Jeżeli pójdziesz na policję, to każde twoje dziecko pokroję na drobniutkie części - taką wiadomość otrzymała Ukrainka, która uciekła z "obozu pracy" w Polsce. Wielu Ukraińców w naszym kraju zgadza się pracować na czarno, poniżej minimalnej płacy, po kilkanaście godzin dziennie. Są łatwym celem dla oszustów. Reportaż Jakuba Stachowiaka w "Superwizjerze".
Codziennie do Polski przyjeżdżają tysiące Ukraińców w poszukiwaniu dobrze płatnej pracy. Większość, mimo że trafia do Polski legalnie, pracuje na czarno. To sprawia, że wielu pracodawców ich oszukuje, nie płacąc za wykonaną pracę. Inni stają się ofiarami przestępców.
"W ich oczach był strach"
Jedną z osób, które zgodziły się rozmawiać z reporterem, jest Oksana. Miała pracować w branży spożywczej, obiecywano jej tysiąc dolarów pensji. Miejsce, w które trafiła, można jednak nazwać obozem pracy. - Zostawili tylko moje ubranie, a tak to wszystko zabrali - wspomina. Jak twierdzi, zabrano jej nawet telefon, by nie miała kontaktu ze światem, i powiedziano, że "jak będzie grzeczna, to może dostanie jakąś wypłatę".
Kolejnym szokiem dla Oksany było, gdy zobaczyła ludzi wracających z pracy. - Ci ludzie tak wyglądali, jak na Ukrainie widzę tych ludzi, którzy wracają z wojny. W ich oczach był strach, tacy jak maszyny, jak zombie - mówi. Według kobiety pracowników traktowano jak zwierzęta, a dawano im jeść tylko to, co zostawało do wyrzucenia.
Oksanie dzięki szczęściu i zbiegowi okoliczności udało się uciec i wrócić do przyjaciół. Jednak mimo że poszła na policję, nigdy nie udało się odnaleźć miejsca, gdzie była przetrzymywana.
W zakładzie, gdy uciekała, pozostało około 50 kobiet. Po ucieczce dostała jeszcze wiadomość od mężczyzny, który jej znalazł tę pracę. Groził, że jeżeli pójdzie na policję, "to każde jej dziecko pokroi na drobniutkie części". Trwa procedura objęcia Oksany programem ochrony ofiar handlu ludźmi.
Wszechobecni pośrednicy
Obywatele Ukrainy, aby przyjechać do pracy do Polski, najpierw muszą zainwestować, i to niemało - od tysiąca do dwóch tysięcy dolarów. To opłata za wizę, pozwolenie na wyjazd, żeby opłacić podróż i opłacić pośrednika - wylicza Daniel Dziewit z portalu pracadlaukrainy.pl. Jak dodaje, koszt stanowi jednak przede wszystkim marża dla pośrednika, która może sięgać nawet 90 proc. całej kwoty.
Aby dostać wizę, Ukraińcy muszą otrzymać najpierw od polskiego pracodawcy oświadczenie o zamiarze powierzenia wykonywania pracy. Jednak z oficjalnych danych wynika, że w ośmiu przypadkach na dziesięć Ukrainiec nie trafia do przedsiębiorcy, które wystawił mu oświadczenie. Dokumenty te są kupowane przez pośredników od polskich przedsiębiorców.
Reporterowi "Superwizjera", udającemu przedsiębiorcę gotowego do sprzedawania takich oświadczeń, zaoferowano 250 złotych za każde, oczekując stu dokumentów miesięcznie. Ukraińca otrzymanie papierów kosztuje 500 zł - resztę zabiera pośrednik.
Postępowanie prokuratury
Prokuratura i straż graniczna od kilku miesięcy prowadzą postępowanie w sprawie handlu ludźmi, w którym przewija się nazwisko Mirosława K. i nazwa jego firmy. W sądzie przeciwko mężczyźnie zeznają Ukraińcy, którzy byli zmuszani do pracy na czarno po kilkanaście godzin dziennie. Pytany przez reportera "Superwizjera", Mirosław K. odpowiada: to są kłamstwa.
Pani Tatiana, która pracowała u Mirosława K. opowiada, że kiedyś rozcięła rękę. Jej szef zawiózł ją do szpitala i zostawił bez pieniędzy. Ze względu na fakt, że nie miała pieniędzy, żeby zapłacić za zszycie rany, wróciła do domu. Przedsiębiorca, pytany o tę sprawę, odpowiada: to, co pan mówi, to jest nieprawda.
- Ludzi, których on oszukał, jest dużo więcej niż ja widziałam - zapewnia Maria, która, jak twierdzi, jest jedną z ofiar Mirosława K.
Jak wykorzystać pracownika
Sprowadzani Ukraińcy nie tylko są oszukiwani co do miejsca i warunków pracy, ale także muszą stale ponosić kolejne koszty, często wygórowane: za mieszkanie, za transport. Grożą im także kary finansowe ze strony pośredników. Wszystko w warunkach, w których nie wiedzą, do kogo mogą się zwrócić o pomoc, a także są uzależnieni od ważności swojej wizy. Gdy jej ważność wygasa, muszą wracać niezależnie od tego, czy dostali wynagrodzenie, czy nie.
Autor: mm,mw//rzw / Źródło: Superwizjer
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN