|

Wielkie archiwum pułkownika Gaja. "Tysiące dokumentów"

Pułkownik Krzysztof Gaj
Pułkownik Krzysztof Gaj
Źródło: Leszek Szymański/PAP

Tysiące dokumentów dotyczących wszelkich aspektów działania Wojska Polskiego, od uzbrojenia po stan kadrowy, znaleziono podczas przeszukania u pułkownika Krzysztofa Gaja, bliskiego współpracownika Antoniego Macierewicza, a następnie Michała Dworczyka - dowiedział się tvn24.pl. Dokumentów jest tak dużo, że wciąż trwa ich analiza, choć przeszukanie miało miejsce w ubiegłym roku.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Przeszukanie u pułkownika Krzysztofa Gaja przeprowadzono w związku ze śledztwem wszczętym w lutym ubiegłego roku.

Choć zawiadomienia w tej sprawie złożyli posłowie ówczesnej opozycji Cezary Tomczyk i Adam Szłapka, a prokuratura była jeszcze rządzona przez Zbigniewa Ziobrę, zdecydowała się na podjęcie działań. Było to pierwsze oficjalne potwierdzenie przez instytucję państwową, że maile publikowane w sieci, wykradzione maile byłego szefa kancelarii premiera, są prawdziwe. Prokuratorskie postępowanie dotyczy bowiem korespondencji mailowej między Michałem Dworczykiem a płk. Krzysztofem Gajem, przed laty jego doradcą ds. obronności.

Tysiące dokumentów

- Liczba oryginałów dokumentów, ich kopii, ale też notatek i wypisów z dokumentów do zeszytów idzie w tysiące. Najstarsi funkcjonariusze służb nie pamiętają przypadku tak obszernego archiwum, jakie odkryto u pułkownika. Wciąż nie ma też odpowiedzi, dlaczego to zgromadził - mówi w rozmowie z tvn24.pl jeden ze śledczych, zastrzegając swoją anonimowość.

O skali znaleziska świadczy fakt, że przeszukanie miało miejsce w ubiegłym roku, a wciąż trwa szczegółowa analiza znalezionych materiałów, którą zleciła prokuratura. Każdy dokument, każda notatka są sprawdzane pod kątem tego, czy zawierają informacje chronione ustawą, czyli tajemnice państwa.

Nasze nieoficjalne informacje znajdują potwierdzenie w odpowiedzi, którą otrzymaliśmy od Szymona Banny, rzecznika prasowego Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

- Dokumentacja ta poddawana jest ocenie pod kątem występowania informacji o charakterze niejawnym. Z uwagi na dobro śledztwa, niejawny charakter części materiałów postępowania, odpowiedź co do ilości zabezpieczonej dokumentacji oraz jej charakteru, na obecnym etapie nie jest możliwa - przekazał nam prok. Banna.

Dotychczas w śledztwie pułkownik Krzysztof Gaj nie ma przedstawionych żadnych zarzutów.

Prokuratorzy badają w tym postępowaniu, czy nie doszło do przestępstwa z artykułu 265 par 1 Kodeksu karnego i 266 paragraf 2 Kodeksu karnego.

Pierwszy z tych artykułów brzmi: "Kto ujawnia lub wbrew przepisom ustawy wykorzystuje informacje niejawne o klauzuli 'tajne' lub 'ścisle tajne', podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5".

A drugi: "Kto, wbrew przepisom ustawy lub przyjętemu na siebie zobowiązaniu, ujawnia lub wykorzystuje informację, z którą zapoznał się w związku z pełnioną funkcją, wykonywaną pracą, działalnością publiczną, społeczną, gospodarczą lub naukową, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2".

Zajmował wysoką pozycję w wojsku, kiedy ministrem był Macierewicz. Pytania o powiązania pułkownika Gaja
Źródło: Jakub Sobieniowski/Fakty TVN

W orbicie władzy

Pułkownik Gaj w orbicie władzy pojawił się pod koniec 2015 roku, gdy ministrem obrony narodowej został Antoni Macierewicz. Wrócił wtedy z żołnierskiej emerytury, na której przebywał od 2011 roku, by objąć funkcję szefa Zarządu Organizacji i Uzupełnień w Sztabie Generalnym.

- Będąc na emeryturze, Gaj zaangażował się w funkcjonowanie Narodowego Centrum Studiów Strategicznych. To fundacja założona przez współpracowników Macierewicza, i tak znalazł się on w tym środowisku - mówi nam osoba związana z resortem obrony narodowej.

Pierwszym prezesem fundacji był Tomasz Szatkowski, który u Macierewicza został wiceministrem obrony narodowej, a od 2019 roku do dziś jest ambasadorem przy NATO.

Po nim fotel prezesa w NCSS objął Jacek Kotas, wiceminister obrony narodowej w rządzie Jarosława Kaczyńskiego w 2007 roku. Pisarz Tomasz Piątek pisał w książce "Macierewicz i jego tajemnice" o rosyjskich powiązaniach Kotasa i jego spółki deweloperskiej Grupa Radius. Nazwał go "rosyjskim łącznikiem". Były wiceszef MON wytoczył mu za to dwie sprawy - o ochronę dóbr osobistych i o zniesławienie. W obu przypadkach i w obu instancjach Kotas przegrał.

Gaj swoją karierę w Sztabie Generalnym - po błyskawicznym awansie do stopnia pułkownika - zakończył już kilka miesięcy później. Stało się to po tym, jak dziennikarze "Gazety Wyborczej" ujawnili jego antyukraińskie i antysemickie wypowiedzi.

Jego kariera odżyła, gdy pod swoje skrzydła wziął go Michał Dworczyk, który z funkcji wiceministra obrony narodowej awansował na szefa kancelarii premiera. Tworzył on wtedy w KPRM departament analiz obronnych, który komentatorzy szybko określili jako "mały MON". Podkreślano w taki sposób ambicje Dworczyka, by zostać szefem tego resortu. Rolą zatrudnionego w tej komórce pułkownika Gaja było dostarczanie analiz i bieżących informacji z resortu.

Pułkownik Krzysztof Gaj
Pułkownik Krzysztof Gaj
Źródło: Leszek Szymański/PAP

Wyciek maili

Opinia publiczna o roli Gaja dowiedziała się dzięki wyciekowi maili z prywatnej skrzynki ministra Michała Dworczyka. Okazało się, że pułkownik przesyłał ze swojego prywatnego adresu na prywatny adres ministra szczegółowe informacje o wojsku i bezpieczeństwie państwa. Wśród nich była m.in. szczegółowa notatka o wrażliwym z punktu widzenia obronności systemie obrony powietrznej "Narew", analizy z testów tajnych jeszcze prototypów broni identyfikowały pracowników służb, w tym wykonujących operacje pod przykryciem dla Agencji Wywiadu.

Michał Dworczyk w swoich oświadczeniach utrzymywał, że w jego skrzynce pocztowej nie znajdowały się "żadne informacje, które miały charakter niejawny, zastrzeżony, tajny lub ściśle tajny".

Do odmiennych wniosków doszła Służba Kontrwywiadu Wojskowego, która jeszcze w 2022 roku - gdy jej pracę nadzorował minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak - odebrała certyfikaty gwarantujące dostęp do tajemnic państwa pułkownikowi Krzysztofowi Gajowi.

W poniedziałek Michał Dworczyk mówił w "Rozmowie Piaseckiego", że "nigdy nie słyszał prororosyjskich wypowiedzi pułkownika Gaja".

Czytaj także: