- Do samego końca dostawali uspokajające komunikaty i nie byli świadomi rzeczywistego położenia samolotu. Nic nie wskazywało, że istnieje jakiekolwiek zagrożenie. Za sterami siedzieli przez cały czas ci sami piloci, w tym mój brat - powiedział portalowi tvn24.pl Andrzej Smyczyński, brat jednego z pilotów. Jego zdaniem, jednoznacznie wskazuje to, że załoga nie popełniła błędów. Za zgodą ministra obrony, Smyczyński odsłuchał nagrania rozmów załogi samolotu z kontrolą lotów, zarejestrowanych tuż przed katastrofą.
Andrzej Smyczyński uważa, że "wiele złego zrobił kontroler lotów z Mirosławca".
Gdyby coś złego miało się dziać, mieli zostać skierowani na lotnisko w Świdwinie, ale takiego polecenia nie dostali. Andrzej Smyczyński
W nagraniu nie ma emocji
- W nagraniu nie ma emocji. Są jedynie skrótowe, specjalistyczne lotnicze komendy - opowiadał mężczyzna. Nagrania odsłuchał dwa razy. Za pierwszym razem lotnicy komentowali poszczególne fragmenty nagrania. - Za drugim razem chciałem się pożegnać z bratem - powiedział Smyczyński.
Smyczyński potwierdził nam, że za sterami siedział Robert Kuźma, natomiast jego brat Michał prowadził korespondencję lotniczą. - Po odsłuchaniu nagrań rozwiały się moje wątpliwości. Zapewnienia ministra o tym, że za sterami siedzieli jedni i ci sami piloci, były prawdziwe (media wcześniej spekulowały, że stery mógł przejąć któryś wojskowy pasażer - od red.) - mówił brat jednego z pilotów.
Nie wszyscy, którzy przyczynili się do katastrofy, zostali ujawnieni
Brat zmarłego pilota odniósł się także do ujawnionego przez ministra Bogdana Klicha raportu dot. przyczyn katastrofy CASY. - Nie chcę nikogo ścigać ani oskarżać, ale mam zastrzeżenia co do wniosków końcowych raportu - powiedział Smyczyński. Jego zdaniem, nie wszyscy, którzy przyczynili się do katastrofy zostali ujawnieni. - Chcę wykrzyczeć całemu światu, że wina nie została sprawiedliwie zaakcentowana - dodał.
Andrzej Smyczyński wystosował kilka dni temu do MON pismo z prośbą o umożliwienie mu wysłuchania tych rozmów. Szef resortu Bogdan Klich przychylił się we wtorek do jego wniosku. Prośba miała związek m.in. z pogłoskami - dementowanymi wielokrotnie przez ministra i przewodniczącego komisji badającej katastrofę płk. Zbigniewa Drozdowskiego - o tym, że samolot w chwili schodzenia do lądowania pilotował ktoś spoza załogi.
Rodzina drugiego pilota też może zgłosić się do odsłuchania nagrania
W piątek tydzień temu Klich, odtajniając cały protokół z prac komisji, uzasadniał nieupublicznienie rozmów załogi szacunkiem dla rodzin. Na słowa jednego z dziennikarzy, że bliscy lotników chcą ujawnienia rozmów, Klich i towarzyszący mu płk Drozdowski odparli, że zajmą się sprawą jeśli otrzymają ich pisemną zgodę. Tak też się stało w przypadku Smyczyńskiego.
Rzecznik MON Robert Rochowicz powiedział PAP, że o wysłuchanie rozmów może wystąpić także rodzina pierwszego pilota kpt. Roberta Kuźmy. Tylko oni dwaj komunikowali się bowiem z wieżą kontroli podczas feralnego lądowania.
Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24