Ponad 2,3 mln obywateli Ukrainy uciekło przed rosyjską inwazją do Polski - każda z tych osób to inna historia, więc i pomoc nie może być dla wszystkich uchodźców taka sama. Choć działa specustawa, na mocy której Ukrainki mogłyby liczyć na rządową pomoc, w przypadku pracy w zawodach medycznych sprawa się komplikuje. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Od 29 lat miejscem, w którym czuje się najlepiej, jest laboratorium. - Nie chcę siedzieć bezczynnie w Polsce i być po prostu uchodźcą – mówi Ałła Kubaszko, która pracowała w Narodowym Instytucie Chirurgii i Transplantologii w Kijowie. Gdy wybuchła wojna, kierowała niewielkim zespołem badawczym, którego celem było znalezienie sposobów na ostre i przewlekłe odrzuty przeszczepionych organów. Dziś jest w Warszawie i bardzo chce dalej pracować. - Jestem tu sama. Moją jedyną rodziną był ojciec, który zmarł na COVID-19 po tym, jak zakaziłam go, gdy w laboratorium badaliśmy koronawirusa. Praca naukowa jest całym moim życiem – podkreśla.
Marzeniem badaczki jest teraz praca w polskim laboratorium - robienie tego, co potrafi najlepiej, wspierając polską naukę, by później wrócić do Ukrainy z bogatszym doświadczeniem. Choć nawiązała już kontakt z jednym z warszawskich centrów medycznych, problem stanowią jej dokumenty. Pracowników laboratorium nie ma wśród zawodów wymienionych w specustawie o pomocy obywatelom Ukrainy.
Radca prawny Magdalena Rycak wyjaśnia, że specustawa w przypadku lekarzy, pielęgniarek i innych zawodów regulowanych "wprowadza spore ułatwienia w zatrudnianiu i w uznawaniu dyplomów". Ale nie wszystkich.
Obywatele Ukrainy miesiącami czekają na nostryfikacje dyplomów
Na nostryfikację dyplomu, która może trwać nawet kilka miesięcy, najczęściej nie mogą czekać ci, którzy do Polski przyjechali z dziećmi i niewielką częścią dobytku. W takiej sytuacji znalazła się Olga Butko, która jest magistrem ekologii i doktorantką bezpieczeństwa środowiskowego.
W Ukrainie pracowała między innymi w ministerstwie ekologii i jako ekspert wpływu wydobycia nafty i gazu na środowisko. Pochodzi z Buczy w obwodzie kijowskim. - Zostaliśmy tam jak długo mogliśmy, ale 5 marca musieliśmy uciec. Ja i moja 11-letnia córka szłyśmy 20 kilometrów pieszo. W Kijowie wsiadłyśmy do pociągu do Warszawy. Mąż i reszta rodziny zostali – opowiada.
Po przyjeździe Olga Butko zaczęła szukać zatrudnienia w mediach społecznościowych. Była gotowa do pracy fizycznej. Szkoła w Ząbkach zaoferowała jej posadę nauczycielki biologii i geografii w ukraińskiej szkole, ale jej marzeniem jest praca w zawodzie geologa lub ekologa. - Codziennie sama uczę się polskiego. Jest coraz lepiej, ale muszę ćwiczyć – przyznaje.
Towarzystwa naukowe pomagają ukraińskim specjalistom
Osobom takim jak panie Ałła i Olga starają się pomóc towarzystwa naukowe. Polska Akademia Nauk uruchomiła programy pomocowe. Pierwszy wyczerpał fundusze po czterech dniach. - Sfinansowaliśmy 64 osoby, które już u nas są. Pracują w instytutach Polskiej Akademii Nauk, współpracują z naszymi badaczami i kontynuują pracę badawczą – wyjaśnia dyrektorka Biura Współpracy z Zagranicą PAN Anna Plater-Zyberk.
W ramach drugiego programu - współfinansowanego z amerykańską akademią nauk - wsparcie z PAN dostanie około 170 badaczy z Ukrainy.
OGLĄDAJ NA ŻYWO W TVN24 GO:
Maria Mikołajewska
Źródło: TVN24