W ostatnich miesiącach zgłosiły się dwie nowe osoby, które twierdzą, że były pokrzywdzone przez księdza Adama S. pokazanego w filmie Tomasza Sekielskiego - dowiedział się tvn24.pl. Po październikowym reportażu w "Uwadze" ksiądz zrezygnował z pracy katechety w szkole podstawowej, gdzie - jak zapewnia nas jej dyrektorka - nikt się na niego nie skarżył. Duchowny ma zakaz pełnienia funkcji kapłańskich i czeka na decyzję Watykanu w swojej sprawie.
Pod koniec października zeszłego roku w reportażu programu "Uwaga!" TVN 21-letni Tomasz opowiedział, że był molestowany przez Adama S., proboszcza parafii w Grądach-Woniecku. Miał mieć wówczas mniej niż 15 lat. W materiale ksiądz Adam S. przyznał, że doszło do molestowania i przeprosił rodzinę ofiary.
Proboszcz sąsiedniej parafii w obronie księdza S.
Tydzień przed emisją reportażu "Uwagi" kuria łomżyńska poinformowała w komunikacie, że proboszcz parafii Grądy-Woniecko złożył rezygnację z funkcji ze względu na doniesienie na niego, które wpłynęło do przedstawiciela kurii do spraw ochrony dzieci i młodzieży.
Biskup łomżyński zakazał wtedy księdzu S. odprawiania mszy z udziałem wiernych i wysłał go do ośrodka Caritasu w Czerwonym Borze na Podlasiu, a na jego miejsce wskazał tymczasowego administratora - proboszcza sąsiedniej parafii. Nowy kapłan podczas pierwszej swojej niedzielnej mszy tłumaczył, że tymczasowo zastępuje proboszcza.
"Będziemy modlić się do Boga Miłosiernego, a przede wszystkim o nawrócenie dla tych, którzy niewinnie i niesłusznie oskarżali" - mówił ksiądz. Jego słowa nagrał jeden z wiernych obecnych na mszy. Nagranie opublikował w grudniu zeszłego roku portal OKO.press.
Ofiara księdza słyszała pogróżki?
Oburzenia w tej sprawie nie krył Adam Nowak, adwokat, który pomagał Tomaszowi, pokrzywdzonemu przez księdza Adama S. W jego ocenie słowa zastępującego go duchownego pokazały, że sprawa nie była przez Kościół potraktowana z należytą powagą.
- Po tym, jak ksiądz się przyznał, w kościele wysłannik biskupa wzywał do modlitwy za niesłusznie oskarżonego księdza Adama, choć w materiale telewizyjnym przyznał się on do pedofilii. Jaki to jest sygnał dla pokrzywdzonego? Do tego, za chłopakiem ktoś jeździł samochodem i mu groził - mówi nam prawnik.
O wypowiedź księdza pytaliśmy księdza Jana Krupkę, rzecznika kurii łomżyńskiej, który przyznał, że takie słowa nie powinny paść. - To nie była fortunna wypowiedź - ocenił.
Pracował jako katecheta
Według naszych informacji, ksiądz Adam S. do października ub. roku pracował jako katecheta w szkole podstawowej w miejscowości Grądy-Woniecko. Dorota Pieńkos, dyrektorka tej szkoły powiedziała tvn24.pl, że w połowie października zeszłego roku, gdy media ujawniły sprawę molestowania, ksiądz zrezygnował z pracy. Wcześniej - jak zaznaczyła - w szkole nie było do niego zastrzeżeń.
- Jestem dyrektorem dopiero od września, ale proszę mi wierzyć, że nie było skarg. Przychodził, pracował, wypełniał swoje obowiązki. Nie było skarg ani działań, które by w szkole sugerowały niewłaściwe zachowania - zapewniła dyrektorka.
Pytana, czy ksiądz angażował się w zajęcia pozalekcyjne i czy jeździł z dziećmi na wycieczki, Pieńkos odpowiedziała, że "w szkole w żadne akcje się nie włączał". - To nie była osoba angażująca się w działania pozalekcyjne. Jasełka organizowali nauczyciele - wyjaśniła.
Dwie nowe ofiary?
Sprawa księdza S. trafiła też do Prokuratury Okręgowej w Łomży, w której pokrzywdzony Tomasz 12 października ub. roku złożył zawiadomienie i przekazał nagranie wyemitowane krótko potem w programie "Uwaga!" TVN.
21 listopada 2018 r. prokuratura postawiła księdzu zarzuty wielokrotnego doprowadzenia osoby poniżej 15. roku życia do innej czynności seksualnej i prezentowania takich czynności chłopcu. Według prokuratury, kapłan oferował też korzyści majątkowe i ma zarzut rozpijania osoby małoletniej.
Rafał Kaczyński, rzecznik prokuratury w Łomży, wyjaśnia, że jako oskarżony, kapłan ma zakaz organizowania spotkań z małoletnimi, a w jego sprawie pojawiły się dwa nowe zgłoszenia domniemanych pokrzywdzonych.
- W zeszłym roku anonimowo zgłosiła się osoba, która napisała drogą elektroniczną list do prokuratury, że mogła być molestowana przez tego księdza. Pomimo prób nawiązania przez nas kontaktu, nie odezwała się jednak - przekazał nam rzecznik.
Dodał, że w tym roku zgłosiła się jeszcze jedna osoba, która została przesłuchana przez sąd. - Jednakże ze wstępnych ustaleń wynika, że te czyny mogły ulec przedawnieniu - zastrzegł rzecznik łomżyńskiej prokuratury.
Zakaz biskupa
O księdzu ponownie zrobiło się głośno w grudniu ub. roku dzięki publikacji OKO.press i Tomasza Sekielskiego, który pracował wtedy nad dokumentem "Tylko nie mów nikomu".
10 grudnia dziennikarz zamieścił w mediach społecznościowych nagranie, na którym widać, że Adam S. mimo nałożonego przez biskupa zakazu odprawiania mszy z udziałem wiernych celebrował mszę i spowiadał w kaplicy w Ośrodku Pomocy Społecznej w Czerwonym Borze.
W obronie S. wypowiedział się ksiądz Adam Jabłoński, naczelny kapelan służby więziennej, który prowadził ośrodek. Tłumaczył, że ksiądz nie złamał zakazu biskupa, bo msza odbywała się w prywatnej kaplicy i uczestniczyli w niej wyłącznie znajomi kapelana.
11 grudnia biskup łomżyński zaostrzył zakaz wobec księdza Adama S. o czym poinformował w komunikacie. "(...) w aktualnej sytuacji ks. Adam S. otrzymał zakaz pełnienia wszystkich funkcji kapłańskich oraz zakaz noszenia stroju duchownego, pozostając w ośrodku w Czerwonym Borze" - czytamy w nim. Rzecznik kurii podkreślał, że S. nie może też pracować jako katecheta.
Pytany, czy kuria kontrolowała Adama S. wcześniej i czy zakazy wobec niego były egzekwowane, oraz kto za to odpowiadał, ksiądz Krupka, rzecznik kurii łomżyńskiej, odpowiada: - Trudno mi powiedzieć, bo nie znam tych szczegółów. Odpowiedzialność powinien mieć kierujący ośrodkiem w Czerwonym Borze, który powinien sprawdzać, czy zakaz jest realizowany. Nie wiem jednak, czy ksiądz Jabłoński (szef ośrodka - red.) uzyskał takie polecenie.
"Nie znam takich szczegółów"
Według rzecznika kurii, "wstępna procedura" dotycząca księdza Adama S. została zakończona.
- Biskup ma za zadanie dokonać wstępnej weryfikacji wiarygodności zarzutów i dokumenty na ten temat wysłać do Stolicy Apostolskiej. Czekamy na odpowiedź Watykanu - dodaje duchowny.
- Co jest w tych dokumentach? - dopytujemy.
- Nie znam takich szczegółów - odpowiada rzecznik łomżyńskiej kurii.
Autor: Grzegorz Łakomski / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Sekielski Brothers