Scenariusz działania jest zawsze podobny. Zaczyna się od lichwiarskiej pożyczki pod zastaw mieszkania. Zaciągnięty kredyt jest nie do spłacenia. Pomorska mafia mieszkaniowa działa już na terenie całej Polski i wiele wskazuje na to, że jest bezkarna.
Ofiarami mafii mieszkaniowej są między innymi państwo Szkarłutowie ze Stąporkowa, o których pisaliśmy już w zeszłym tygodniu. Jednak po wyemitowaniu materiału zgłaszać zaczęły się kolejne osoby oszukane przez pseudobiznesmenów w dresach.
- Mieliśmy nóż na gardle. Myśleliśmy, że wyjdziemy z tych naszych kłopotów - mówi pani Wiesława Michałowska, która wpadła w spiralę zadłużenia. Gdy banki odmówiły jej kolejnej pożyczki, pani Wiesława zdecydowała się na kredyt u osoby prywatnej. To była najgorsza decyzja w jej życiu.
- Pozbawiono nas całego majątku. Wszystkiego, czego się w życiu dorobiliśmy - dodaje.
System bezradny
Choć w Polsce działa kilka podobnych grup, to ich mechanizm jest niemal identyczny. Zawsze ofiarami padają osoby posiadające mieszkanie, które znalazły się w bardzo trudnej sytuacji finansowej.
- Nasz system prawny, sędziowie, prokuratorzy, policjanci w ogóle nie są przygotowani do tego, że bandyci, de facto, będą posługiwali się aktami notarialnymi - mówi Piotr Ikonowicz z Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej.
Specjaliści od działań zorganizowanych grup przestępczych nie mają wątpliwości - To nie jest działanie ludzi, którzy od po prostu, przez przypadek trafili na taką sytuację i tanio przejęli mieszkanie - zauważa były antyterrorysta Jerzy Dziewulski.
Wszystkie drogi prowadzą do Gdańska
Niezależnie od tego, czy kredyt bierze rodzina z Rudy Śląskiej, czy w Suwałkach udzielenie pożyczki i podpisanie aktów notarialnych zawsze odbywa się w zaufanej kancelarii w obecności zaufanego notariusza w Gdańsku. - My znamy sposób działania tych ludzi, znamy notariusza, który nie pokazuje pierwszej strony aktu notarialnego, odczytując go mamrocze i wprowadza celowo w błąd. Znamy agencje doradztwa finansowego, czyli naganiaczy. I co z tego, skoro w różnych prokuraturach toczą się się postępowania i nikt tych postępowań nie chce połączyć w jedno, objąć nadzorem i są nagminnie umarzane - mówi Ikonowicz.
- Jeśli w toku prowadzonego postępowania prokuratorzy dojdą do przekonania, że zasadne jest połączenie tych postępowań i że odbędzie się to z pożytkiem dla jakości prowadzonego postępowania, szybkości prowadzonego postępowania i zostanie uchwycony ten mechanizm nic nie stoi na przeszkodzie, żeby te postępowania połączyć - mówi Mateusz Martyniuk z Prokuratury Generalnej.
- Oni się czują bezkarni. I oni to mówią oficjalnie. Nam też to powiedzieli, że im ani policja, ani sądy nic nie zrobią, bo oni mają pieniądze - mówi jedna z ofiar.
Autor: dln/kka / Źródło: TTV
Źródło zdjęcia głównego: TTV