Policjanci pilnowali okolic domu wiceministra Jarosława Zielińskiego, gdyż - jak sam tłumaczył - "jakiś czas temu, w pobliżu znaleziono ludzką głowę, obciętą przez bandytów". Sprawdziliśmy, jaką zbrodnię wiceszef MSWiA mógł mieć na myśli. Na początku trafiliśmy na jedno podobne zdarzenie z 1999 roku. Teraz okazuje się, że w tym czasie dokonano dwóch podobnych mordów.
Gdy media ujawniły, że znajdującej się w podsuwalskiej wsi posesji Jarosława Zielińskiego przez całą dobę i cały rok pilnuje radiowóz, wiceszef resortu spraw wewnętrznych i administracji udzielił wywiadu tygodnikowi "Sieci".
- Dla zobrazowania sytuacji wystarczy wspomnieć, że jakiś czas temu w pobliżu mojego domu znaleziono ludzką głowę obciętą przez bandytów w wyniku brutalnego zabójstwa - tak wiceminister nadzorujący policję uzasadniał obecność funkcjonariuszy.
"Proszę do policji"
Co ciekawe, sytuację z radiowozem stojącym przed domem wiceministra inaczej tłumaczyli w oficjalnych wypowiedziach sami policjanci.
"Jest to trasa, którą codziennie w kierunku granicy z Litwą zmierzają tysiące samochodów, w tym ogromna liczba tirów. W związku z tym bezpieczeństwo w ruchu drogowym oraz zagrożenia, takie jak przemyt substancji zabronionych oraz kradzionych pojazdów czy kradzieże towarów z zaparkowanych tirów, wymagają stałych patroli policji w tym rejonie, aby było bezpiecznie" - brzmiało wyjaśnienie Komendy Głównej Policji.
Postanowiliśmy jednak sprawdzić, o jakiej zbrodni mówił w wywiadzie dla "Sieci" wiceminister Zieliński. Wysłaliśmy pytania do biura prasowego MSWiA. Chcieliśmy przede wszystkim się dowiedzieć, kiedy doszło do wspomnianej zbrodni.
- Z tymi pytaniami odsyłam do policji - odpowiedziała dyrektor Małgorzata Woźniak z biura prasowego.
Mimo próśb o podanie choćby roku, w którym miało się wydarzyć to morderstwo, dyrektor powtarzała: - Proszę do policji.
Enigmatyczne odpowiedzi
Tyle że w biurze prasowym Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku nie znaleźliśmy konkretnych odpowiedzi. "Informuję, że takie zdarzenie rzeczywiście miało miejsce i zbrodnią tą zajmowały się odpowiednie organy ścigania" - tak brzmi pełna treść pierwszego e-maila, jaki otrzymaliśmy z podlaskiej policji.
Znów poprosiliśmy o wskazanie choćby roku, w którym doszło do tak okrutnego zabójstwa w pobliżu domu wiceministra Zielińskiego.
"Udzielona Panu odpowiedź pozostaje w granicach kompetencji Policji. Właściwą formą prowadzonego postępowania dla zbrodni jest śledztwo. Gospodarzem takiego postępowania jest prokurator i w związku z tym pytania dotyczące okoliczności tej zbrodni, jak też samego śledztwa, proszę kierować do prokuratury" - tak brzmiała odpowiedź na pytanie o to, kiedy doszło do zbrodni i która prokuratura się nią zajmuje.
Zbrodnia sprzed 20 lat
O "odciętą głowę" pytaliśmy też nieoficjalnie policjantów, którzy odpowiadają za ściganie najpoważniejszych przestępstw w białostockiej komendzie.
- Nikt nie wie, o co chodzi, na pewno aktualnie nie ma takiej sprawy - odpowiedziało nam dwóch funkcjonariuszy, prosząc o zachowanie anonimowości.
Po kilku dniach jeden z nich skontaktował się ponownie z naszą redakcją. - Zdarzenie, które może do tego opisu pasować, miało miejsce w 1999 roku. Żadnego innego podobnego nikt sobie nie przypomina - poinformowało nasze źródło.
- Taką sprawę mieliśmy 20 lat temu - potwierdził rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Suwałkach Ryszard Tomkiewicz.
Szczątki w jeziorze
Z archiwalnych depesz Polskiej Agencji Prasowej wynika, że w 1999 roku porwano Tomasza S. z suwalskiego półświatka, "potem go zastrzelono, a poćwiartowane zwłoki przestępcy wrzucili w reklamówkach do jeziora Pluszne koło Olsztynka" w województwie warmińsko-mazurskim. Mężczyzna miał zginąć, bo inny suwalski gangster podejrzewał, że podłożył pod jego auto bombę. Obciętą głowę znaleziono 239 kilometrów od domu wiceministra.
Według badań zleconych przez prokuraturę, fragmenty zwłok należały do zaginionego w latach 90. ubiegłego wieku mężczyzny o pseudonimie Bocian.
Był on postacią znaną w olsztyńskim półświatku, członkiem zorganizowanej grupy przestępczej, która wymuszała haracze, kradła auta, prowadziła agencje towarzyskie.
Blisko domu, jeszcze nie ministra
Okazuje się, że do podobnej zbrodni doszło również przed 20 laty w Szwajcarii (wiosce pod Suwałkami), co oficjalnie potwierdził dzisiaj rzecznik suwalskiej prokuratury okręgowej.
- W tle zbrodni były porachunki między bandytami. Ofiarę najpierw zabito a następnie odcięto jej głowę. Odnalazł ją mieszkaniec Suwałk, wtedy osoba niepubliczna a dziś osoba publiczna - powiedział tvn24.pl Ryszard Tomkiewicz. Dopytywany czy fragment ciała znalazł wiceminister Zieliński, odpowiedział: - Nie potwierdzam, nie zaprzeczam.
O samym przestępstwie sprzed dwóch dekad oficjalnie nie można się dowiedzieć wiele więcej. Akta najprawdopodobniej trafiły do archiwum i mogły zostać już zniszczone. Nieoficjalnie białostocka korespondentka TVN24 usłyszała więcej szczegółów o tej sprawie. Były to porachunki w złodziejskiej grupie z Suwałk. Na jednego z członków grupy padło podejrzenie, że współpracuje z policją. Dlatego pozostali członkowie grupy porwali go, zabili i obcięli głowę dla zatarcia śladów. - Aktualny minister Zieliński, wtedy osoba prywatna, podczas spaceru znalazł czaszkę denata i powiadomił policję. Szczątki zabrała prokuratura do badań. Zieliński był przypadkowym znalazcą. Nie był nawet wzywany na świadka w sprawie do sądu - mówił rozmówca korespondentki TVN24, zastrzegając sobie anonimowość.
Autor: Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl)