- Rosja robiła, robi i będzie robiła to, co będzie chciała, jeżeli będzie mogła to robić - powiedział pułkownik rezerwy Maciej Matysiak, komentując informacje o użyciu rakiety balistycznej średniego zasięgu przez Rosję przeciwko Ukrainie. Zaznaczył przy tym, że w tej chwili "Rosja de facto zaczyna przeć do jakichś negocjacji" i chce zdobyć przewagę przed rozmowami z Ukrainą i Zachodem. Anna Maria Dyner (Polityka Insight) oceniła, że czwartkowy atak z użyciem nowej potężnej broni "miał wywołać efekt psychologiczny".
Anna Maria Dyner z Polityki Insight i pułkownik rezerwy Maciej Matysiak - ekspert Fundacji Stratpoints, były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego - mówili w "Faktach po Faktach" w TVN24 o ostatnich wydarzeniach w Ukrainie. W czwartek rano Rosjanie zaatakowali z powietrza miasto Dniepr.
Najnowsze informacje, potwierdzane przez amerykańską administrację i samego Władimira Putina (jego przemówienie wyemitowano wieczorem w rosyjskiej telewizji) wskazują, że w ataku Moskwa użyła "eksperymentalnego pocisku balistycznego średniego zasięgu". Putin nazwał go "oriesznikiem" (leszczyną).
Matysiak ocenił, że użycie tej broni "znaczy po prostu, że Rosja robiła, robi i będzie robiła to, co będzie chciała, jeżeli będzie mogła to robić". Stwierdził też, że "z punktu widzenia militarnego jest to po prostu rakieta". - Ta, która leci trochę dalej - dodał.
Na pytanie, czy użycie jej ma cel militarny czy psychologiczny, gość TVN24 odpowiedział, że "z militarnego punktu widzenia jej użycie nie ma żadnego sensu, więc tylko polityczny w tej sytuacji". W jego opinii celem politycznym może być "komunikat, że: serio moja zmieniona doktryna nuklearna może być zrealizowana, mam siły, środki i zastanówcie się, czyli to jest dalej szantaż potencjalnie nuklearny".
"To miało wywołać efekt psychologiczny"
Dyner zauważyła, iż "Władimir Putin w trakcie dzisiejszego wystąpienia powiedział, że to była całkiem nowa rakieta", której nazwę na język polski tłumaczy się jako "leszczyna". - Teoretycznie jest to nowa głowica, która dopiero jest testowana i która całkiem niedawno weszła na uzbrojenie Federacji Rosyjskiej, 99. Dywizji - wyjaśniła.
- Absolutnie się zgadzam, że to miało wywołać efekt psychologiczny. Co więcej, Putin powiedział w trakcie tego swojego wystąpienia, że Rosja będzie ostrzegać ludność cywilną, jeżeli dalej będzie "zmuszona" do tego, żeby stosować tego rodzaju broń - zaznaczyła ekspertka.
"Rosjanie grają teraz o jak najsilniejszą pozycję w trakcie negocjacji"
Dyner mówiła także, że "Rosjanie grają teraz o jak najsilniejszą pozycję w trakcie negocjacji, bo doskonale sobie zdają sprawę z tego, że do tego stołu negocjacyjnego pewnie będą musieli usiąść".
- Chcą pokazać się z jak najsilniejszej strony w stosunku do Donalda Trumpa, jeszcze przed jego inauguracją (na prezydenta USA - red.), ale chcą też zastraszyć państwa zachodnie i władze w Kijowie, żeby zmieniły swoją politykę względem Rosji, a państwa zachodnie również względem Ukrainy, czyli zrezygnowały z dotychczasowej pomocy - dodała.
Matysiak zgodził się z taką opinią, mówiąc, że "Rosja de facto zaczyna przeć do jakichś negocjacji i chce przesilić sytuację z wielu powodów". - Zmianę układu sił na Zachodzie, czyli zmianę na fotelu prezydenta (USA), ale także, trzeba podkreślić, postępującą słabość gospodarki i wydolności rosyjskiej - wyliczał.
Według niego "to też gra o rolę, natomiast prezydent Putin, Rosja, nawet gdy będzie miała ostatni nabój w komorze nabojowej ostatniego żołnierza, nie przyzna się do tego". - Do ostatniego momentu prezydent Putin powie, że jest silny, sprawny, jest w stanie wygrać, kiedy chce, jak chce. Gdyby mógł, to już by to zrobił - powiedział wojskowy.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24