- Dalej bronię Wałęsy przed oszczerstwami, ale rzeczywiście on teraz szkodzi Platformie i Polsce - powiedział na łamach "Polski" Stefan Niesiołowski. Według wicemarszałka Sejmu "cała ta historia" z Libertasem, jest dla byłego prezydenta kompromitująca. - Ale przecież to przeminie - dodaje.
Stefan Niesiołowski stał murem za Lechem Wałęsą, gdy ten - jak sam mówił - był atakowany przez IPN. - On nie zgwałcił, nie ukradł, a był oskarżony o podłości. A jego winą było to, że przejechał na gapę tramwajem - argumentuje marszałek.
Błąd gorszy od zbrodni
Jednak Niesiołowski nie ukrywa swojego niezadowolenia z faktu, że były prezydent bierze udział w konwencjach eurosceptycznej partii Libertas.
- (Wałęsa - red. ) robi błąd polityczny, jakby powiedział Talleyrand: to gorzej niż zbrodnia, to błąd. (...) Jeżeli robi to dla pieniędzy, to jest to słabe - ocenia. I od razu dodaje: - Co wcale nie oznacza, że Macierewicz razem z Kaczyńskim, mogą krzyczeć na niego "Bolek".
Przykro, przykro
Niesiołowski co prawda zaznacza, że mimo współpracy z Declanem Ganleyem (założycielem partii Libertas) Wałęsa nie przestał być największym symbolem Polski. Stwierdza jednak: - Jest mi przykro. Dalej bronię Wałęsy przed oszczerstwami, ale rzeczywiście on teraz szkodzi Platformie i Polsce.
Polityk jednak stara się myśleć optymistycznie: - Wałęsa zawsze był nieobliczalny. Ale może coś jest w tym, gdy mówi, że dzięki Libertasowi będzie wyższa frekwencja wyborcza w wyborach. Cała ta historia jest dla niego kompromitująca, ale przecież to przeminie.
Źródło: Polska
Źródło zdjęcia głównego: TVN24