów. Jeżeli ktoś trzeci raz w ciągu roku jedzie bez biletu, a wcześniej dwukrotnie nie uiścił kary za przejazd na gapę, ZTM w Katowicach zgłasza na policję przypadek szalbierstwa, a więc formy wyłudzenia. Właśnie za to wykroczenie siedziała pani Katarzyna, ale też inna gapowiczka z Katowic, o której piszemy w dalszej części tekstu.

Wiele osób, które nie płacą mandatów za przejazd bez biletów, to już tak zwani multidłużnicy, czyli ludzie, którzy wpadli w spiralę długów. Windykatorzy potrafią do nich dzwonić nawet w nocy.

Co - jak wskazują prawnicy - jest łamaniem prawa. Jak rozklejanie kartek z nazwiskiem dłużnika po całej miejscowości, nachodzenie w trakcie rodzinnych uroczystości, takich jak chrzciny czy wesele, bo takie sytuacje też miały miejsce.

Czy da się z tego wyjść?

Piotr, 34 lata, mieszka w Warszawie: - Zapłaciłem 1000 zł długu za różne mandaty z czasów studenckich.

Tysiąc złotych wydaje się niewiele przy kwocie, którą do zapłacenia przedsiębiorstwu komunikacyjnemu ma rekordzista-gapowicz ze Śląska. 120 tys. zł! Jak podaje Katowicki Zarząd Transportu Metropolitalnego, dług narósł do takiej kwoty, bo pasażer jeździ bez biletów od… 17 lat. Kwota obejmuje już nie tylko same mandaty, ale windykacji podlegają wszystkie należności: opłaty dodatkowe w pełnej wysokości wraz z odsetkami ustawowymi, koszty postępowania sądowego i komorniczego oraz koszty zastępstwa procesowego i egzekucyjnego.

Liczby porażają.

Według danych Krajowego Rejestru Długów średni dług gapowicza wynosi 1348 zł, a dziś łączna liczba dłużników, którzy jechali na gapę koleją lub komunikacją miejską, to 381 tysięcy osób. W ciągu ostatnich pięciu lat długi gapowiczów zwiększyły się o połowę i wynoszą dziś dokładnie 513,8 mln złotych.

Dziewczyny gapy?

Natalia, 20 lat, mieszka w Opolu: - Zdarza mi się jeździć na gapę, ale na krótkich trasach. Dlaczego? Szkoda mi tych paru złotych. Pracuję w weekendy w gastronomii i nie opływam w luksusy. Jak widzę kontrolerów, a już ich rozpoznaję, to wysiadam. Raz tylko mnie złapali. Mandat opłacił mój ojciec i powiedział, że to był pierwszy i ostatni raz.

Wśród najmłodszych gapowiczów wpisanych na listę dłużników więcej jest dziewcząt, 55 procent. Dług niepełnoletnich przekroczył już milion złotych. Natalii się upiekło.

W najmłodszej grupie wiekowej za bilety nie płacą najczęściej dziewczyny
W najmłodszej grupie wiekowej za bilety nie płacą najczęściej dziewczyny
Źródło: Shutterstock

Pisząc o najmłodszych, warto podkreślić, że w różnych miastach taryfikator ulg jest inny. Na przykład w Zielonej Górze darmową komunikacją mogą jeździć uczniowie do 20. roku życia, ale ci ze Śląska i Zagłębia mogą korzystać z bezpłatnych przejazdów tylko do 16. roku życia. W Warszawie za darmo jeżdżą tylko ci z podstawówek, natomiast w Opolu nie ma bezpłatnych przejazdów dla uczniów.

Ceny opłat dodatkowych za przejazd bez ważnego biletu są określone w taryfie przewozu, w zależności od miasta różnią się od siebie. Ulgi i ceny opłat dodatkowych ustalają administracje samorządowe.

A kto najczęściej jeździ bez ważnego biletu? Osoby między 26. a 35. rokiem życia. W Krajowym Rejestrze Dłużników jest ich 112 275 osób, a dług w tej grupie wiekowej to ponad 159 mln zł.

Rodzice mają problem, wszyscy mają problemy

Adam Łącki, prezes Krajowego Rejestru Długów: - Dlaczego młodzi nie płacą za bilety? Nie mają własnych dochodów, nie dysponują dużą ilością gotówki, są uzależnieni o rodziców. Przypuszczam, że chcą zaoszczędzić te parę złotych i kupić za to coś innego. Mimo to aż 140-krotny wzrost to zjawisko niepokojące.

Adam Łącki podkreśla jednak, że niepłacenie za mandaty może mieć poważne konsekwencje, a kary szybko rosną. Naliczane są odsetki, koszty egzekucji komorniczych i koszty sądowe.

- Jeżeli zapłacimy na miejscu albo w ciągu tygodnia, to kara wynosi sto kilkadziesiąt złotych. Potem zarząd transportu miejskiego w danym mieście wystawia wezwanie do zapłaty. Jeśli nie zapłacimy, to kara będzie naliczona dwukrotnie. Jeśli nadal nie reagujemy, to sprawa jest kierowana do sądu i ponosimy koszty postępowania sądowego i komorniczego, koszty zastępstwa procesowego, a to już są duże kwoty, które idą w tysiące. To co nam się bardziej opłaci? - pyta retorycznie Łącki.

I przypomina: Jeśli uciekamy przed mandatem, to dług i tak będzie narastał. Osoby, które znajdą się w Krajowym Rejestrze Długów, eliminują się z rynku finansowego. Nie otrzymają kredytu, telefonu komórkowego w promocji, ani niczego na raty.

Dług gapowiczów w wieku 26-35 lat wynosi już ponad 159 mln zł
Dług gapowiczów w wieku 26-35 lat wynosi już ponad 159 mln zł
Źródło: Shutterstock

W przypadku gdy nieletni zaciągnie jakieś zobowiązanie (13-18 lat), jest za nie odpowiedzialny swoim majątkiem. Majątek dziecka to nie tylko jego kieszonkowe, ale i dochód z pracy zarobkowej, jeśli taką wykonuje, odszkodowanie finansowe czy spadek. Takim majątkiem zarządza rodzic lub opiekun ustawowy. Jeżeli nieletni nie zapłaci za bilet mimo wezwań do zapłaty, to poszkodowany (czyli przedsiębiorstwo komunikacyjne) może domagać się tej spłaty od rodzica. Przewoźnik musi jednak najpierw wykazać w sądzie, że nieletni nie może odpowiadać za swoje czyny - wtedy to rodzic jest zobowiązany do zapłaty.

Zero tolerancji

Do Krajowego Rejestru Długów można być wpisanym już po 30 dniach od daty wymaganej spłaty, która widnieje na mandacie. Jednocześnie jeśli mamy zadłużenie, musimy otrzymać listem poleconym informację, że jeśli nie zapłacimy, to zostaniemy wpisani do rejestru. Taki list wysyła przedsiębiorstwo komunikacyjne. Po 30 dniach od wysłania takiego wezwania możemy trafić do KRD.

- Często te wpisy są dokonywane po dwóch, trzech miesiącach, bo wierzyciel, czyli Zarząd Transportu Miejskiego, trochę zwleka. Są kancelarie prawne, z którymi współpracują przewoźnicy i kierują do nich sprawy gapowiczów, którzy nie chcą zapłacić kary w postępowaniu polubownym. Albo firmy windykacyjne, do których przewoźnicy kierują takie zaległe mandaty do egzekucji w postępowaniu polubownym. A gdy to się okaże nieskuteczne – za pośrednictwem kancelarii prawnej do sądu rejonowego - mówi Łącki.

Wśród danych zebranych przez KRD są gapowicze, którzy jechali bez biletu i komunikacją miejską, i pociągami. Są wśród nich zarówno szalbierze, a więc osoby, które wielokrotnie jechały bez biletu w ciągu jednego roku, jak i gapowicze, którzy jednorazowo nie zapłacili za bilet. Ponad połowa to multidłużnicy, którzy mają więcej niż dwa finansowe zobowiązania.

Według danych KRD najwięcej gapowiczów jest w województwach: śląskim (87 283), mazowieckim (65 533) i łódzkim (62 211). Tam gapowicze mają do uregulowania odpowiednio 121,9 mln zł, 69,7 mln zł oraz 89,1 mln zł. Najrzadziej jazda na gapę zdarza się pasażerom z Podkarpacia, Opolskiego i Lubuskiego. Gapowicze podróżowali tu za kolejno 2,2 mln zł, 3 mln zł oraz 2,8 mln zł długu.

Na Śląsku dług gapowiczów to już 121,9 mln zł
Mapa zadłużenia gapowiczów według Krajowego Rejestru Długów
Źródło: Krajowy Rejestr Długów

Dzwonię do Zarządu Transportu Metropolitalnego w Katowicach i pytam, dlaczego to właśnie na Śląsku mieszka najwięcej gapowiczów.

Małgorzata Gutowska, dyrektor Zarządu Transportu Metropolitalnego w Katowicach: - KRD wskazuje, że u nas jest najwięcej gapowiczów, ale to nie do końca musi być prawda. Nie wszystkie zarządy transportu miejskiego zgłaszają swoich gapowiczów do KRD, więc z pewnością te liczby są zaniżone. Dlaczego nie zgłaszają? Bo wiąże się to z aktualizacją danych najpóźniej 14 dni od dokonania jakiejkolwiek wpłaty. A wystarczy, że ktoś wpłaci 20 zł i już trzeba aktualizować. My jesteśmy w zgłaszaniu sumienni, a ten proces mamy zautomatyzowany. Zostaliśmy pokazani w najgorszym świetle, a przecież najbardziej szukamy tych pieniędzy. Na drugim miejscu jest Warszawa.

Na Śląsku jest rocznie 120 tys. kontroli, co przekłada się na 120 tys. wejść do pojazdów. W 2020 roku, gdy rozpoczęła się pandemia, tych kontroli było 40 tys.

Na Śląsku jest rocznie 120 tys. kontroli w środkach transportu
Na Śląsku jest rocznie 120 tys. kontroli w środkach transportu
Źródło: Shutterstock

- W 2020 roku wystawiliśmy 52 tysiące mandatów, a rok później już 92 tysiące - mówi Gutowska.

I dodaje: - Wprowadziliśmy też pewne udogodnienia. Można uregulować płatność poprzez terminal, czyli zapłacić od razu kartą. W 2021 roku takich płatności było 17 tysięcy, o 10 tysięcy więcej niż w roku poprzednim.

Kto w Katowicach ma prawo do ulgi? Na przykład dzieci od 7. do 13. roku życia mogą korzystać z ulgowych przejazdów na podstawie oświadczenia osoby opiekującej się dzieckiem w podróży. Również dzieci do 16. roku życia zameldowane na obszarze metropolii mogą jeździć bezpłatnie. A seniorzy?

- U nas z bezpłatnych przejazdów mogą korzystać osoby, które ukończyły 70. rok życia. Podczas kontroli wystarczy pokazać dokument tożsamości zawierający datę urodzenia i zdjęcie. Na osoby, które podróżują bez ważnego dokumentu potwierdzającego prawo do ulg, nakładane są opłaty dodatkowe, czyli potocznie mandat - wyjaśnia Gutowska.

Warszawa na podium, ale ze spadkiem

W Warszawie, która jest na drugim miejscu pod względem liczby gapowiczów, w 2021 roku odbyło się 6,5 mln kontroli.

- Liczba, którą podaje KRD, to nie tylko gapowicze w komunikacji miejskiej, ale wszyscy, którzy jeżdżą bez biletu, również kolejami. W samej warszawskiej komunikacji miejskiej dodatkową opłatą obciążonych zostało w ubiegłym roku około 150 tysięcy gapowiczów. Ale obserwujemy, że liczba osób jeżdżących bez biletu z roku na rok się zmniejsza. W 2016 roku gapowiczów wśród skontrolowanych pasażerów było 4,5 procenta, a w ubiegłym już 2,3 procenta - mówi Tomasz Kunert, rzecznik prasowy warszawskiego Zarządu Transportu Miejskiego

I dodaje: Bilety w Warszawie są na tyle dostępne i atrakcyjne cenowo, że nie warto jeździć na gapę. Cena biletu sieciowego dla mieszkańca Warszawy na 30 dni na wszystkie strefy wynosi 98 zł i nie zmieniła się od 13 lat.

Sporo pasażerów jeździ bez biletu pociągami. W trójmiejskiej SKM w ubiegłym roku było to ponad 10 tys. osób
Sporo pasażerów jeździ bez biletu pociągami. W trójmiejskiej SKM w ubiegłym roku było to ponad 10 tys. osób
Źródło: Shutterstock

Tak jak miasta na Śląsku łączą tramwaje, tak mieszkańcy Trójmiasta nie wyobrażają sobie życia bez popularnej "eskaemki", która łączy Gdańsk, Sopot i Gdynię. Ale za bilety sporo osób jednak nie płaci. PKP SKM w Trójmieście w 2021 roku wystawiło 10 901 wezwań do zapłaty, a bez biletu czy ważnego dokumentu uprawniającego do ulgi podróżowało 5580 osób. - Różnica wynika z tego, że niektóre osoby otrzymały więcej niż jedno wezwanie. W roku 2022 do sierpnia wystawiono 5138 wezwań do zapłaty, a liczba podróżnych, którzy je otrzymali, wynosi 3385. Obecnie u komornika jest około 800 spraw przeciwko gapowiczom - mówi Tomasz Złotoś, rzecznik prasowy SKM w Trójmieście.

A jak jest w PKP Intercity? Agnieszka Serbeńska z zespołu prasowego spółki nie podaje danych, ale przypomina o tym, że drużyna konduktorska wystawia gapowiczowi wezwanie do zapłaty na podstawie dokumentu tożsamości. Jeśli gapowicz nie ma dowodu lub odmawia podania danych, drużyna konduktorska może wezwać policję. "Podróżny bez biletu, który w czasie kontroli odmawia zapłacenia należności i okazania dokumentu tożsamości, podlega karze grzywny w trybie kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia" - informuje rzeczniczka.

Gapowiczu, posiedzisz za szalbierstwo

Zarząd Transportu Metropolitalnego w Katowicach podaje, że w 2019 roku za pośrednictwem Elektronicznego Postępowania Upominawczego Sądu Rejonowego w Lublinie skierował 2600 spraw, w 2020 już 17 tys., a w 2021 było ich 23 tys.

- Po otrzymaniu wyroku sądowego często ludzie sobie uświadamiają, że to nie żarty i należności trzeba uregulować. Ale są też i tacy, wobec których trzeba uruchomić egzekucję komorniczą. W 2020 roku mieliśmy 4500 takich egzekucji, a rok później 17 700. Wprowadziliśmy politykę zero tolerancji dla gapowiczów. Bo kierujemy też sprawy o szalbierstwo, czyli takie, w których pasażer co najmniej trzy razy w ciągu roku jechał bez biletu - wyjaśnia Gutowska.

Szalbierstwo jest formą wyłudzenia i wykroczeniem, natomiast sprawy pojedynczej podróży bez biletu reguluje prawo przewozowe. Art. 33a. par. 3 mówi, że w razie stwierdzenia braku odpowiedniego dokumentu przewozu przewoźnik lub organizator publicznego transportu zbiorowego albo osoba przez niego upoważniona pobiera właściwą należność za przewóz i opłatę dodatkową albo wystawia wezwanie do zapłaty. Uporczywe uchylanie się od zapłaty skutkuje czasem nawet egzekucją komorniczą.

Szalbierstwo to forma wyłudzenia, można za nie nawet trafić do aresztu
Szalbierstwo to forma wyłudzenia, można za nie nawet trafić do aresztu
Źródło: oleksSH / Shutterstock

Jak komornik ściąga dług? Paweł Gintowt, komornik sądowy z Izby Komorniczej w Warszawie, opowiada, że takich spraw jest bardzo dużo. - Zadaniem komornika jest ustalenie wielkości majątku, jaki dłużnik posiada. Dzieje się to w oparciu o informacje z kont bankowych, miejsca pracy, ewentualnie środków ruchomych, jeśli dłużnik posiada samochód albo inne przedmioty, które można spieniężyć. Dług wynosi zazwyczaj kilkaset złotych. Jeśli ktoś jest zatrudniony, to tę kwotę ściąga się z wynagrodzenia.

Ale prezes KRD Adam Łącki mówi, że zdarzają się dłużnicy, którzy nie mają stałej pracy, meldunku, mieszkają w wynajmowanych mieszkaniach. Często są nie do namierzenia.

Jeżeli ktoś trzy lub cztery razy jedzie bez biletu, ZTM w Katowicach zgłasza do sądu przypadek szalbierstwa. To wykroczenie, które polega na wyłudzeniu świadczeń po raz trzeci, pomimo nieuiszczenia nałożonej dwukrotnie kary pieniężnej. W ubiegłym roku było to 880 spraw, kara to grzywna lub pozbawienie wolności. Takie postępowanie ze strony śląskiego ZTM to nowość, wcześniej nie ścigano "seryjnych" gapowiczów z tego paragrafu.

- Ostatnio na lotnisku w Pyrzowicach została zatrzymana pani, która nie odbyła kary pozbawienia wolności za szalbierstwo. Miała status osoby poszukiwanej. Zamiast na wakacje na Cypr pojechała do aresztu - opowiada Gutowska.

Tę sprawę opisywały media. Kobietę zatrzymali funkcjonariusze Straży Granicznej w trakcie kontroli paszportowej. Za wielokrotną jazdę bez biletu zasądzono jej karę czterech dni pozbawienia wolności.

Gutowska dodaje: - Osoby, które notorycznie uchylają się od płacenia, nie mogą pozostać bezkarne. Jak by to wyglądało wobec tych, którzy uczciwie płacą?

Zielona Góra ostatnia, czyli najlepsza

W Zielonej Górze, w której według danych KRD gapowiczów jest najmniej, istnieje rozbudowany zakres ulg i zwolnień z opłat za przejazdy. 

Jak to się robi?

Małgorzata Jelińska, kierownik Działu Obsługi i Zamówień Publicznych z Miejskiego Zakładu Komunikacji Sp. z o. o. w Zielonej Górze: - Dużo ludzi jeździ za darmo, to ponad połowa naszych pasażerów. Na przykład wszyscy uczniowie do 20. roku życia jeżdżą za darmo na podstawie okazanej legitymacji szkolnej, osoby powyżej 70. roku życia czy osoby z niepełnosprawnościami ze stopniem znacznym lub pierwszą grupą inwalidzką. Około 30 procent osób jeździ na podstawie prawa do ulgowych przejazdów, są to na przykład studenci czy emeryci i renciści przez 70. rokiem życia. Pozostali muszą wnieść całą opłatę.

Jelińska podkreśla, że w Zielonej Górze jest też dobrze zorganizowany system kontroli biletów. - Nasi kontrolerzy jeżdżą w porze szczytu, ale i w innych godzinach, gdzie jest mniej podróżnych, na przykład w nocy czy na końcówkach przejazdów. Nasi mieszkańcy wiedzą więc, że muszą mieć bilet, bo nigdy nie wiadomo, kiedy będzie kontrola - opowiada.

Szalbierstwo, ale i kradzież

Prezes Krajowego Rejestru Długów wskazuje, że należy pamiętać, że jazda bez biletu to kradzież.

Adam Łącki: - W ten sposób okradamy swoje miasto, bo te pieniądze są przeznaczane na tabor, na infrastrukturę. Jeśli tych pieniędzy nie wpłacamy, to sami obniżamy naszą jakość życia. Proszę sobie wyobrazić, ile można byłoby zrobić za te ponad 500 mln złotych długów gapowiczów. Nowe autobusy lub tramwaje z klimatyzacją, nowe wiaty przystankowe, elektroniczne tablice informujące o rozkładzie jazdy, nadjeżdżających tramwajach w najbliższych minutach - mówi.

Za długi gapowiczów można kupić nowe autobusy i tramwaje
Za długi gapowiczów można kupić nowe autobusy i tramwaje
Źródło: WTP

Dlaczego nie płacimy za bilety, nie spłacamy swoich należności? Dłużnik odpowie, że po prostu nie ma pieniędzy. A co z etyką? 

- Jeśli założymy, że etyka to przestrzeganie pewnych ustanowionych zasad, to łamanie tych zasad nie jest w porządku wobec tych, którzy tych norm przestrzegają. Czy ktoś, kto nie płaci za bilet w autobusie czy nie spłaca należności, ma taką refleksję? Wątpliwe - mówi Katarzyna Wróblewicz, prezeska Polskiego Instytutu Etyki.

Wyjaśnia też, że człowiek, który decyduje się na złamanie norm, znajdzie na to solidne wytłumaczenie. - Wtedy nie ma poczucia, że robi coś złego. Nie będzie chciał myśleć o sobie, że jest nieuczciwy, a raczej że jest spryciarzem, który nie dał się złapać kontrolerom, uciekł przed wierzycielami. Racjonalizujemy swoje zachowania, by chronić swoje poczucie godności, by czuć się dobrze, mimo iż postępujemy nie fair - uważa Wróblewicz.

Puk! Puk! Kto tam? Windykacja

Wiele osób, które jeżdżą na gapę, to tzw. multidłużnicy. Prawnicy, którzy specjalizują się w sprawach, oceniają, że wśród osób zalegających za bilety mulitidłużników jest więcej niż połowa. Mandat za jazdę bez biletu wydaje im się najmniejszym kłopotem, bo mają długi w parabankach czy tzw. chwilówkach z wysokim oprocentowaniem. 

Wnioski prawników potwierdzają dane KRD: większość gapowiczów nie poprzestaje na jeździe bez biletu. Blisko 62 proc. z nich (234,5 tys.) ma co najmniej dwa przeterminowane zobowiązania finansowe także wobec innych wierzycieli. Łącznie nazbierali ich już na kwotę 5,07 miliarda złotych. Najwięcej, bo aż dwie trzecie tej kwoty, mają do spłacenia gapowicze-multidłużnicy w wieku od 36 do 55 lat.

- Trafiają do nas klienci, dla których mandat za przejazd bez biletu jest jednym z wielu zobowiązań finansowych i tkwią już w spirali długów. To często nieskonsolidowane długi wobec różnych wierzycieli. Czasami dochodzi do sprzedaży wierzytelności, gdzie długi trafiają do firm windykacyjnych, a te nie dość, że egzekwują spłatę u komornika, to jeszcze potrafią uprzykrzyć życie pismami i telefonami do dłużników. Pomagamy takim osobom poradzić sobie z problemem, pośredniczymy między dłużnikiem a wierzycielami - wyjaśnia Katarzyna Ulma-Raszkowska, radca prawny adwokat z Grabowski i Wspólnicy Kancelaria Radców Prawnych sp.k.

Kancelaria przede wszystkim sprawdza, czy dług nie jest przedawniony, wtedy można uchylić się od zapłaty.

 - A ludzie często o tym nie wiedzą. W szczególnych przypadkach większych długów jest możliwość ogłoszenia upadłości konsumenckiej - dodaje Ulma-Raszkowska.

Multidłużnicy mają depresję

Osobom zadłużonym, które już nie widzą wyjścia z trudnej sytuacji, pomaga między innymi warszawska kancelaria Wyzeruj Długi. Trudno się tam dodzwonić, infolinia jest wciąż zajęta. Czy tak dużo osób ugrzęzło w długach, że potrzebują pomocy prawnej?

- Niestety, a będzie jeszcze gorzej z uwagi na inflację, raty kredytów i biznesy, które padają z powodu wysokich cen kosztów eksploatacyjnych. Chciałbym podkreślić, że większość klientów, których obsługujemy, to ludzie uczciwi, którym z różnych powodów powinęła się w życiu noga. Stracili swój biznes, pochorowali się, wzięli pożyczkę z parabanku. Potem, by ją spłacić, wzięli kolejną pożyczkę. Zdarzają się wśród nich osoby, które mają wysokie należności za przejazdy bez biletu. Dla takiej osoby te 120 zł kary przy wielkim długu już nie robi różnicy. Jeśli widzimy, że ktoś ma niespłacone mandaty z PKP, to zwykle ma też inne, dużo wyższe zaległości w innych podmiotach - opowiada Mariusz Ignatowicz, prezes kancelarii Wyzeruj Długi.

30 dni zwłoki w spłacie rachunku wystarczy, żeby trafić do rejestru dłużników
30 dni zwłoki w spłacie rachunku wystarczy, żeby trafić do rejestru dłużników
Źródło: Shutterstock

Według danych KRD większość multidłużników stanowią mężczyźni, bo aż 70 procent. Ich zadłużenie jest aż cztery razy wyższe niż u kobiet. Mariusz Ignatowicz zwraca uwagę na to, że dłużnicy, którzy przychodzą do kancelarii, to ludzie, którzy potrzebują nie tylko porady prawnej, ale i pomocy psychologicznej.

- Ci ludzie cierpią na depresję z powodu swojej sytuacji finansowej, nie widzą z niej wyjścia, mają myśli samobójcze. Czasem nasze spotkania przypominają rozmowy u terapeuty. To bardzo trudne sytuacje. Codziennie mierzymy się z ludzkimi tragediami. Ostatnio poruszył mnie przypadek starszej pani, która zaciągnęła pożyczkę w parabanku na prezent komunijny dla wnuczka. Była to umowa na 1500 procent. Apelujemy o czytanie umów, za wieloma tymi tragediami stoi brak wiedzy klienta, który nie wie, co podpisuje. A potem nie stać go nawet na bilet na tramwaj - tłumaczy Ignatowicz.

Czego nie wolno widykatorowi?

Prawnik wskazuje też na inny problem: sposoby działania windykatorów, którzy działają na granicy prawa albo to prawo wręcz łamią.

- Ostatnio windykator przykleił przy jedynym w tej miejscowości sklepie kartkę z nazwiskiem mojej klientki. Napisał, że zalega konkretną kwotę danej firmie. To już jest nękanie - twierdzi Ignatowicz.

W swoim poradniku "10 bezprawnych metod działania windykatora" wymienia inne formy łamania praw: nachodzenie w domu czy w pracy, telefony w nocy, przychodzenie na rodzinne imprezy, takie jak ślub czy chrzciny, informowanie rodziny o długu czy grożenie sądem.

- Te działania są bezprawne. Niestety, bardzo często wizyta windykatora terenowego wiąże się dla dłużnika z ogromnym upokorzeniem. Windykator to pracownik prywatnej firmy, nie ma uprawnień jak komornik czy policjant, nie może zastraszać, grozić czy eksmitować z mieszkania. Ma takie same uprawnienia jak dostawca pizzy.

Michał Starzyński to prawnik i właściciel Kancelarii Windykacyjnej MS w Lublinie. Jest członkiem Polskiego Związku Zarządzania Wierzytelnościami, organizacji, która propaguje etyczne wzorce w tej pracy. Starzyński uważa, że musimy odróżnić windykatorów będących negocjatorami, którzy działają zgodnie z prawem, od windykatorów bandziorów.

- Opinie o patologicznych działaniach wszystkich windykatorów wydają osoby, które nie mają komplementarnej wiedzy na temat naszej pracy albo są niezadowolone z naszej wysokiej skuteczności w odzyskiwaniu długów. Opinie takie wydają adwokaci czy radcy prawni, których de facto pozbawiamy możliwości uzyskania kosztów zastępstwa procesowego w toku sprawy sądowej. Gdy windykacja jest skuteczna, nie ma potrzeby kierowania sprawy do sądu, czyli mecenasi po prostu nie zarabiają - mówi Starzyński.

Podkreśla też, że w dzisiejszych czasach każdy ma telefon i wszędzie są kamery, co powoduje, że ewentualne nadużycia windykatorów mogą zostać łatwo uwiecznione. - Należy działać zgodnie z obowiązującymi przepisami i standardami - dodaje Starzyński.

Czytaj także: