Ta historia pokazuje, jak mieszkańcy Łodzi mają otwarte i wielkie serca. Od kilku miesięcy opiekują się schorowanym dogiem niemieckim. Opieka jest ciężka, bo codziennie trzeba się zmierzyć z masą 65 kilogramów.
Lit, bo o nim mowa, został porzucony jako szczeniak. Błąkał się później po schroniskach. Sześć lat temu przygarnęła go Małgorzata Frątczak-Sender. Lit - jak sama mówi - chodzi jak dziadek. Dziarski robi się, jak zobaczy suczkę. W końcu ma 13 lat na karku, niegroźną narośl na tułowiu i trudności z chodzeniem. Słowem, psia starość, która w ubiegłym roku odebrała mu siły na schodzenie i wchodzenie do domu na czwartym piętrze.
Ma swoją drużynę
Właścicielka psa wspomina, jak pierwszy raz musieli jej pomóc ludzie, którzy akurat przyjechali do sklepu monopolowego. Sama nie była w stanie wnieść ponad 60-kilogramowego czworonoga. Wtedy postanowiła działać. Napisane przez siebie karteczki z prośbą o pomoc wkładała pod wycieraczki aut na parkingu. To było siedem miesięcy temu. Dziś Lit ma swoją drużynę. Wolontariusze z Łodzi i okolic codziennie przyjeżdżają, żeby pomóc mu pokonać schody. - To grupa czterech osób, które wnoszą Lita. W trudnych dniach również znoszą, żeby mógł sobie pospacerować - mówi Bernadetta Strumińska, koordynatorka "Drużyny Lita", która opisała historię doga niemieckiego w internecie.
Harmonogram w dwie godziny
Odzew przeszedł jej najśmielsze oczekiwania. Zgłosiły się tłumy, więc drużyna życzliwych i bezinteresownych cały czas się powiększa. Harmonogram wizyt u Lita w czerwcu wypełnił się w dwie godziny. - Lit wygląda na zadowolonego i uśmiechniętego. Zawsze mam dla niego coś smacznego - dodaje Katarzyńska Żychlińska z "Drużyny Lita". Założyciele inicjatywy chcą, żeby pozytywna energia wokół Lita wyszła poza łódzkie osiedle. - W waszych miastach, wsiach na pewno są zwierzęta, które potrzebują pomocy. Rozejrzyjcie się, bo warto pomagać - apeluje Marlena Mazurowska z "Drużyny Lita".
Autor: kz/tr / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24