Tu drzwi od lodówki, tam opona a na dodatek worki ze "zwykłą" zawartością kosza. Wielu Polaków nie odczuwa wyrzutów sumienia wyrzucając co popadnie do lasu. Leśnicy mają z nimi problem, ponieważ trudno im skutecznie patrolować wielkie połacie terenu, które są pod ich nadzorem. Strażnicy przyrody sięgają więc po technologię i instalują w lasach monitornig.
Kamera ukryta niepozornie na gałęzi to rzecz niecodzienna, ale nie niespotykana. Czujne oczy "Wielkiego Brata" pojawiają się w miejscach, gdzie problem z traktowaniem lasu jak wysypisko jest najpoważniejszy.
Czujne kamery nie znają zmęczenia i nocą i dniem czekają na ruch. Gdy tylko go wykryją, włączają nagrywanie i rejestrują dowody łamania prawa. Na dodatek esemesem powiadamiają leśników, że coś się dzieje. Dzięki temu strażnicy przyrody mogą na bieżąco monitorować, kto pojawia się w lesie i co robi.
Sfilmowany osobnik, który nie uznaje wspólnego lasu jako czegoś o co powinien dbać, może zostać następnie zidentyfikowany, np. dzięki numerom rejestracyjnym swojego samochodu. Gdy już to się stanie, pocztą przychodzi mandat i śmiecący staje się uboższy o 500 złotych.
Walka z wiatrakami?
Mieszkańcy katowickiego osiedla, leżącego obok zaśmieconego lasu, twierdzą jednak, że nawet częstsze wręczanie mandatów nie rozwiąże problemu. Niektórzy sugerują prace społeczne, a inni proponują publiczne piętnowanie śmiecących poprzez ujawnienie ich wizerunków w internecie. Na razie prawo tego nie przewiduje.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN