Tygrys zabił swojego opiekuna, kiedy ten sprzątał wybieg. Pracownicy ZOO są w szoku, sprawę bada prokuratura. Pozostaje główne pytanie: czy wszystkie zasady bezpieczeństwa w tym przypadku zostały zachowane? Materiał magazynu "Polska i świat".
Wśród opiekunów drapieżnych zwierząt w ogrodach zoologicznych panuje jedna, jak najbardziej pisana zasada.
- Nigdy nie ufamy, zawsze ta dzikość może się odezwać, nie wiemy w jakim w momencie, ale dzikość zawsze może się odezwać. - mówi Stanisław Wilkaniec, zastępca Dyrektora Ogrodu Zoologicznego w Gdańsku.
Tygrys obalił na ziemię i pogryzł
Tę zasadę z całą pewnością znał 58-letni Ryszard Pakla, od kilkunastu lat pracujący we wrocławskim ZOO, a od pięciu - opiekujący się tygrysami sumatrzańskimi. - Tego dnia miał rutynowe zajęcia, które robił kilka tysięcy razy, jak dotąd, tzn. wysprzątać wybieg i wykosić trawę - opowiada Radosław Ratajszczak, dyrektor ZOO we Wrocławiu.
Ze wstępnych, wciąż nieoficjalnych ustaleń wynika, że tygrys rzucił się na pracownika, powalił go na ziemię i zranił w szyję i kark, wszystko na oczach kolegi opiekuna. Na szczęście ten zdążył zamknąć bramę, tak że jest bezpośredni świadek, wiemy jak to się stało - podkreśla dyrektor.
Jak dotrzeć do klienta?
Zderzyły się dwie sprawy. Z jednej strony - objawiona nagle dzikość zwierzęcia, tygrysa, który we wrocławskim ZOO przebywa od pięciu lat i bardzo dobrze znał swojego opiekuna, z drugiej najprawdopodobniej niepoprawnie ustawione zabezpieczenia, choć wciąż nie wiadomo z jakiego powodu.
- Nie było żadnych usterek jeżeli chodzi o działanie bramek zabezpieczających pawilon, w którym przebywają tygrysy. Również był on wyposażony w urządzenia, które ułatwiają sprawdzenie, czy tygrysy są i w którym przebywają - zapewnia Agata Kostyk-Lewandowska, z okręgowego inspektoratu pracy we Wrocławiu.
Wśród opiekunów drapieżnych zwierząt panują też zasady niepisane, którymi dodatkowo kieruje się np. Janusz Rak z warszawskiego ZOO - Zasada dwóch szybrów, gdzie pielęgniarza, opiekuna od zwierzęcia powinny dzielić dwa zamykające, oddzielające szybry, przeważnie są to dwie klatki. I wtedy, wiadomo, komfort psychiczny jest większy i ogólnie jest bezpieczniej - tłumaczy Janusz Rak, opiekun zwierząt drapieżnych ZOO.
Okoliczności tragedii nie zostały dotąd wyjaśnione, trwa szukanie winnych. Na pewno też trzeba będzie odpowiedzieć na kilka pytań związanych z tym, czy zachowane zostały w tej sprawie wszelkie procedury.
Jedno dla dyrekcji wrocławskiego zoo i całego środowiska wydaje się oczywiste. - Na pewno nie zawiniło zwierzę - podkreślił Janusz Rak, opiekun zwierząt drapieżnych w warszawskim ZOO.
Autor: mm//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24