Na temat książki żony Lech Wałęsa zdania nie zmienił. "Prawdę" dostrzega, ale jest zły, że wszystkie fakty ujrzały światło dzienne. Co więcej, były prezydent w "Kropce nad i" stwierdził, że nie tylko autorce "Marzeń i tajemnic" powinno się współczuć. - To ja jestem największym przegranym, bo straciłem 37 lat małżeństwa.
Zaskoczenia książką żony Lecha Wałęsa od początku nie ukrywał. Choć od publikacji autobiografii Danuty Wałęsy minęły już dwa tygodnie, to były prezydent nie zmienił zdania na temat książki i treści w niej poruszonych.
- W książce, jaką napisała żona, jest sama prawda. Tylko czy każde prawdy należy głosić? - pytał retorycznie w "Kropce nad i".
I powtórzył po raz kolejny: - Ja jestem wychowany w zasadzie: nie mów nikomu, co się dzieje w domu.
Nie mógł się z żoną kłócić
Wałęsa próbował tłumaczyć się z przedstawionego w książce własnego wizerunku chłodnego męża założonymi w mieszkaniu podsłuchami. - Ja nawet nie mogłem się z żoną pokłócić - mówił lider Solidarności.
- Ale rzeczywiście nie zdawałem sobie sprawy, że straciłem 37 lat małżeństwa - dodał. - Dziś jestem wrakiem i co? Ja powinienem się żalić, ja powinienem mieć pretensje, nawet do żony. Ale tego nie robię, bo podjąłem przemyślaną decyzję: walkę z komunizmem - powiedział na koniec.
W opublikowanej niedawno autobiografii "Marzenia i tajemnice" Danuta Wałęsa w gorzkich słowach opisała swoje małżeństwo i to jak samotna w nim była przez lata. Książka liczy ponad 500 stron, na których była Pierwsza Dama dzieli się szczegółami rodzinnego życia i pokazuje zdjęcia z domowego archiwum, w większości nigdy dotąd niepublikowane. Książkę opracował Piotr Adamowicz, gdański dziennikarz i dawny opozycjonista.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24