Do śmiertelnego wypadku posła Wójcikowskiego doszło 19 stycznia na trasie S8 nieopodal Rawy Mazowieckiej, gdy jechał do Warszawy. Z niewyjaśnionych przyczyn jego samochód uderzył w barierki energochłonne na lewym pasie. Auto odbiło się od nich i stanęło w poprzek drogi na prawym pasie, a następnie zderzył się z nim ford transit. Jak podała poniedziałkowa "Rzeczpospolita", prokuratura ustaliła, że w aucie Rafała Wójcikowskiego uszkodzony był przewód hamulcowy.
- Te informacje są mocno niepokojące - powiedział Tyszka w poniedziałek rano w programie "Rzecz o polityce" portalu internetowego RP.pl, pytany o ustalenia w śledztwie ws. śmierci Wójcikowskiego.
Eksperyment procesowy na S8
- Mam nadzieję, że sprawa zostanie wyjaśniona, dzisiaj ma być przeprowadzony kolejny eksperyment procesowy na S8. Zobaczymy, co on przyniesie - powiedział Tyszka.
- My zwracaliśmy się z prośbą do wszystkich organów państwa, żeby tej sprawie się przyjrzały i żeby to postępowało jak najszybciej. Rafał Wójcikowski był jednym z najwybitniejszych parlamentarzystów tej kadencji, był w paru komisjach, ale chyba najintensywniej pracował w komisji finansów. Zajmował się wieloma bardzo poważnymi sprawami. A jednocześnie czasem po prostu jakby zbyt otwarcie mówił o niektórych sprawach i przez to mógł się narazić bardzo poważnym grupom interesu - podkreślił wicemarszałek.
Nowy świadek
"Rzeczpospolita" poinformowała także, że śledczy odnaleźli nowego świadka w sprawie. Jest nim kierowca tira, który tuż przed śmiercią posła widział jego samochód stojący na awaryjnych światłach i dostrzegł uszkodzenie auta z przodu. Zeznania kierowcy są - jak pisze gazeta - o tyle zaskakujące, że w chwili, gdy ford transit uderzył w auto posła, nie było w nim akumulatora. Znaleziono go 20 metrów dalej przy barierkach. Zdaniem ekspertów, jeśli akumulator był prawidłowo zamontowany, to nie mógł wypaść.
W piątek PAP poinformowała, że kolejny eksperyment procesowy zostanie przeprowadzony w nocy z poniedziałku na wtorek (z 21 na 22 sierpnia). Tę informację potwierdził prokurator Jacek Pakuła z łódzkiej prokuratury okręgowej. Nie chciał jednak zdradzić szczegółów eksperymentu. Powiedział jedynie, że będzie miał on na celu "zweryfikowanie pewnych okoliczności zdarzenia".
Autor: azb/sk / Źródło: PAP