Olej opałowy już nie wycieka do Wisły, bo firma odpowiedzialna za rurociąg zakręciła wszystkie kurki z paliwem. Jednak do tej pory nie udało się znaleźć źródła wycieku oleju. Plama, która pojawiła się w niedzielę na rzece pomiędzy Włocławkiem a Ciechocinkiem ciągnie się przez 8 kilometrów. Strażakom udało się do tej pory zebrać jedynie 5 procent paliwa z koryta rzeki.
Przedsiębiorstwo Eksploatacji Rurociągów Naftowych "Przyjaźń" nadal bada przyczyny niedzielnego wycieku paliwa z rurociągu biegnącego z Płocka (Mazowieckie) do Nowej Wsi Wielkiej (Kujawsko-Pomorskie) – poinformował pełnomocnik zarządu spółki Krzysztof Zalewski.
Ogromna plama oleju opałowego pojawiła się w niedzielę na Wiśle pomiędzy Włocławkiem a Ciechocinkiem (woj. kujawsko-pomorskie). Cienka plama paliwa rozciągała się na całą szerokość rzeki na długości około 30 km. - Oględziny rurociągu prowadzone są na ziemi, ale także z powietrza, gdyż trasa magistrali sprawdzana była ze śmigłowca – powiedział Zalewski.
Skąd ten wyciek?
Według posiadanych przez PERN danych, do wycieku paliwa nie doszło w nurcie Wisły, lecz w miejscu, gdzie rurociąg biegnie lądem. - Nadal wykluczamy, że wyciek mógł nastąpić z rezerwowego odcinka magistrali – dodał Krzysztof Zalewski. Przyznał, iż nie ma jeszcze informacji jaka ilość paliwa wyciekła do rzeki.
Przedsiębiorstwo Eksploatacji Rurociągów Naftowych zdecydowanie zaprzecza doniesieniom, jakoby to zły stan infrastruktury był najbardziej prawdopodobną przyczyną wycieku oleju opałowego do Wisły. Według Krzysztofa Zalewskiego, PERN robi wszystko, by rurociągi były w jak najlepszym stanie technicznym.
Alarm ekologów
Ekolodzy, którzy przybyli na miejsce wycieku, badają dokładnie stopień zagrożenia. - To kropla w morzu tragedii, która może nadejść - twierdzą. Według ekologów, olej może zalegać w ziemi, w wodzie i w roślinach, które następnie mogą być spożywane przez zwierzęta. To może prowadzić do zatruć - ostrzegają ekolodzy.
Paliwa będą teraz transportowane koleją?
Zdaniem eksperta rynku paliw, Andrzeja Szczęśniaka, awaria to bardzo zła wiadomość. - Naprawa rurociągu może potrwać nawet trzy lata – ocenił w TVN24. Według niego, najprawdopodobniej po ubiegłotygodniowym rozszczelnieniu pod nurtem został wyłączony rurociąg główny, a drugi - przy próbie przepchnięcia paliwa - także się rozszczelnił. Jak dodał Szczęśniak, naprawa odcinka rury pod Wisłą nie będzie łatwa i może potrwać nawet do trzech lat.
- Problem w tym, że główny rurociąg praktycznie jest wyłączony z użycia. Odbiorcy nic nie grozi, problem jest logistyczny. To jedyny rurociąg w Polsce przesyłający paliwa, nie ropę. Teraz zamiast rurociągiem trzeba te dwa miliony ton paliwa przewieźć koleją, a to podraża koszty benzyny - jednak nie tak bardzo, żeby odbiorcy to odczuli - i bardzo obciąża logistykę kolejową w Polsce - ostrzega ekspert.
To już druga taka plama
W ubiegły poniedziałek 40 metrów sześciennych oleju opałowego wyciekło do Wisły, także w okolicach Włocławka. Przypuszczalnie przyczyną wycieku była awaria rurociągu Przedsiębiorstwa Eksploatacji Rurociągów Naftowych (PERN) "Przyjaźń". Jego część biegnie pod korytem rzeki.
W piątek pracownicy PERN odcięli odcinek rurociągu pod dnem rzeki, z którego olej wyciekł w ubiegły poniedziałek i wykonali "obejście" tego miejsca, podłączając się do rezerwowej rury tuż obok. Po zakończeniu prac przeprowadzono 12-godzinny test, wtłaczając do instalacji wodę pod ciśnieniem ponad 60 atmosfer. Na podstawie pozytywnego efektu testu zapadła decyzja o wznowieniu eksploatacji rurociągu.
Źródło: TVN24, PAP