Nie żyje 12-letni chłopiec porażony prądem w miejscowości Uniechów na Pomorzu. Do wypadku doszło na terenie niefunkcjonującego ośrodka sportowego. Najemca terenu, Polski Związek Wędkarski, do czasu wyjaśnienia przez prokuratora okoliczności tragedii nie chce zabierać stanowiska w sprawie.
Dwóch nastoletnich chłopców bawiło się w budynku dawnej szatni na terenie niefunkcjonującego ośrodka sportowego w Uniechowie. W pewnym momencie jeden z nich najprawdopodobniej chwycił za niezabezpieczony przewód wystający z podłogi. Jego 14-letni kolega, gdy tylko zrozumiał, co się stało, zadzwonił pod numer 112.
- Zgłoszenie do straży wpłynęło o 17.01. Na miejsce zadysponowano dwa zastępy straży. Nasze działania polegały na zabezpieczeniu miejsca do lądowania śmigłowca LPR. Niestety resuscytacja nie powiodła się, nastolatek zmarł i śmigłowiec odwołano - przekazał nam oficer dyżurny Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Człuchowie.
Komenda Powiatowa Policji w Człuchowie podała, że policjanci pod nadzorem prokuratora ustalają dokładne okoliczności porażenia 12-latka prądem.
- W dniu dzisiejszy wszczęliśmy śledztwo w tej sprawie. Zostało wszczęte z artykułu 155 Kodeksu karnego. To przestępstwo polega na nieumyślnym spowodowaniu śmierci człowieka - poinformował w poniedziałek Jarosław Kurowski, zastępca prokuratura rejonowego w Człuchowie.
Budynek podnajął Polski Związek Wędkarski
Człuchowska komenda uściśliła, że do wypadku doszło na terenie należącym do gminy Debrzno. W rozmowie z serwisem RMF24 zastępca burmistrza przyznał, że w ubiegłym roku obiekt został wynajęty Polskiemu Związkowi Wędkarskiemu. Wcześniej budynek użytkowały władze lokalnego klubu piłkarskiego, jednak zdecydowały się na przeniesienie.
Rzecznik prasowy Polskiego Związku Wędkarskiego poinformował, że do czasu wyjaśnienia przez prokuratora okoliczności tragedii PZW nie zabierze oficjalnego stanowiska w sprawie.
Prąd w opuszczonym budynku odłączony
Jak podał aspirant sztabowy Sławomir Gradek, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Człuchowie, na miejscu zjawili się już energetycy, którzy odłączyli budynek od prądu. Zapewnia, że jest tam już bezpiecznie.
- Nasi funkcjonariusze ustalają, dlaczego ten kabel cały czas był pod napięciem, nie był zabezpieczony. W najbliższych dniach powinniśmy wiedzieć, kto jest za to odpowiedzialny. Na razie jest trochę za wcześnie na formułowanie takich wniosków - mówi rzecznik policji.
Źródło: tvn24.pl, RMF24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24