Są zmuszani do pracy na granicy prawa, rozsądku, a przede wszystkim bezpieczeństwa. Zdarza się, że bez snu i odpoczynku, często niesprawnymi samochodami, muszą jechać przez trzy doby. Kiedy wracają, pod pretekstem kar pracodawcy pozbawiają ich wynagrodzenia - informuje "Uwaga!" TVN.
Włodek Gusar, jak wielu jego rodaków, odpowiedział na ogłoszenie i zatrudnił się jako kierowca w Polsce. Został wysłany na trasy w Europie Zachodniej.- Jeździmy non stop, dwa dni i dwie noce. Jeden chłopak jeździł nawet trzy dni bez snu. Nie można spać, bo będzie kara. Traktują cię, jakbyś był niewolnikiem. Podpisałeś umowę, więc musisz jeździć - opowiada Gusar. - To traktowanie jak w XVI wieku, niewolnicy pracują dla panów - dodaje."Szybciej! Szybciej!"Jak opowiada, bez snu, niesprawnym technicznie samochodem, Włodek jechał nawet kilkadziesiąt godzin, poganiany przez przełożonych.- Najtrudniejsza trasa była z Bremy do Włoch. To było około 1700 kilometrów. Cały czas słyszałem: szybciej, szybciej! Spedytorka mówiła do mnie: Jak masz tak jeździć, to sp...laj na Ukrainę, nie potrzebujemy takich kierowców - wspomina w rozmowie z "Uwagą!" TVN.Kiedy nawet z przyczyn, na które nie mieli wpływu występowały opóźnienia w trasie, Włodek i inni kierowcy byli obciążani karami finansowymi. - Stałem w korku, bo był remont drogi. Kiedy to zakomunikowałem, usłyszałem, że za opóźnienie dostaję tysiąc złotych kary - opowiada.Kierowcy zatrudnieni w firmie, o której ukraińscy kierowcy opowiedzieli reporterowi "Uwagi!" TVN, nie mogli liczyć na sen i normalny odpoczynek. - Ja w trakcie tygodnia pracy spałem łącznie osiem godzin. Nie mogłem więcej, musiałem jechać - przyznaje jeden z byłych kierowców.Ta firma to nie wyjątek. Wielu ukraińskich kierowców w rozmowie z "Uwagą!" TVN potwierdza, że na początku swojej pracy w Polsce trafiali na bardzo podobne warunki zatrudnienia.Jechał bez snu przez dwie doby Zgodnie z obowiązującymi przepisami kierowca, by jechać bezpiecznie, musi zachować w ciągu doby 11 godzin przerwy na odpoczynek i sen. Właściciel firmy, której dotyczy reportaż "Uwagi!" TVN, chcąc realizować kolejne zlecenia, nie pozwalał swoim kierowcom na zgodny z przepisami odpoczynek. Jak tłumaczą, zmęczonych zmuszał do jazdy szantażem.Roman Fedyna jechał bez snu dwie doby. Przy kolejnym zleceniu nie dał rady, zasnął na kilka godzin.- Raz, będąc skrajnie niewyspanym, po prostu zaspałem i zbyt późno wyjechałem w trasę. Dostałem informację, że będę obciążony karą w wysokości trzech tysięcy złotych - opowiada.W internecie odnaleźć można setki zdjęć z wypadków z udziałem busów. Busy, w przeciwieństwie do ciężarówek, nie mają zamontowanych tachografów, więc nie można skontrolować, jak długo dany kierowca prowadził pojazd. To pozwala właścicielom firm na zmuszanie kierowców do łamania przepisów."Nie kontroluje toru jazdy, ma chwilowe utraty świadomości"W jakim stopniu brak odpoczynku i snu ma wpływ na bezpieczeństwo jazdy?- Zmęczony kierowca, który nie spał tyle czasu, zachowuje się tak, jakby miał 1,5 promila alkoholu. Reaguje z olbrzymim opóźnieniem, nie kontroluje toru jazdy, ma chwilowe utraty świadomości. Jest to bardzo niebezpieczne - zaznacza Paweł Janicki, instruktor doskonalenia jazdy Moto Park Kraków.Również stan samochodów, jakimi musieli jeździć ukraińscy kierowcy, pozostawiał wiele do życzenia. Opony i hamulce bardziej niż na kolejną daleką trasę kwalifikowały się do serwisu.- Jechałem na Słowacji pustym samochodem. Na jednym zjeździe przestały działać hamulce. Hamowałem ręcznym i biegami. Gdybym jechał wtedy z towarem, to nie wiem, co by się stało - wspomina Włodek Gusar. - Jeśli wysyłamy kierowcę takim samochodem, to zgadzamy się, żeby doszło do tragedii. Jak do ogromnego zmęczenia dojdzie taki stan techniczny pojazdy, to jest to ogromne niebezpieczeństwo - dodaje Paweł Janicki."Jeśli będziesz walczył, to nic nie dostaniesz"Firmy małżeństwa Adriana C. i jego żony Pauliny działają od dziesięciu lat. Dysponują flotą trzydziestu busów. Od pewnego czasu zatrudniają wyłącznie kierowców zza wschodniej granicy. Tylko w zeszłym roku - według danych z urzędu pracy - firma otrzymała czterdzieści pozwoleń na zatrudnienie obywateli ukraińskich.Kierowcy z Ukrainy, z którymi rozmawiali reporterzy "Uwagi!" TVN, opowiedzieli o formie rozliczeń, na jaką umawiali się z szefem. Miały być to stawki dzienne.- Umawiałem się na 170 złotych dniówki, po dwóch miesiącach pracy, czyli 60 dniach zapłacili mi 3 tysiące złotych wypłaty - przyznaje Roman Fedyna.Wysokość stawki dziennej, za jaką pracują kierowcy, jest niezgodna z przepisami - informuje "Uwaga!" TVN. Nie może w tej formie być zapisana w umowie. Trudno więc ustalić, jak rozliczani są ukraińscy kierowcy. W samochodzie Włodek miał ze sobą umowę zlecenie i umowy z ustalonymi godzinowymi stawkami z podziałem na poszczególne kraje Europy Zachodniej. Po przekazaniu dokumentów Włodek powinien zostać rozliczony według karty pracy kierowcy, w której prowadzona jest ewidencja pracy, a jego pensja wypłacona według stawek określonych w umowach.- Ukraińscy kierowcy, którzy nie mają rodzin, biorą to, co dostają. Jeśli będziesz walczył z nimi, to nic nie dostaniesz. A co powiesz w domu, jak żadnych pieniędzy nie przywieziesz? - pyta Włodek Gusar.Państwowa Inspekcja Pracy potwierdzaReporterzy "Uwagi!" TVN wielokrotnie próbowali umówić się i porozmawiać z właścicielem firmy oraz jego żoną, która pełni w niej funkcję spedytorki. Bezskutecznie. Otrzymali ogólną odpowiedź, z której wynika, że ukraińscy pracownicy zarabiają bardzo dobrze, regulamin z systemem kar jest, ale nie obowiązuje. Nieporozumienia z kierowcami z Ukrainy wynikają - zdaniem firmy - z powodu różnic kulturowych.W firmie, o której mowa w reportażu, zakończyła się właśnie kontrola Państwowej Inspekcji Pracy. Inspektorzy stwierdzili między innymi nielegalne zatrudnianie obcokrajowców i wypłacanie im zaniżonych pensji. Potwierdził się także zarzut o łamaniu przepisów bezpieczeństwa pracy kierowców.ZOBACZ CAŁY ODCINEK PROGRAMU "UWAGA!" TVN >
Autor: akw//now / Źródło: Uwaga TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga TVN