- Polacy mają dość sądów, w których sprawy ciągną się latami a w efekcie kończą się wydawanymi wadliwymi i ułomnymi wyrokami - mówił w środę w Sejmie Daniel Milewski (PiS) w debacie o projekcie nowelizacji ustawy o sądach autorstwa PiS. - Ta ustawa to kolejny etap kolonizacji sądownictwa. Nie nadaje się do dalszych prac w komisji – mówił z kolei Robert Kropiwnicki (PO). W imieniu klubu złożył wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu.
Sejm rozpoczął w środę debatę nad poselskim projektem noweli Prawa o ustroju sądów powszechnych, po którego wejściu w życie minister sprawiedliwości mógłby przez pół roku odwołać każdego prezesa sądu w Polsce bez podania przyczyn.
Obszerny projekt nowelizacji Prawa o ustroju sądów powszechnych oraz innych ustaw, został złożony przez grupę posłów PiS w połowie kwietnia. Miałby on wejść w życie - jak zaproponowano - 1 lipca.
Jak mówił Daniel Milewski, w sądach od lat panuje chaos i niedowład organizacyjny. - Polacy muszą latami czekać na rozstrzygnięcia i ten problem wcale nie dotyczy wielkich miast, ale bardzo często małych miejscowości. Wbrew swojej nazwie wymiar sprawiedliwości jest postrzegany jako miejsce, w którym ludzi spotyka krzywda i niesprawiedliwość - dodał.
Według niego taka sytuacja jest "po części skutkiem zaniechania niezbędnych reform wymiaru sprawiedliwości na początku transformacji". - Ale w znacznej mierze jest to następstwo pseudoreform przeprowadzonych w ostatnich kilu latach przez koalicję PO-PSL wspieraną przez SLD - mówił Milewski.
Podkreślił, że nie ma już czasu na wdrażanie innych pomysłów. - My chcemy, żeby sądy działały sprawniej - dodał popierając projekt, autorstwa grupy posłów PiS.
"Kolejny etap kolonizacji sądownictwa przez PiS"
Z kolei Robert Kropiwnicki mówił, że "projekt narusza konstytucję i powinien być odrzucony w pierwszym czytaniu". W imieniu klubu złożył wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu.
- Ten projekt, mimo że zgłoszony przez grupę posłów, przejdzie do historii jako ziobroczystka – powiedział.
Jak ocenił, jest on kompletnie niezgodny z konstytucją. - To jest projekt nie do poprawienia. (…) Czegoś takiego nie było nawet w 1989 r., żeby wymieść wszystkich prezesów sądów i zastąpić swoimi funkcjonariuszami – mówił.
Określił go też mianem "kolejnego etapu kolonizacji sądownictwa przez PiS i jego ministra".
- Sądownictwo nie potrzebuje kolonizacji, brania pod but przez kadry pisowskie – mówił poseł. Dodał, że proponowane zmiany doprowadzą do "głębokiej zapaści". - Zrobicie rewolucję kadrową, namieszacie, a potem przez kilka lat trzeba będzie usuwać zapaść, do której doprowadzicie. To jest makabryczne – mówił.
"Totalne państwo bezprawia"
Jerzy Jachnik (Kukiz'15) podczas debaty mówił, że "żyjemy w totalnym państwie bezprawia prokuratorskiego i sądowego". - Władza sądownicza jest władzą odrębną, ale to nie znaczy, że bezkarną, pozbawioną jakiejkolwiek kontroli społeczne" - powiedział poseł Kukiz'15.
- Dla kogo są sędziowie? Dla sędziów czy dla obywateli? - pytał. Jego zdaniem doszliśmy do stanu krytycznego i dlatego zgadza się on, że wymiar sprawiedliwości musi ulec radykalnej zmianie.
Przedstawiciel Kukiz'15 wniósł o skierowanie projektu do komisji ustawodawczej, a nie komisji sprawiedliwości.
"Narzędzia do dyktatury"
Posłanka Nowoczesnej Kamila Gasiuk-Pihowicz zgłaszając wniosek o odrzucenie w pierwszym czytaniu projektu noweli o ustroju sądów powszechnych mówiła, że ustawa nie zachowuje nawet pozorów zgodności z polską konstytucją. - To narzędzia do dyktatury – mówiła.
- Ostatni raz, kiedy władca Polski miał prawo usuwać prezesów sądów i mianować ich bez konsultowania się ze środowiskiem sędziowskim, to był rok 1815, a królem polski był car Rosji Aleksander I – powiedziała.
Dodała, że jest to "ustawa o usuwaniu prezesów sądów i podporządkowaniu sędziów panu Ziobrze". - Dzięki tej ustawie oraz innym uchwalonym już, lub procedowanym w Sejmie ustawom to Zbigniew Ziobro zdecyduje kto, kogo i jak ma sądzić. Ta ustawa posłuży do sterowania sędziami na zasadzie kija i marchewki - mówiła.
Podkreśliła, że na niezależnych sędziów "będą czekały kary przeniesienia, kary dyscyplinarne odwołanie z pełnionych stanowisk". - Sędziowie wydający wyroki po myśli PiS-u będą mogli liczyć na niespotykane dotąd awanse - mówiła. - To tak jakby lekarz rodzinny został ordynatorem oddziału kardiochirurgi - dodała.
Z kolei Barbara Dolniak (Nowoczesna) szczególnie negatywnie oceniła proponowane w projekcie wygaszenie kadencji prezesów sądów w ciągu sześciu miesięcy. - Proponowane rozwiązania to kolejna próba wpływania na niezależność sądów i wyraz błędnego przekonania, że same zmiany personalne mogą doprowadzić do jakichś pozytywnych rezultatów – mówiła.
Dodała, że nie zaproponowano zmian, które sprzyjać mogą usprawnieniu pracy wymiaru sprawiedliwości. Wymieniła przy tym szerszy dostęp do sądu poprzez "obniżenie opłat sądowych, propagowanie mediacji czy ograniczenia rodzaju spraw rozpoznawanych przez sąd".
PSL nie popiera projektu "w takim kształcie"
Krzysztof Paszyk z PSL ocenił, że projekt to krok w kierunku likwidacji niezależności władzy sądowniczej w Polsce. - PSL nie widzi możliwości poparcia go w takim kształcie - powiedział.
- Już w pierwszych słowach uzasadnienia autorzy projektu piszą, że celem jest zwiększenie wpływu ministra sprawiedliwości na obsadę stanowisk. I trudno nie ulec wrażeniu, że tak naprawdę o to w tym projekcie chodzi - powiedział poseł
Dodał, że odtąd minister będzie mógł każde stanowisko prezesa sądu powszechnego "obsadzić osobą, która będzie się cieszyła jego zaufaniem".
Jak mówił projekt zakłada także, że przesłanką do odwołania prezesa sądu będzie szczególnie niska efektywność działań w zakresie pełnionego nadzoru administracyjnego lub organizacji pracy w sądzie lub w sądach niższych. - To jest tak ogólnie sformułowane, że równie dobrze można zapisać, że minister w każdym momencie może odwołać prezesa sądu - dodał.
- Zgodnie z projektem minister uzyska kompetencje do arbitralnego jednoosobowego powoływania i odwoływania prezesów sądów apelacyjnych, okręgowych i rejonowych z jednoczesnym zupełnym pozbawieniem samorządu sędziowskiego wpływu na te decyzje - dodał.
Koła poselskie podzielone w ocenie projektu
Ireneusz Zyska (Wolni i Solidarni) ocenił, że jest to długo oczekiwana nowelizacja dlatego, że zmiany w sądownictwie są bardzo potrzebne. Przywołał badania, z których wynika, że sądownictwo jest krytykowane przez większość społeczeństwa.
Projekt skrytykował Jacek Protasiewicz (Unia Europejskich Demokratów). W jego ocenie, rządzący zlikwidowali służbę cywilną, wymienili doświadczoną kadrę w wojsku, a teraz - jak mówił - przyszedł czas na sądownictwo.
Janusz Sanocki (niezrzeszony) ocenił, że projekt eliminuje "pewne patologie" w polskim sądownictwie. Dodał jednak, że propozycjach grupy posłów brakuje rozwiązań zmierzających do "zewnętrznej kontroli sędziów". - Tę ustawę traktuje jako pewien wstęp do prawdziwej reformy wymiaru sprawiedliwości - powiedział.
Zmiany w powoływaniu prezesów sądów
W poselskiej propozycji chodzi między innymi o zmianę modelu powoływania prezesów oraz wiceprezesów "w kierunku zwiększenia wpływu ministra sprawiedliwości na obsadę stanowisk".
Dziś prezesów sądów apelacyjnych oraz okręgowych powołuje minister sprawiedliwości, po zasięgnięciu opinii zgromadzeń ogólnych tych sądów. Prezesów sądów rejonowych powołują zaś prezesi sądów apelacyjnych, po zasięgnięciu opinii sędziów danego sądu rejonowego i prezesa przełożonego sądu okręgowego.
Projekt przewiduje odstąpienie od modelu powoływania prezesów sądów apelacyjnych i okręgowych po uzyskaniu opinii zgromadzeń ogólnych, (a w przypadku ich negatywnej opinii - po uzyskaniu pozytywnej opinii KRS). Jak głosi uzasadnienie projektu, w obecnym stanie prawnym KRS może negatywną opinią zablokować możliwość powołania kandydata ministra na stanowisko prezesa sądu apelacyjnego lub okręgowego.
Propozycja zakłada - "dla wzmocnienia nadzoru zewnętrznego sprawowanego przez ministra sprawiedliwości" - odstąpienie od zasady powoływania prezesa sądu rejonowego przez prezesa sądu apelacyjnego z zastosowaniem procedury opiniowania kandydata - na rzecz powołania go przez ministra sprawiedliwości.
Jednocześnie minister sprawiedliwości, po dokonaniu powołania, miałby dokonywać prezentacji powołanych prezesów właściwym organom samorządu sędziowskiego - zgromadzeniom ogólnym.
Zmiany w odwoływaniu prezesów sądów
Przewidziano też zmiany w odwoływaniu prezesów sądów. Projekt zakłada, że prezesi sądów apelacyjnych, okręgowych i rejonowych mogą być odwołani przez ministra sprawiedliwości w toku kadencji w przypadku: rażącego lub uporczywego niewywiązywania się z obowiązków służbowych oraz gdy dalsze pełnienie funkcji z innych powodów nie da się pogodzić z dobrem wymiaru sprawiedliwości, stwierdzenia szczególnie niskiej efektywności działań w zakresie pełnionego nadzoru administracyjnego lub organizacji pracy w sądzie lub sądach niższych oraz złożenia rezygnacji z pełnionej funkcji.
Uzasadnienie
W uzasadnieniu napisano, że obok dotychczasowej przesłanki rażącego niewywiązywania się z obowiązków służbowych proponuje się wprowadzenie możliwości odwołania również w sytuacji uporczywego niewywiązywania się z obowiązków służbowych.
"W tym drugim przypadku odwołanie prezesa sądu będzie dopuszczalne w razie stwierdzenia nie wykonywania obowiązków służbowych w sposób powtarzający się, w szczególności w razie celowego ignorowania wyraźnych zarządzeń nadzorczych wydawanych w ramach nadzoru zewnętrznego lub wewnętrznego" - napisano w uzasadnieniu.
Jednocześnie - w przepisach przejściowych projektu - zapisano, że prezesi i wiceprezesi sądów powołani na podstawie przepisów w brzmieniu dotychczasowym, "mogą zostać odwołani przez ministra sprawiedliwości, w okresie nie dłuższym niż 6 miesięcy od dnia wejścia w życie niniejszej ustawy".
Uprawnienia ministra będą zwiększone
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro mówił niedawno, że "już teraz - wbrew narracji naszych oponentów - minister sprawiedliwości odgrywał i odgrywa rolę przy powoływaniu i odwoływaniu prezesów". Przyznał, że uprawnienia ministra w tym zakresie będą zwiększone.
- Chcemy uczynić sytuację jasną i klarowną - mówił. - Wiele rozwiązań, zawartych w propozycjach, które przedstawiłem już w Sejmie, zmierza do tego, aby prezes nie mógł pomiatać sędziami; aby sędzia był niezawisły nie tylko na zewnątrz od presji, które mogą być na niego wywierane, ale również od władz wewnętrznych sądu - zaznaczał też Ziobro.
Poszerzeniu ulec miałby też zakres oświadczeń majątkowych składanych przez sędziów, zaś obowiązkiem składania oświadczeń mieliby zostać objęci także dyrektorzy sądów.
Zgodnie z propozycją projektu miałby zostać zapisany obowiązek ujawnienia posiadanych ruchomości o wartości powyżej 10 tysięcy złotych oraz dochodów uzyskiwanych ze źródeł innych niż związane z pełnieniem urzędu sędziego lub z zatrudnieniem na stanowisku dyrektora sądu, o ile ich łączna wartość przekraczałaby 10 tysięcy złotych
Zmiany miałyby też zostać wprowadzone w regulacjach dotyczących powoływania na stanowisko sędziego sądu apelacyjnego. Według uzasadnienia projektu "decydujące dla powołania na stanowisko sędziego sądu apelacyjnego winno być przede wszystkim doświadczenie zawodowe zdobyte w toku służby, nie zaś szczebel sądownictwa lub prokuratury, na którym zostało ono osiągnięte".
"Trudno bowiem zaakceptować sytuację, w której przesłanki umożliwiające uzyskanie stanowiska sędziego sądu apelacyjnego spełnia na przykład notariusz z ośmioletnim stażem zawodowym, czy zatrudniony w szkole wyższej doktor habilitowany nauk prawnych, a nie spełnia ich orzekający od dziesięciu lat sędzia sądu rejonowego" - wskazano w tym uzasadnieniu.
Projekt dotyczy też "wprowadzenia nowych narzędzi nadzoru zewnętrznego i wewnętrznego nad działalnością administracyjną sądów, wprowadzenia, jako zasady ustrojowej, losowego przydziału spraw sędziom oraz zasady równego obciążenia w sądzie sędziów sprawami".
Na mocy proponowanych zmian wprowadzona ma być też możliwość "delegacji sędziego do Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Kancelarii Prezydenta RP". W okręgach sądowych powołani mieliby też zostać koordynatorzy do spraw współpracy międzynarodowej, prawa europejskiego i praw człowieka w sprawach cywilnych i karnych.
Ponadto projekt przewiduje umożliwienia nabywania prawa do przejścia w stan spoczynku przez kobiety, które są sędziami bądź prokuratorami, w wieku odpowiadającym powszechnemu wiekowi emerytalnemu, czyli 60 lat. Wprowadzona miałaby też zostać instytucja urlopu rehabilitacyjnego sędziego.
Środowiska sędziowskie krytykują
Projekt krytykują środowiska sędziowskie. Według rzecznika KRS Waldemara Żurka, "jest on pisany w Ministerstwie Sprawiedliwości", ale został złożony jako poselski, by uniknąć konsultacji społecznych. - To obejście procedury prawidłowej legislacji - mówił. Zdaniem sędzi Ireny Kamińskiej, prezes Stowarzyszenia Sędziów "Themis", projekt uzależnia prezesów sądów od ministra "w sposób absolutny".
"Sprawowanie funkcji prezesa oraz wiceprezesa sądu przez osobę powołaną w drodze wyłącznej decyzji ministra bez jakiegokolwiek, nawet minimalnego, wpływu samorządu sędziowskiego, budzi istotne zastrzeżenia z punktu widzenia zasady równowagi pomiędzy władzami" - napisał w swej opinii Sąd Najwyższy. Jako "naruszenie niezależności sądu" SN ocenił możliwość odwoływania przez ministra w 6 miesięcy od wejścia projektu w życie prezesów i wiceprezesów sądów - bez zachowania jakichkolwiek wymogów.
Autor: kb//plw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN