- Polska naruszyła przepisy dyrektywy unijnej nie przyjmując regulacji w sprawie in vitro - taki wyrok zapadł dzisiaj w Trybunale Sprawiedliwości UE. Trybunał kary finansowej dla naszego kraju jednak nie orzekł, bo nie wnioskowała o to Komisja Europejska.
Wyrok Trybunału i opóźnienie we wdrażaniu unijnej dyrektywy to konsekwencja toczącego się w Polsce sporu o zapłodnienie metodą in vitro. Trybunał przyznał rację Komisji Europejskiej, która pozwała Polskę w tej sprawie we wrześniu 2013 roku. Powodem był brak wdrożenia do polskiego prawa unijnej dyrektywy o bezpiecznym przechowywaniu komórek rozrodczych, tkanek płodu oraz embrionów używanych przy zapłodnieniu in vitro. Polska powinna była wdrożyć te przepisy w 2008 roku, jeszcze w czasie rządów Donalda Tuska.
Kwestie techniczne, nie światopoglądowe
Komisja wskazuje tutaj na trzy niewdrożone przez Polskę dyrektywy: jedną z 2004 r. i dwie z roku 2006. Mowa w nich o normach jakości i bezpieczeństwa stosowanych m.in. przy pobieraniu i przechowywaniu tkanek i komórek ludzkich. Normy dotyczą m.in. szpiku kostnego, ścięgien czy rogówek, ale także komórek rozrodczych, tkanek płodu czy embrionów używanych przy zapłodnieniu in vitro.
Polska jest jedynym krajem wspólnoty, który nie przestrzega unijnych norm. Dotyczą one jedynie kwestii technicznych. Regulują m.in. wydawanie licencji bankom tkanek, środki kontroli nad nimi czy niezbędne kwalifikacje personelu. Kontrowersyjne sprawy, jak np. to, czy, można tworzyć nadprogramowe zarodki Unia pozostawia decyzji państw członkowskich.
Autor: eos//gak / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24