O godzinie 16.30 rozpoczęło się spotkanie, na którym Ewa Kopacz chciała przedyskutować z liderami partii politycznych stanowisko Polski ws. kryzysu imigracyjnego w Europie. Oprócz przedstawicieli rządu pojawił się na nim m.in. szef PSL Janusz Piechociński. Nie przybyli Leszek Miller ani Jarosław Kaczyński.
W środę Komisja Europejska przedstawiła propozycje działań, które mają pomóc rozwiązać kryzys związany z masowym napływem uchodźców do UE.
KE proponuje m.in. rozdzielenie pomiędzy kraje członkowskie 160 tys. uchodźców, docierających do Włoch, Grecji i Węgier. Polska deklarowała wcześniej, że jest gotowa przyjąć 2 tys. osób. Zgodnie z najnowszym planem Komisji do Polski miałoby trafić w sumie ok. 12 tys. osób. Polski rząd stoi na stanowisku, że przyjmowanie uchodźców powinno odbywać się na zasadzie dobrowolności.
Puste krzesła
Ewa Kopacz zaplanowała na środę spotkanie z przedstawicielami partii politycznych, by przedyskutować polskie stanowisko. Nie pojawili się na nim Jarosław Kaczyński ani Leszek Miller. Nie było również współprzewodniczącej Twojego Ruchu Barbary Nowackiej.
- Były takie momenty w niedawnej historii Polski, kiedy Polacy potrafili ponadpartyjnie wygłaszać swoje opinie - podkreśliła szefowa rządu. Przypomniała m.in. przystąpienie Polski do UE i czas kryzysu na Ukrainie. - Szkoda, że patrzę na puste krzesła. Nie ma Leszka Millera i Jarosława Kaczyńskiego. Szkoda, że nie znaleźli czasu i dobrej woli, by rozmawiać o poważnych sprawach dla Polski. Mówimy przecież o dwóch byłych premierach - dodała Kopacz.
"Kryzys, który dotknie nas wszystkich"
Szefowa rządu zauważyła, że jeśli problem, z którym ma do czynienia UE, nie zostanie opanowany, Europie "grozi bardzo poważny kryzys". - To jest kryzys, który dotknie nas wszystkich. Jeśli ktoś myśli inaczej, to jest po prostu naiwny - powiedziała.
Wśród zagrożeń - zdaniem polskiej premier - znajdują się m.in. przywrócenie granic w Europie.
- Czy tego właśnie chcemy dla Polaków i polskich przedsiębiorców, żeby znów stali w kolejkach na granicach? - pytała. Dodała, że grozi nam również załamanie europejskiej solidarności, z której "my, Polacy, korzystamy i nadal chcemy korzystać".
- Co z naszą wschodnią granicą? Czy jeśli zagrozi nam z tamtej strony poważne niebezpieczeństwo, to reszta Unii Europejskiej też odwróci się do nas plecami? Jest wiele pytań. Nierozwiązanie dzisiaj problemu z uchodźcami będzie miało bardzo konkretne negatywne konsekwencje, również dla Polski. Polityk, który twierdzi inaczej, jest albo ignorantem albo jest skrajnie nieodpowiedzialny - oceniła.
"Rozważamy bardzo poważnie zwiększenie naszego zaangażowania"
Kopacz zaznaczyła, że wezwanie Polski do solidarności z resztą państw UE "to nie jest szantaż z jakiejkolwiek strony". - To jest nasza własna, trzeźwa ocena sytuacji. Wspólne i skuteczne działanie UE jest dzisiaj w naszym najlepiej pojętym interesie. Poza tym, miejmy w sobie trochę przyzwoitości. Przewodniczący Juncker przypomniał nam dzisiaj w swoim wystąpieniu, że my też byliśmy uchodźcami - powiedziała.
Premier powtórzyła, że wcześniej Polska zadeklarowała gotowość przyjęcia 2 tys. osób. - W tej chwili mamy do czynienia z dużo poważniejszą sytuacją, z prawdziwą katastrofą humanitarną. Dlatego też rozważamy bardzo poważnie zwiększenie naszego zaangażowania - zapowiedziała.
Jak dodała, bardzo ważną rzeczą jest oddzielenie uchodźców od emigrantów ekonomicznych, a także dopełnienie wszelkich procedur związanych z ich przyjęciem, w tym przede wszystkim procedur bezpieczeństwa. - Działanie Unii musi być jednym słowem kompleksowe - oświadczyła Kopacz. - Komisja Europejska przedstawiła dzisiaj propozycje, w których jest wiele elementów takiego kompleksowego działania, są w niej też takie, na które trudno by było nam się zgodzić, chcemy, żeby Polska miała kontrolę nad tym, kto i w jakiej liczbie do nas przyjedzie. Negocjacje w tej sprawie już trwają na poziomie ministrów do spraw Unii Europejskiej - zaznaczyła premier.
W spotkaniu uczestniczyli m.in. wicepremier, szef PSL Janusz Piechociński, marszałkowie Sejmu i Senatu: Małgorzata Kidawa-Błońska i Bogdan Borusewicz, wicepremier, szef MON Tomasz Siemoniak, minister spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna, wiceszef MSZ Rafał Trzaskowski, minister spraw wewnętrznych Teresa Piotrowska.
"Nie wszyscy dojrzeliśmy"
Janusz Piechociński ocenił po spotkaniu, że pokazało ono, iż "jeszcze nie wszyscy dojrzeliśmy do rozumienia wagi spraw, które się dzieją".
- Skala wyzwań jest nieporównywalna od czasów wojny na Bałkanach. Zaczyna się wielka wędrówka ludów. Szkoda, że dwóch premierów pokazało bardzo wyraźnie, że w tej taktyce stania z boku, nie trzeba brać na siebie współodpowiedzialności za te procesy - powiedział.
Piechociński podkreślił, że spotkania takie jak środowe są niezwykle potrzebne, a w całej UE, nie tylko w Polsce, zaobserwował "deficyt rozmowy".
- Trzeba też zejść na poziom społeczny. Bez względu na to, jakie decyzje zapadną, to nie anonimowe państwo polskie, nie premierzy i prezydenci, ale my, Polacy, musimy się zderzyć z tym, jakie wyzwania przyniesie przyszłość - zaznaczył.
Autor: kg/ja / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24