W końcu odlecieli

Ostatni pasażerowie opuscili Okęcie
Ostatni pasażerowie opuscili Okęcie
Źródło: TVN24.pl

Pasażerom samolotów które, zostały wczoraj zatrzymane w związku z alarmem bombowym na Okęciu w końcu udało się odlecieć. Wśród wielu z nich pozostał jednak niesmak.

Pasażerowie lotów, które zostały odwołane, byli oburzeni opieszałością personelu i - jak twierdzą - demonstracją siły, jaką zaprezentowała ochrona lotniska. Najpierw przez kilkanaście godzin spędzili na lotnisku. Bez wody jedzenia, czy pieluszek dla dzieci oczekiwali w skwarze nawet nie na odlot, a na jakiekolwiek informacje. Tych jednak nie dostali tak samo, jak obiecanego przez lotnisko obiadu. W końcu ostatnia grupa pasażerów została przewieziona około 22:00 do pobliskiego hotelu, po kilku godzinach wrócili na Okęcie i odlecieli na upragnione wakacje. Dlaczego tak długo czekali i czy było to związane w jakikolwiek sposób z alarmem na lotnisku - nikt nie wie i nie chce powiedzieć.

Wczoraj od 9.30 warszawskie Okęcie było sparaliżowane. Samoloty krajowe i zagraniczne nie odlatywały. Ewakuowano cały dworzec krajowy i połowę hali odlotów terminalu 1. Ruch na lotnisku wstrzymano zostało sparaliżowane na kilka godzin, bo obywatel Francji pozostawił motocykl na podjeździe przy Terminalu 1. Okazało się, że w motocyklu nie było ładunku wybuchowego, co podejrzewały służby ochrony lotniska.

Trwają poszukiwania Francuza, mieszkającego w Warszawie, do którego należy motocykl. Według ustaleń policji, zostawił pojazd na lotnisku i wyleciał do Szczecina. Na Okęcie sprowadzono działka wodne, którymi saperzy badali zawartość kufrów przy motocyklu. - Saperzy przy pomocy działek wodnych mieli rozbić kufry przy motocyklu - mówił portalowi tvn24.pl Artur Burak, rzecznik lotniska - Jeśli w środku znajdowałby się ładunek wybuchowy, to dzięki wodzie udałoby się go zdetonować.

Wezwani pirotechnicy odstrzelili sakwy na bagaże, przymocowane do motocykla. Rozległ się huk, a siła wybuchu wywróciła stojące w pobliżu krzesło. To, co zostało, obejrzał specjalista. Okazało się, że w środku nie było żadnej groźnej substancji, a tylko części elektroniczne.

Źródło: tvn24

Czytaj także: