Chorzowska prokuratura sprawdza, czy podczas organizacji lotu polskich gołębi pocztowych z Niemiec nie doszło do przestępstwa. Hodowcy szacują, że do kraju nie wróciło około 30 tys. ptaków. Winna fatalna pogoda?
Andrzej Sikora, chorzowski prokurator rejonowy powiedział, że rozpoczęto postępowanie sprawdzające, które ma wyjaśnić, czy nie doszło do "nieumyślnego spowodowania zniszczenia w świecie zwierzęcym w znacznych rozmiarach".
Prokurator przyznał, że niezwykle rzadko 181 art. kodeksu karnego wykorzystywany jest w praktyce sądowej, zwłaszcza w miastach. Uznano jednak, że to odpowiada najbardziej charakterowi domniemanego przestępstwa.
Cała sprawa dotyczy lotu gołębi, który zorganizował 27 czerwca katowicki okręg Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych w ramach klasyfikacji Mistrzów Polski. Ponad 50 tys. ptaków przewieziono do Schoeningen, skąd miały dotrzeć do Polski. Miały do przebycia ok. 600 km. Jednak z powodu szalejących burz do kraju nie wróciło ok. 30 tys. gołębi.
Winny Związek?
Hodowcy na łamach regionalnej prasy i forach internetowych winą za zaginięcie gołębi obarczali władze Związku, które ze względu na niepewną pogodę, powinni odwołać lot. W końcu jeden z nich złożył doniesienie do Prokuratury Okręgowej w Katowicach, która przekazała je do chorzowskiej prokuratury. jednak przedstawiciele zarządu związku twierdzą, że prognozy pogody wcale nie uzasadniały odwołania lotu.
O sprawie ponad tydzień temu napisała regionalna prasa.
Tysiące gołębi, setki świadków
Śledczy zajmujący się sprawą zabezpieczą dokumentację lotu i będą próbować poznać szczegóły jego organizacji, stosowane w takich przypadkach procedury, znajomość prognoz pogody. Dopiero potem przesłuchają świadków, a mogą być ich setki. Ze wstępnych ustaleń wynika, że hodowcy wysyłali na lot ze Schoeningen po 20-30 gołębi, ale byli też tacy, którzy wystawili wszystkie jakie mieli.
Na pewno jest za wcześnie, żeby uznać, iż ok. 30 tys. ptaków zginęło. Według gołębiarzy część z nich znajduje się w różnych częściach kraju.
Za nieumyślne spowodowanie znacznych zniszczeń w świecie zwierzęcym grozi grzywna, ograniczenie wolności lub 2 lata więzienia.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, fot. sxc.hu