- Błąd, który się zdarzył, jest bardzo straszliwy i bolesny. Ale prawdopodobnie nie jest to błąd po polskiej stronie - mówi o sytuacji zamienienia ciał przynajmniej dwóch ofiar katastrofy smoleńskiej Sławomir Nowak. Minister transportu uważa, że "w wielu sytuacjach Rosjanie wprowadzili nas w błąd", ale przypomina bardzo ciężką "atmosferę tamtego czasu", która, zdaniem Nowaka, nakazuje mówić z wstrzemięźliwością o ewentualnych zaniedbaniach po stronie naszych urzędników czy prokuratorów.
Minister transportu kilka razy przypominał w programie "Jeden na jeden" atmosferę pierwszych dni po katastrofie smoleńskiej, próbując tłumaczyć nią zachowanie rządzących polityków i urzędników państwowych. - Musieliśmy się odnaleźć w sytuacji, która nigdy wcześniej nigdzie na świecie się nie zdarzyła. (...) Trzeba było zachować ciągłość państwa, pomóc rodzinom ofiar dostać się do Moskwy, przywieźć ciała - wyliczał Nowak. Mimo to zadeklarował, że jest gotów przeprosić, jako urzędnik państwowy i członek rządu, za to, że identyfikacja ofiar odbywała się tak, jak dziś się o tym dowiadujemy.
- Jako człowiek i polityk nigdy nie mam problemu powiedzenia "przepraszam" w danej sytuacji. Myślę, że Ewa Kopacz też. (...) To jest bardzo straszliwy, bolesny błąd, który się zdarzył. Ale prawdopodobnie nie po polskiej stronie - oceniał lider pomorskiej Platformy.
"Wielu ludziom nie starczyło odwagi"
Z drugiej strony - w kontekście wypowiedzi byłej minister zdrowia tuż po katastrofie, a dotyczących oględzin zwłok ofiar, przy których mieli być obecni polscy eksperci - Nowak przestrzegł, by nie rzucać sądów zbyt pochopnie. - Ona tam była, ona wchodziła w każde najgorsze miejsce. I dzisiaj mówić, że Ewa Kopacz ponosi odpowiedzialność? Że powinna to, albo tamto? Wielu ludziom nie starczyło odwagi, nawet najbliższym - i to nie jest zarzut - żeby pojechać do Moskwy i identyfikować zmarłych. A ona pojechała i pomagała to robić - przypominał minister.
Nowak nie chciał odpowiedzieć, czy jako że w jego ocenie to Rosjanie "w wielu sytuacjach wprowadzili nas w błąd", błędem było także zaufanie im. - Ja jestem ministrem transportu, a nie prokuratorem. Ale jako obywatel oczekiwałbym od prokuratury, która od pierwszego dnia po katastrofie prowadziła śledztwo, że w tamtym momencie znajdzie się w miejscu, w którym powinna się znaleźć, czyli: przyjeżdżają trumny i wykonujemy sekcje jeszcze raz po polskiej stronie - przyznawał Nowak.
Katastrofa "paliwem politycznym"?
Jak dodał, dzisiaj, po ponad dwóch latach od katastrofy, oczekiwałby większego spokoju w mówieniu o ewentualnych zaniedbaniach polskich urzędników czy prokuratorów. - Każdy polityk jest na przegranej pozycji kiedy wchodzi w polemikę z rodzinami ofiar. (...) Bardziej odpowiada mi jednak postawa pana Deresza, który mówi "ciszej nad tym wszystkim", a mniej tych, którzy dzisiaj rzucają przede wszystkim polityczne oskarżenia - tłumaczył polityk PO. I "poprosił", by nie wykorzystywać ofiar katastrofy do ataków politycznych".
- Chętnie dzisiaj niektórzy politycy używają katastrofy smoleńskiej jako paliwa politycznego i bardzo mi się to nie podoba - przyznał.
Autor: ŁOs\mtom\k / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24